Amerykański Korpus Piechoty Morskiej jest gotów w każdej chwili podjąć zadanie ochrony (z bronią w ręku) statków przechodzących przez cieśninę Ormuz. Waszyngton nie widzi innego sposobu na ukrócenie plagi napadów i porwań organizowanych przez irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej.

O tym, że taki bezprecedensowy scenariusz wchodzi w grę, dowiedzieliśmy się na początku miesiąca dzięki ustaleniom agencji Associated Press. Doniesienia te wzbudziły sensację, gdyż Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na taki krok nawet w szczytowej fazie tak zwanej wojny zbiornikowców w latach 1987/1988. Amerykańskie okręty, owszem, zapewniały eskortę neutralnym statkom, ale personel amerykańskich sił zbrojnych nigdy nie pojawił się na ich pokładach.

Tymczasem, jak dowiedział się serwis USNI News, Pentagon ma już na podorędziu ponadstuosobowy oddział piechoty morskiej przeszkolony przez kolegów z marynarki wojennej. Są to marines z 26. Jednostki Ekspedycyjnej Piechoty Morskiej (MEU), zaokrętowanej na trzech jednostkach tworzących amfibijną grupę szybkiego reagowania (ARG) skupioną wokół okrętu desantowego USS Bataan (LHD 5) typu Wasp, a obejmującą także USS Mesa Verde (LPD 19) i USS Carter Hall (LSD 50).



26. MEU wyszła w morze wraz z ARG Bataana w lipcu. Jest to pierwszy w tym roku rejs operacyjny MEU/ARG ze wschodniego wybrzeża USA. 26 lipca ugrupowanie przeszło Cieśninę Gibraltarską. I mniej więcej wtedy z pokładów okrętów zabrano setkę wybrańców, których przewieziono drogą lotniczą na szkolenie do Bahrajnu.

Z ponad stu przeszkolonych marines wielu ukończyło już szkolenie i zostało sformowanych w drużyny, liczące od piętnastu do dziewiętnastu żołnierzy, które są gotowe do rozmieszczenia na statkach handlowych.

Śmigłowiec UH-1Y Venom należący do 26. MEU przygotowywany do startu z USS Bataan podczas rejsu przez Morze Czerwone, 7 sierpnia.
(US Marine Corps / Cpl. Nayelly Nieves-Nieves)

Irańskie napady na statki to oczywiście żadna nowość. Na przykład w styczniu 2021 roku Pasdarani przejęli kontrolę nad chemikaliowcem Hankuk Chemi pod banderą południowokoreańską. Teheran poinformował, że zatrzymanie statku i załogi było nieodzowne i spowodowane zanieczyszczeniem wody w Zatoce Perskiej. Ostatecznie jednostkę zwolniono trzy miesiące później.

Sytuacja zaogniła się kilka miesięcy temu. Na przełomie kwietnia i maja Irańczycy zajęli dwa zbiornikowce na przestrzeni kilku dni. Co istotne, pierwszy z nich, Advantage Sweet, pod banderą Wysp Marshalla, został opanowany przez marynarkę wojenną Arteszu, czyli regularnych sił zbrojnych, natomiast drugi, Niovi (pod banderą panamską) – przez Strażników Rewolucji Islamskiej. Amerykanie uznali wówczas, że przebrała się miarka, i postanowili wzmocnić siły dbające o porządek w Zatoce Perskiej i Zatoce Omańskiej.



– Wciąż widzimy, że Iran albo Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zakłóca wolny handel w regionie, toteż sekretarz obrony podjął decyzję, żeby rozmieścić w regionie dodatkowe zdolności i siły, tak aby zakłócić dalsze działania Pasdaranów w cieśninie Ormuz – oświadczyła rzeczniczka Pentagonu Sabrina Singh.

Wzmocnienie sił szybko zaczęło przynosić owoce. W pierwszych dniach lipca irańskie szybkie uzbrojone kutry – ulubione okręty Pasdaranów – nękały i ostrzeliwały zbiornikowiec Richmond Voyager pod banderą Bahamów. Wycofały się jednak pospiesznie, kiedy na miejsce przybył amerykański niszczyciel USS McFaul (DDG 74), reagujący na wezwania ze statku. Wkrótce potem McFaul, wespół z samolotem patrolowym P-8A Poseidon, udzielił pomocy również zbiornikowcowi TRF Moss (znów Wyspy Marshalla), który wpadł w podobne tarapaty.

