19 kwietnia w bazie lotniczej Wadi Abu Risz ruszyły pierwsze egipsko-chińskie ćwiczenia sił powietrznych. Nadano im kryptonim „Orły Cywilizacji 2025”. Manewry przygotowano z rozmachem, przynajmniej od strony medialnej. Na to wszystko zaś nakładają się doniesienia o rzekomym zainteresowaniu Kairu pozyskaniem myśliwców J-10CE.

Ćwiczenia „Orły cywilizacji” mają potrwać do połowy maja. Chińskie siły powietrzne wysłały do Egiptu myśliwce J-10C i J-10S. Dużo bardziej interesujące są jednak towarzyszące im maszyny wsparcia w postaci samolotu wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej KJ-500 oraz latającej cysterny Y-20U (inne oznaczenie YY-20A). Samoloty te są rzadko widywane poza Chinami i terytoriami, do których Pekin rości sobie pretensje.

Komunikaty wspominają jeszcze o śmigłowcach, aczkolwiek brak informacji, jakiego typu i jak przerzucono je do Egiptu. Zwykle w takich sytuacjach stosowane są samoloty transportowe przewożące również zespoły mechaników i części zamienne. Wszystkie wysłane maszyny mają należeć do 18. i 177. Brygady Lotniczej. Scenariusz ćwiczeń obejmuje walkę powietrzną, walkę elektroniczną i wspólne panowanie misji.

Chińskie media z dumą podkreślają przerzucenie zespołu samolotów na odległość aż 6 tysięcy kilometrów. Niewątpliwie to duże osiągnięcie chińskiego lotnictwa w zakresie projekcji siły, nadal jednak odległe od amerykańskich, a nawet europejskich zdolności w tym zakresie. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku francusko-hiszpańsko-niemiecki zespół kilkudziesięciu samolotów bojowych i wsparcia przeleciał przez Atlantyk, dotarł na Alaskę, a stamtąd poleciał do Australii na ćwiczenia „Pitch Black 2024”. Po drodze detaszowane grupy uczestniczyły w ćwiczeniach w Japonii i na Filipinach.

Pierwsze chińsko-egipskie ćwiczenia budzą ogromne emocje. Kair jest od lat 70. jednym z ważniejszych sojuszników Waszyngtonu w regionie i wielkim użytkownikiem amerykańskiego sprzętu. Chiny z kolei usiłują wzmocnić swoją pozycję na Bliskim Wschodzie. Pierwotną przyczyną działań Pekinu jest chęć zabezpieczenia dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego, aczkolwiek podkopywanie wpływów USA też jest ważne. Podkopywanie, bowiem o zastą­pie­niu, mimo szumnych deklaracji, nie ma w dającej się przewidzieć przyszłości mowy. Nawet jeśli administracja Donalda Trumpa swoimi chaotycznymi i niezrozumiałymi działaniami może pomagać Chinom w realizacji ich ambicji.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 99%

Jednak po rozebraniu na części pierwsze „Orły Cywilizacji 2025” pokazują, że Kair działa bardzo ostrożnie. Pekinu odprawić z kwitkiem nie można, odstąpienie od Waszyngtonu będzie zaś wyjątkowo nieroztropne, niezależnie od tego, co sądzi egipska ulica. W bazie Wadi Abu Risz stacjonuje 42. Dywizjon Myśliwski wyposażony w MiG-i-29M/M2. Zlokalizowane tutaj jest też centrum szkoleniowe dla pilotów MiG-ów. Nie ma więc wspólnych ćwiczeń maszyn chińskich z tymi amerykańskiej czy francuskiej produkcji. Nie wiadomo też, jaka jest skala ćwiczeń, chociaż nie wydaje się ona duża.

Kto chętny na J-10?

