5 kwietnia australijskie media poinformowały – bazując na informacjach z departamentu obrony – że niewykluczona jest redukcja liczby pojazdów opancerzonych, które Canberra ma pozyskać w ramach programu Land 400 Phase 3. Następca przestarzałych gąsienicowych transporterów opancerzonych M113SA4 miał być znany już w ubiegłym miesiącu. Z powodu tarć między dowództwem wojsk lądowych a resortem dojdzie do opóźnień. Wojsko nie chciałoby cięć w programie, ale innego zdania są urzędnicy, którzy twierdzą, że na komponencie lądowym świat się nie kończy. Niewątpliwie sytuacja geostrategiczna Australii wymaga redefinicji niektórych założeń, co jednym może się podobać, innych zaś wprawia w apopleksję.
Australijski Komitet Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Committee, NSC) rozpoczął poszukiwania oszczędności w budżecie obronnym. W przypadku Land 400 Phase 3 jest z czego obcinać. Canberra zamierza pozyskać 450 pojazdów, w tym 312 w wersji bojowego wozu piechoty, 26 wozów dowodzenia, 16 rozpoznania artyleryjskiego, 11 rozpoznania technicznego, 14 ewakuacji medycznej, 14 zabezpieczenia technicznego, 18 remontowych i 39 zabezpieczenia inżynieryjnego. Ponadto australijskie wojska lądowe mają otrzymać 17 wozów wsparcia (Manoeuvre Support Vehicle).
–REKLAMA–
Aby to zrealizować, potrzebne będzie 10–15 miliardów dolarów australijskich, czyli 32–48 miliardów złotych. Z jednej strony nie jest to powalająca kwota, gdyż rozłoży się na kilka lat. Z drugiej zaś będzie przedmiotem sporu, nie tylko na linii wojsko–ministerstwo, ale też między resortem a przedstawicielami oferentów.
W pozornie dobrym kierunku
W ubiegłym roku wszystko zdawało się podążać w dobrym kierunku. W marcu 2021 roku Hanwha Defense zintegrowała swój wóz z dwoma izraelskimi systemami: aktywnego systemu ochrony pojazdu Iron Fist i przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike LR2. 4 sierpnia opublikowano materiały filmowe Australian Army z testów, w tym ogniowych, Lyksa KF41 i AS21 Redbacka, na poligonie Puckapunyal w stanie Wiktoria.
Australijskie wojsk lądowe miały do dyspozycji po trzy pojazdy, które żołnierze LAND 400 Trials (plutonu testowego) poddawali ocenie w różnych warunkach pogodowych i zróżnicowanym terenie. Podczas sprawdzianu mobilności testowano możliwość prowadzenia samodzielnych manewrów i działania w ramach pododdziału. W trakcie prób uzbrojenia załogi prowadziły ogień z armat automatycznych kalibru 30 milimetrów i karabinów maszynowych kalibru 7,62 milimetra do celów w odległości od 300 do 2 tysięcy metrów. Przeprowadzono również próby, które wykazały spełnianie wymagań odporności na wybuchy min i improwizowanych urządzeń wybuchowych.
Kolejny testy odbyły się na przełomie listopada i grudnia. Tym razem dotyczyły sprawdzenia, jak dobrze oba pojazdy nadają się do transportu morskiego. W próbach wzięły udział okręt desantowy HMAS Choules (L100) i śmigłowcowiec HMAS Adelaide (L01). Na ich pokładach przetransportowano Lynksa i Redbacka między bazami HMAS Penguin w Sydney i HMAS Stirling w Garden Island na przeciwległym wybrzeżu kraju. Departament obrony poinformował, że próby wypadły pomyślnie i w przyszłości wozy nadawać się będą do współdziałania z marynarka wojenną. Zakończony w grudniu sprawdzian stał się przepustką dla służby obu pojazdów w Australian Army.
Lekka zadyszka programu i zakręt, na którym się znalazł, nie zraziły południowokoreańskiego przedsiębiorstwa. Na początku kwietnia jego przedstawiciele odwiedzili powstający zakład w Geelong w stanie Wiktoria, w którym znajdą się linie montażowe armatohaubic K9. Ma być gotowy do 2024 roku. Koreańskie media sugerują, że Team Redback stara się trzymać głowę wyżej niż niemiecki konkurent. Obiecuje konstruowanie wozów bojowych w zakładach produkcji armatohaubic, a ponadto będą mogły tam powstawać pojazdy, które kierowane będą na eksport. W celu rozwoju współpracy może dojść do powołania grupy konsultacyjnej o nazwie Hanwha Forum, w którego ramach odbywać się będą negocjacje biznesowe z władzami stanu Wiktoria.
