Od środy w podkilońskim Heikendorfie rozgrywały się niecodzienne sceny: policyjne blokady, dwa wozy zabezpieczenia technicznego Bundeswehry na ulicy. Wszystko za sprawą siedemdziesięcioośmioletniego kolekcjonera, który w swojej przebudowanej piwnicy trzyma czołg Panther.

Kitzeberg jest spokojną willową dzielnica na przedmieściach Heikendorfu. Mieszkańcy byli tyleż zaskoczeni, co rozbawieni akcją władz. Czołg z piwnicy nie stanowił dla nikogo tajemnicy, a właściciel używał go już podczas wyjątkowo śnieżnej zimy w roku 1978. Burmistrz Alexander Orth wypytywany przez dziennikarzy stwierdził, że właściciel Panthera wiedzie raczej samotnicze życie. ‒ Jedni lubią parowozy, inni stare czołgi ‒ skwitował.

Czołg ostatecznie została odholowany dopiero w piątek, cała operacja zajęła wojsku niemal dziewięć godzin. Brigit Heß z kilońskiej prokuratury zapowiedziała postawienie właścicielowi zarzutu pogwałcenia ustawy o kontroli uzbrojenia wojskowego. W willi znaleziono ponadto liczne egzemplarze innej broni, w tym torpedę i działo przeciwlotnicze kalibru 88 milimetrów, a pikanterii całej sprawie dodaje wywieszanie przez lokatora w ogrodzie tak zwanej cesarskiej flagi Rzeszy używanej w latach 1871‒1918. Adwokat właściciela, Peter Gramsch, odrzuca zarzuty prokuratury jako bezpodstawne. Dowodzi, że Panther nie łamie ustawy, gdyż jest „zdemilitaryzowany”. Innymi słowy: nie da się z niego strzelać.

(sueddeutsche.de, welt.de, fot. Stahlkocher na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)