„Orły Cywilizacji 2025” rozpoczęły się zaledwie dwa miesiące po informacjach o rozmowach w sprawie kupna przez Egipt myśliwców J-10CE. Niektóre źródła tak rozpędziły się w dez­in­for­ma­cji, a przynajmniej rozpowszechnianiu niesprawdzonych informacji, że publikowały zdjęcia J-10 w barwach egipskiego lotnictwa. Te ostatnie doniesienia zdementowało chińskie ministerstwo obrony.

Niepotwierdzone zainteresowanie Kairu ma być przykładem dywersyfikacji dostawców uzbrojenia. Fakt, egipskie lotnictwo stara się unikać pełnej zależności od jednego dostawcy, ale skala zamówień ma znaczenie. Według zestawienia Military Balane 2025 na stanie znajdować się ma: 41 MiG-ów-29M/M2, 24 Rafale’i plus kolejnych 30 zamówionych w roku 2021, 17 Mirage’ów 2000 i aż 207 F-16 w wersjach A–D. Wyraźnie widać, kto jest głównym dostawcą samolotów bojowych dla sił powietrznych Egiptu. Waszyngton nie waha się wykorzystać swojej pozycji, wystarczy przypomnieć zablokowanie zakupu dwudziestu czterech Su-35. Bardzo wątpliwe, by w przypadku J-10CE waszyngtońska administracja zachowała się inaczej.

Nie oznacza to, że nad Nilem nie ma samolotów wojskowych chińskiej produkcji. Jest ich całkiem sporo. Chodzi o szkolne Karakorum K-8, których egipskie siły powietrzne mają na stanie 119. Samoloty szkolno-treningowe to zupełnie inna kategoria niż myśliwce, a do tego K-8 jest projektem chińsko-pakistańskim.

Skoro o Pakistanie mowa. Islamabad potrafi dokonać wyjątkowej dyplomatycznej ekwili­brys­tyki, pozostając jednocześnie sojusznikiem USA i bliskim partnerem Pekinu. Pakistańskie lotnictwo jest na razie jedynym użytkownikiem eksportowej wersji J-10. Krążące od kilku lat pogłoski zostały potwierdzone na początku 2022 roku. Nie wiadomo, ile J-10CE trafiło nad Indus, Military Balane 2025 szacuje ich liczbę na ponad 20.

Klucz egipskich Rafale’i. Napis na kadłubach samolotów głosi: „Tahja Misr” – wiwat Egipt.
(État-major des armées)

Nieco niespodziewanie jako kolejny potencjalny użytkownik eksportowy J-10 pojawił się Uzbekistan. Początkowo mówiono o zainteresowaniu Taszkientu bardziej zaawansowanymi J-35, być może jednak Uzbekistan zdecydował się na tańszą opcję. Jeśli te rewelacje się potwierdzą, będzie to kolejny przykład wysiłków państw Azji Środkowej, aby ograniczyć zależność od Rosji w dziedzinie sprzętu wojskowego.

Skąd te orły?

Na koniec warto wyjaśnić, skąd mógł wziąć się kryptonim ćwiczeń. Chiny obsesyjnie starają się udowodnić, że są najstarszą nieprzerwanie istniejącą cywilizacją. Oficjalna narracja mówi o 5 tysiącach lat. Zgrabna liczba, niewytrzymująca jednak konfrontacji ze źródłami archeolo­gicz­nymi i historycznymi. Skąd wzięło się tych 5 tysięcy lat? Z Egiptu.

W roku 1994 radca stanu do spraw nauki Song Jiang odwiedził Egipt. Tamtejsze tablice chronologiczne, sięgające czwartego tysiąclecia przed naszą erą, zrobiły na nim takie wrażenie, że po powrocie przekonał kierownictwo KPCh, że Chiny też muszą mieć coś takiego. Wszak wykazanie własnej starożytności dowodzi wyższości nad Zachodem, a zwłaszcza nad Stanami Zjednoczonymi. Kryptonim „Orły cywilizacji” może więc być w mniemaniu Chińczyków dopieszczeniem egipskich gospodarzy, deklaracją równości i wykazaniem wyższości nad wszystkimi innymi.

Anna Zvereva, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0