Zakłady lotnicze Seman Perú podpisały umowę z koncernem Korea Aerospace Industries w sprawie produkcji w Peru lekkich samolotów bojowych FA-50. Na mocy porozumienia w zakładach w Limie miałoby powstać do 250 samolotów, oczywiście większość dla odbiorców zagranicznych. Peruwiański resort obrony chce, aby był to znaczący krok naprzód w realizowanym właśnie programie ożywiania rodzimego przemysłu zbrojeniowego.
Umowę podpisali dyrektor naczelny Seman Perú, generał dywizji Jaime Rogríguez Espinoza, i prezes KAI, Kang Goo-young, w obecności prezydentki Peru Dina Boluarte. Seman to przede wszystkim zakłady z kategorii MRO, czyli odpowiedzialne za obsługę techniczną, naprawy i remonty. Dysponują jednak szerokimi kompetencjami, obejmującymi płatowce, silniki i podzespoły.
The #Peru’s () SEMAN & #SouthKorea’s () KAI have officially signed an agreement allowing for the production of 250 components for the FA-50 to be built in Peru.
President of Peru, Dina Boluarte, and Defense Minister Walter Astudillo were present for the signing. pic.twitter.com/ZWp7Ak7TWP
— SA Defensa (@SA_Defensa) July 4, 2024
Oba przedsiębiorstwa blisko współpracują już od dawna. Seman zajmuje się obsługą techniczną samolotów szkolno-treningowych KT-1P i szkolno-bojowych KA-1P. Lima zamówiła po dziesięć egzemplarzy jednej i drugiej wersji. Pierwsze KT-1P dostarczono do Peru w październiku 2014 roku. Otrzymały tam nazwę Torito, czyli byczek. Jedynie cztery egzemplarze powstały całkowicie w Korei, resztę zmontowały zakłady Seman z podzespołów dostarczonych przez KAI.
Współpraca między Limą a Seulem nie ogranicza się zresztą do lotnictwa. W marcu południowokoreański HD Hyundai Heavy Industries został wybrany na strategicznego partnera programu modernizacji Marina de Guerra del Perú. Koncern ma dostarczyć peruwiańskiej marynarce cztery okręty trzech typów: jedną fregatę, jeden okręt patrolowy i dwa okręty desantowe. Koszt programu wyceniany jest na 462,9 miliona dolarów. Koreańczycy mają nie tyle zbudować jednostki, ile dokonać transferu technologii i nadzorować ich budowę w peruwiańskiej państwowej stoczni Servicios Industriales de la Marina (SIMA).
W peruwiańskiej marynarce służy też okręt desantowy BAP Pisco indonezyjskiego typu Makassar, a drugi – Paita – został już zwodowany. Zbudowano je w lokalnej stoczni SIMA w Callao na licencji koreańskiej spółki Dae Sun Shipbuilding & Engineering.
Wracając do FA-50 – na razie nie wiadomo, ile samolotów tego typu mogłaby zamówić Lima. Doniesienia medialne mówią o dwudziestu czterech egzemplarzach. Lima od dawna ma apetyt na kompleksową modernizację sił powietrznych, ale do tej pory zawsze brakowało albo pieniędzy, albo też odpowiednio niedrogich samolotów.
Obecnie rdzeń komponentu bojowego Fuerza Aérea del Perú stanowią MiG‑i‑29SMP/UBP (osiem egzemplarzy, w tym dwa dwumiejscowe) i mające średnio ponad 37 lat Mirage’e 2000P/DP (dwanaście egzemplarzy, w tym dwa dwumiejscowe). W służbie jest też osiem Su-25 (w tym sześć dwumiejscowych) i aż dwadzieścia lekkich samolotów uderzeniowych Cessna A-37B Dragonfly, które z konieczności wykorzystywane są do zadań dozoru przestrzeni powietrznej, co w ich wypadku oznacza polowanie na przemytników narkotyków. A-37 są wprawdzie modernizowane, ale nie da się ukryć, że to maszyny beznadziejnie przestarzałe. Peru kupiło trzydzieści sześć A-37B w 1975 roku.
Długo wydawało się, że Peru postawi na rosyjskie MiG‑i‑35. Peruwiańczycy mają dobrą opinię o Fulcrumach. W 2012 roku Rosjanie przeprowadzili prace modernizacyjne – były to między innymi instalacja szklanego kokpitu, przystosowanie do przenoszenia pocisków przeciwokrętowych Ch-31A i przeciwradarowych Ch-31P oraz odnowienie struktury płatowców w celu wydłużenia resursu – na ośmiu peruwiańskich „Dwudziestkach Dziewiątkach”. Modernizacja kolejnej partii miała być wstępem do sprzedaży nowych samolotów.