Drużyny marines oczywiście nie będą trafiały na każdy statek – jest ich po prostu za dużo. Mają one raczej być dodatkową linią obrony dla tych jednostek, które są najbardziej zagrożone napaścią ze strony Irańczyków. Ponadto kluczowym warunkiem przydzielenia takiej ochrony ma być prośba wystosowana zarówno przez armatora, jak i przez władze kraju, pod którego banderą działa.

Rzecz jasna, Iran nie atakuje statków na chybił trafił, ale dobiera ofiary tak, aby zmaksymalizować potencjalne korzyści. Na przykład zajęcie Hankuk Chemi było sposobem wywarcia nacisku na Seul, aby ten odblokował irańskie pieniądze zamrożone w południowokoreańskich bankach.



Kontradmirał w stanie spoczynku Terry McKnight zwraca uwagę, że największym problemem może być sformułowanie zasad nawiązania walki. Jak bardzo aktywna i asertywna powinna być ochrona zapewniana przez marines? Czy będą oni musieli wykonywać polecenia kapitana statku? Co się stanie, jeśli otworzą ogień jako pierwsi i wciągną cywilnych marynarzy w wymianę ognia z Irańczykami? A co Irańczycy jednak nie przejmą się obecnością Amerykanów i podejmą próbę (udaną lub nie) obezwładnienia ochrony siłą i zajęcia statku? Pentagon będzie musiał z góry odpowiedzieć na te wszystkie pytania.

W tle czają się też inne pytania. Cytowany przez USNI News profesor Sal Mercogliano z amerykańskiej Akademii Marynarki Handlowej, przywołuje jedno z nich wprost: jaka jest wartość amerykańskiej bandery? Właściciele statków rejestrują je w krajach takich jak Panama czy Liberia, aby skorzystać z tamtejszych bardzo dogodnych przepisów (podatkowych, prawa pracy). Standardowo przyjmuje się, że jeśli na statku powiewa bandera kraju X, to właśnie kraj X bierze na siebie odpowiedzialność za zapewnienie jednostce bezpieczeństwa.

USS Bataan.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Danilo Reynoso)

– Jeżeli amerykańska marynarka wojenna przybędzie cię chronić, kiedy jesteś z Wysp Marshalla, to dlaczego ktokolwiek chciałby rejestrować statek w USA? – pyta Mercogliano.

Teheran oczywiście nie zignorował rosnącego zaangażowania Amerykanów w cieśninie Ormuz. Na przełomie lipca i sierpnia zorganizował ćwiczenia na niewielkich wyspach Wielki Tunb, Mały Tunb i Abu Musa, które Iran zajął w 1971 roku (jeszcze za szacha), gdy tylko wycofały się stamtąd oddziały brytyjskie. Formalnie powinny były wejść w skład nowo utworzonych Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale kiedy kraj formalnie proklamował niepodległość, wysepki były już kontrolowane przez Iran. Ich położenie – a zwłaszcza położenie Wielkiego i Małego Tunbu – pozwala państwu, które je kontroluje, szachować żeglugę w cieśninie Ormuz.

Żołnierze piechoty morskiej podczas ćwiczeń strzeleckich na USS Wasp (LHD 1.
(US Marine Corps / Cpl. John A. Hamilton Jr.)



Notabene te trzy wyspy stały się też przyczyną krótkiej scysji dyplomatycznej między Iranem i Rosją. Myślałby kto, że, mając na uwadze wydatne wsparcie udzielane przez Teheran w wojnie z Ukrainą, Moskwa będzie stać niezłomnie po stronie irańskich praw do Abu Musy i obu Tunbów. Tymczasem w pierwszej połowie lipca ministrowie spraw zagranicznych Rosji i państw Rady Współpracy Zatoki Perskiej wystosowali oświadczenie popierające inicjatywę ZEA mającą na celu unormowanie sytuacji wokół wysp.

Dla Teheranu była to śmiertelna zniewaga, mniej więcej tego kalibru, jakim w Polsce byłoby hipotetyczne poparcie przez Waszyngton inicjatywy na rzecz oddania Szczecina Niemcom. Moskwa i Teheran szybko się pogodziły, bo po prostu nie mają wyboru – oba kraje są skazane na współpracę, przynajmniej na razie. Dla szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa było to jednak bolesne upokorzenie.

Zobacz też: Baza Schrödingera. Co Chiny robią w Kambodży?

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Danilo Reynoso