Na co potrzebne są Australijczykom pieniądze?
Mimo że rząd w Canberze nie ujawnia wymiaru redukcji programu, ma ona być radykalna. Czy mamy do czynienia ze zmianą w myśleniu urzędników? W styczniu Australia zdecydowała się na kupno czołgów podstawowych M1A2 SEPv3 Abrams. W grudniu zamówiono trzydzieści armatohaubic K9 i piętnaście wozów amunicyjnych/zaopatrzenia K10, które służyć będą pod oznaczeniem odpowiednio AS9 Huntsman i AS10.
W ramach Land 400 Phase 2 pozyskano 211 ciężkich kołowych transporterów opancerzonych Boxer. 133 z tej liczby reprezentować będą wariant rozpoznawczy (CRV), a pozostałe to transportery opancerzone i wersje specjalistyczne. Łącznie zakup nowych wozów bojowych to wydatek rzędu 30–42 miliardów dolarów australijskich (95–133 miliardy złotych). Są to pokaźne zakupy i również wysokie kwoty. Pieniądze jednak potrzebne są gdzie indziej i właśnie Land 400 Phase 3 będzie prawdopodobnie źródłem finansowania innych programów, w szczególności związanych z walką w cyberprzestrzeni.
Nowy program Redspice o wartości szacowanej na 9,9 miliarda dolarów dotyczyć będzie budowy zdolności do walki w cyberprzestrzeni (defensywnych i ofensywnych), a także zdolności wywiadowczych. Najwięcej pieniędzy otrzyma ulokowana w resorcie Australian Signals Directorate, służba specjalna zajmująca się wywiadem elektronicznym. 4,2 miliarda dolarów pozwoli na stworzenie 1900 nowych miejsc pracy, zatrudnienie nowych pracowników i ich wyszkolenie.
Istnieje więc obawa, że Land 400 Phase 3 podzieli los innego programu – pozyskania dwunastu bezzałogowych aparatów latających MQ-9B SkyGuardian wraz z pakietem wyposażenia dodatkowego. Australijski rząd nie ukrywa, że anulowanie kontraktu na bezzałogowce wynika z konieczności analizy stanu sił zbrojnych i przemyślenia nowych kierunków ich rozwoju. Wygenerowało to oszczędności rzędu ponad miliarda dolarów, ale Canberra potrzebuje więcej pieniędzy.
Resort ma dokonać wyboru preferowanego oferenta w czerwcu, ale niektóre lokalne serwisy informacyjne zakładają, że wybór nastąpi przed majowymi wyborami federalnymi. Minister obrony Peter Dutton przyjmuje pozycję wyczekującą i nalega, aby decyzję podjąć dopiero we wrześniu. Skrzętnie też ukrywał to, że nie ma żadnych podziałów w NSC, wojsku czy ministerstwie.
Nie ulega wątpliwości, że redukcja zamówienia jedynie o 100 pojazdów wygenerowałoby oszczędności rzędu jednego miliarda dolarów australijskich. Brakujące pojazdy uzupełnione zostałyby tańszymi wielozadaniowymi opancerzonymi Bushmasterami. Mimo ich oczywistych braków w zakresie mobilności i poziomu osłonności balistycznej (i nie spełnianiu wymagań Australian Army dla bojowych wozów piechoty), będą złym koniecznym. Nie będą realizować wszystkich zadań stawianych przed pojazdami tej klasy, ale z powodzeniem będą mogły wykonywać zadania pomocnicze, służąc jako wersje specjalistyczne, w tym opancerzone ambulanse.
Przed australijskim rządem, ale także przed dwójką oferentów stoi więc duże wyzwanie i konieczność dalszych negocjacji i ustępstw. Wydaje się jednak, że redukcja liczby zamawianych przez Canberrę pojazdów o całą setkę nie wpłynie na decyzję Rheinmetalla czy Hanwha Defense o wycofaniu się z rywalizacji. Jednak może się okazać, że lukratywne igrzyska w Australii mogą już znacznie mniej się opłacać.
Zobacz też: Wojska USA nieprzygotowane na wrogie zagłuszanie