Nic jednak z tych planów nie wyszło. Głównie przez brak pieniędzy w Limie, ale odkąd zaczęła się pełnoskalowa wojna w Ukrainie, wiarygodność rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego spadła prawie do zera. Poza tym byłoby to dla Limy kłopotliwe ze względów geopolitycznych, choćby dlatego, że Seul spoglądałby na to z ukosa. A relacje z Koreą Południową są dla Peru coraz ważniejsze.
Koreańczycy zresztą od dawna widzieli w Peru dobrego kupca na swoje lekkie samoloty bojowe. W 2015 roku ówczesna prezydentka Park Geun-hye otwarcie lobbowała na rzecz FA-50 w spodziewanym przetargu na lekkie samoloty wielozadaniowe. Wtedy również napomykano o dwudziestu czterech egzemplarzach.
Na FA-50 nie koniec. Pojawiają się także informacje, iż Peru jest zainteresowane dołączeniem do programu myśliwca nowej generacji KF-21 Boramae. To również nic nowego, Seul szuka państw zainteresowanych KF-21 od dawna, a już zwłaszcza od czasu, kiedy obecny główny partner – Indonezja – okazał się niewiarygodny. Od stycznia 2019 roku Koreańczycy nie mogli się doprosić pieniędzy – aż do listopada ubiegłego roku, kiedy (według agencji Yonhap) Dżakarta przelała 9,4 miliarda wonów (27 milionów złotych). Była to jednak kropla w morzu. Nieoficjalnie wiadomo, że do tamtego momentu indonezyjskie zaległości wynoszą około biliona wonów.
Prawdziwy kryzys nastąpił jednak w lutym tego roku, kiedy wokół KF-21 wybuchła afera szpiegowska. Południowokoreańska służba wywiadowcza Gukjeongwon wszczęła dochodzenie w sprawie indonezyjskich inżynierów podejrzanych o wykradanie niejawnych informacji na temat myśliwca. Wkrótce potem Dżakarta zaproponowała zmianę warunków umowy w taki sposób, aby zredukować swój wkład w rozwój samolotu, noszącego w wyspiarskim państwie nazwę IF-X.
Przypomnijmy, że nasze Siły Powietrzne zamówiły FA-50 w lipcu 2022 roku. Ówczesny resort obrony pod kierownictwem Mariusza Błaszczaka kupił czterdzieści osiem samolotów jako rozwiązanie interwencyjne i pomostowe. Główną przesłanką był fakt wykańczania resursów, braku części zamiennych i niskiego stopnia sprawności MiG‑ów‑29 i archaicznych Su‑22.
Na mocy umowy Polska do 2028 roku otrzyma samoloty dostosowane do polskich wymagań w konfiguracji FA-50PL. Maszyny mają być oparte na opracowywanym przez KAI wariancie Block 20 dla południowokoreańskich sił powietrznych. Samoloty otrzymają między radar AESA PhantomStrike oraz zostaną zintegrowane z pociskami powietrze–powietrze AIM-9X Sidewinder i AIM-120 AMRAAM.
TUZIN! Rodzina 1️⃣2️⃣ samolotów #FA50 jest już komplecie, w 23 Bazie Lotnictwa Taktycznego! pic.twitter.com/jWz2Fl7BNb
— Dowództwo Generalne (@DGeneralneRSZ) December 30, 2023
MON postawił jednak na ekspresowe tempo dostaw i pierwsze dwanaście egzemplarzy dostarczono w ubiegłym roku w tak zwanej wersji FA-50GF (Gap Filler), która odpowiada standardowej konfiguracji Block 10 używanej przez lotnictwo Republiki Korei (przez co nie są zintegrowane ani z AIM‑9X, ani z AMRAAM‑ami). Polska nie zakupiła dla nich pakietu uzbrojenia, przede wszystkim starszych odmian Sidewinderów, co oznacza, że polskie FA-50GF mogą korzystać wyłącznie z bomb swobodnie opadających i kierowanych rodziny Mk. 80, a także pocisków kierowanych AGM-65 Maverick kupionych wcześniej dla F-16.
Obecnie wszystkie FA-50 eksploatowane są w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim, do której trafić ma jeszcze jedna eskadra. Trzecia i ostatnia eskadra FA-50PL operować będzie z 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie wspólnie z eskadrą samolotów wielozadaniowych F-35A. Dostawy docelowych FA-50PL rozpoczną się dopiero w przyszłym roku, a FA-50GF zostaną zmodernizowane do wyższego standardu.
W ubiegłym miesiącu podpisano porozumienie między Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 2 a KAI w sprawie współpracy przemysłowej przy obsłudze i serwisowaniu FA-50. Bydgoskie zakłady otrzymają kompetencje z zakresu szeroko pojętego wsparcia eksploatacji maszyn i będą mogły prowadzić prace dotyczące bieżącej obsługi samolotów, ich napraw i remontów. WZL-2 będą mogły odpowiadać również za modernizację FA-50 w toku ich służby. Podpisana w 2022 roku umowa ramowa przewiduje również, że w Polsce obok centrum serwisowego dla FA-50 zbudowany zostanie ośrodek szkoleniowy.