Siły zbrojne Pakistanu zrezygnowały z planowanego zakupu tureckich śmigłowców uderzeniowych T129 ATAK. Pakistan chciał kupić trzydzieści maszyn za kwotę około 1,5 miliarda dolarów. Zamiast ATAK-ów Pakistańczycy będą starali się kupić chińskie Z-10ME, mimo że w czasie zorganizowanych kilka lat temu testów śmigłowce z Państwa Środka uzyskały negatywną ocenę. Wszystko jednak wskazuje, że Islamabad nie będzie mieć innego wyboru, a nowe śmigłowce uderzeniowe są potrzebne „na wczoraj”.

– Co się tyczy kontraktu z Turcją, daliśmy sobie z nim spokój – powiedział 5 stycznia szef wydziału prasowego pakistańskich sił zbrojnych, generał dywizji Babar Iftikhar.

Na przeszkodzie stanęło weto zgłoszone przez Stany Zjednoczone. Sprawa dotyczy kluczowego elementu, czyli silników turbowałowych LHTEC T800-4A opracowanych, a produkowanych przez amerykańskiego Honeywella i brytyjskiego Rolls-Royce’a. Ze względu na użycie komponentów amerykańskiej produkcji TAI potrzebuje zgody władz Stanów Zjednoczonych na eksport T129.



Co istotne, w maju ubiegłego roku Waszyngton udzielił zgody na eksport T129 do Filipin. Tureckie media sugerowały, że blokada obu transakcji – filipińskiej i pakistańskiej – mogła być formą dodatkowej kary za wprowadzenie do służby rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400. W kontekście zgody dla Filipin i braku zgody dla Pakistanu bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, iż embargo było wymierzone w kupujących, a nie w sprzedającego.

W przypadku Manili mogła to być forma nacisku na prezydenta Filipin Rodriga Duterte, który w lutym 2020 roku wypowiedział umowę o stacjonowaniu na terenie kraju amerykańskich wojsk (VFA). Pojawiły się wówczas ostrzeżenia, że Waszyngton może w odwecie wstrzymać dostawy części zamiennych do sprzętu amerykańskiej produkcji, stanowiącego podstawę wyposażenia filipińskich sił zbrojnych. Ostatecznie jednak Duterte przedłużył wypowiedzenie porozumienia. Powodem zmiany są stała presja ze strony Chin na Morzu Południowochińskim i nadzieja na wynegocjowanie korzystniejszych warunków z administracją Joego Bidena.



Pakistan tymczasem, mimo że teoretycznie jest wiernym sojusznikiem USA, w praktyce jest sojusznikiem bardzo niewygodnym. Dopóki Amerykanie byli zaangażowani w Afganistanie, utrzymywanie bliskich stosunków z Islamabadem było dla Waszyngtonu smutną koniecznością, mimo że pakistańskie służby wspierały islamistów walczących z siłami koalicji. Wycofanie z Afganistanu oraz skupienie się na obszarze Pacyfiku i potencjalnym konflikcie z Chińską Republiką Ludową sprawiło jednak, iż rola Pakistanu w amerykańskiej układance geopolitycznej zmalała, tymczasem ścisłe więzi Islamabadu z Pekinem zaczęły coraz bardziej uwierać waszyngtońskich decydentów. Na to nakłada się jeszcze próba zacieśnienia stosunków między USA i arcywrogiem Pakistanu – Indiami, które oczywiście są też przeciwnikiem Chin. Swoiste odwrócenie przymierzy wydaje się więc nieuniknione.

Koncern Turkish Aerospace Industries szukał różnych sposobów na uniezależnienie się od amerykańskich komponentów. Według dostępnych informacji pod uwagę brano trzy silniki: znany z Tigerów MTR390, wykorzystywany w H160 Safran Arrano i wreszcie polski PZL-10W znany ze śmigłowców W-3 Sokół. Ostatecznie żaden z pomysłów nie doczekał się realizacji, zaś prace nad rodzimym odpowiednikiem – TEI TS1400, który miałby napędzać zarówno ATAK-i, jak i śmigłowce wielozadaniowe T625 Gökbey – niemiłosiernie się przeciągają. Skutek jest taki, że TAI nie ma jak zaoferować śmigłowca z jakąkolwiek inną jednostką napędową.

Z-10 prezentowany na salonie lotniczym w Zhuhai w 2018 roku.
(乘号同学)

Tymczasem Pakistan nie chce i nie może czekać. Trzydzieści dwa śmigłowce Bell AH-1 Cobra w jednosilnikowej wersji AH-1F znajdują się w służbie od prawie czterdziestu lat i chociaż ciągle dobrze realizują powierzone zadania, wymagają coraz większych nakładów finansowych i od dawna czekają na następców. Pierwszym powodem jest zwyczajne zużycie wynikające z wielu lat intensywnej eksploatacji. Drugi powód to niewystarczające osiągi, które nie pozwalają na efektywne użycie śmigłowców na wysokości ponad 2500 metrów.

Niestety wiadomo, że w tej ostatniej kwestii chiński Z-10 (w wersji oznaczonej Z-10M) został zweryfikowany negatywnie podczas prób w locie zorganizowanych w Pakistanie, przynajmniej na tle konkurentów, czyli właśnie T129 i amerykańskiego śmigłowca AH-1Z Viper. W styczniu 2016 roku ogłoszono wprawdzie podpisanie umowy z Bellem na zakup dziewięciu AH-1Z, które miały być dostarczone w połowie 2017 roku, jednak do tej pory żaden śmigłowiec nie pojawił się w Pakistanie. Przyczyna jest prawdopodobnie ta sama co w przypadku tureckich maszyn: blokada zarządzona przez amerykański Departament Stanu.



Już dwa lata temu pojawiały się wiadomości o możliwym zakupie odrzucanego do tej pory Z-10. Pekin miał duży apetyt na tę transakcję, więc można przewidywać, że o ile obu stronom uda się wynegocjować satysfakcjonujące warunki, dalsza jej realizacja przebiegnie bez zakłóceń. Nie wiadomo wszakże, czy i kiedy ruszą rozmowy.

Z-10ME to najnowsza modernizacja chińskiego śmigłowca uderzeniowego, wyposażona w doskonalsze systemy samoobrony (pasywne i aktywne), wzmocnione opancerzenie wykorzystujące panele grafenowe i – co najważniejsze z pakistańskiej perspektywy – mocniejsze silniki. Na pierwszy rzut oka wersję ME można rozpoznać po skierowanych do góry dyszach układu wydechowego, co redukuje sygnaturę termiczną śmigłowca widzianą z ziemi. Śmigłowce te zintegrowano również z przeciwpancernymi pociskami kierowanymi nowego typu, prawdopodobnie klasy „odpal i zapomnij”.

Zobacz też: Badania negują wpływ zubożonego uranu na zdrowie uczestników „Pustynnej Burzy”

Turkish Aerospace Industries