Leopard 2 jest obecnie najpopularniejszym czołgiem w wojskach lądowych państw NATO. Z pełną odpowiedzialnością można o nim powiedzieć: „stary, ale jary”. Czas jednak robi swoje i pomimo coraz to nowszych modernizacji kolejni użytkownicy zaczynają się rozglądać za czołgiem następnej generacji. W teorii naturalnym następcą Leopardów miał być francusko-niemiecki MGCS, niespodziewanie jednak pojawiły się informacje, że Niemcy będą pracować nad kolejnym typem nowego czołgu razem z Hiszpanią, Szwecją i Włochami. Czy to definitywne podzwonne dla MGCS?
Informację o nowym europejskim konsorcjum czołgowym podał 6 września niemiecki dziennik gospodarczy Handelsblatt, powołując się na nieujawnione źródła w przemyśle i polityce. Porozumienie podpisano rzekomo w ostatnich dniach. Główną rolę w nowym konsorcjum odgrywają, co nie jest zaskoczeniem, Krauss-Maffei Wegmann (KMW) i Rheinmetall. Partnerami są Saab, Leonardo i niewymieniona z nazwy hiszpańska firma.
Konsorcjum, już nazywane w niemieckich mediach „sojuszem czołgowym” (Kampfpanzer-Allianz), chce ubiegać się o finansowanie z Europejskiego Funduszu Obrony. W grę ma wchodzić trzycyfrowa liczba w milionach euro. Nie wiadomo też, czym nowy czołg będzie: zupełnie nowym projektem czy może kolejną mutacją Leoparda 2, w założeniach podobną do KF51 Rheinmetalla.
Gazeta usiłowała potwierdzić te rewelacje oficjalnie, nic jednak nie uzyskała. KMW i Rheinmetall odmówiły komentarza, niemieckie ministerstwo obrony nie zajęło stanowiska. Również strona francuska, kancelaria prezydenta i resort obrony nie wypowiedziały się na ten temat.
Czarne chmury
Wydawało się, że już osiągnięto porozumienie, które rozpędzi czarne chmury zbierające się nad MGCS niemal od samego początku projektu. 10 lipca na spotkaniu w Berlinie ministrowie Boris Pistorius i Sébastien Lecornu ogłosili przejście projektu z fazy dyplomatycznej do fazy operacyjnej. Na 22 września zaplanowano kolejne spotkanie na szczeblu ministerialnym, tym razem we francuskiej bazie sił powietrznych w Évreux na wschód od Paryża. Dowódcy niemieckich i francuskich wojsk lądowych mają tam przedstawić wspólny dokument dotyczący wymagań stawianych przed MGCS. Przyszłość czołgu ma być omawiana na zaplanowanym na początek października niemiecko-francuskim spotkaniu międzyrządowym.
Porozumienie i wzajemne pochwały wymieniane przez Pistoriusa i Lecornu mogły być jednak ciszą przed burzą. Zresztą niemiecki minister obrony na lipcowym spotkaniu jasno zaznaczył, że KNDS, czyli KMW i Nexter, oraz Rheinmetall będą mogły przedstawić dwa konkurencyjne systemy, wykorzystujące wspólne podwozie i wieżę. Finalny wybór może dotyczyć nie jednego, lecz obu proponowanych rozwiązań, zależnie od potrzeb zamawiającego. Oznacza to, że ostatecznie opracowany w ramach MGCS czołg podstawowy może pojawić się w dwóch wariantach – francuskim i niemieckim.
Miało to być salomonowe wyjście godzące sprzeczne wymagania Heer i Armée de terre, ale nie tylko. W czerwcu w wywiadzie dla tygodnika Spiegel prezes KNDS Frank Haun narzekał, że projekt został wstrzymany z powodu sporów o główne uzbrojenie czołgu. Francuzi preferują swoją armatę ASCALON kalibru 140 milimetrów, natomiast w Niemczech lobby opracowanej przez Rheinmetalla armaty gładkolufowej Rh 130 L/51 kalibru 130 milimetrów trzyma się mocno.
Die neue 130mm Panzerkanone von #Rheinmetall – für die militärischen Herausforderungen kommender Dekaden pic.twitter.com/tB8TP98UDq
— Rheinmetall (@RheinmetallAG) October 17, 2019
Dalsze problemy dotyczą terminu wprowadzenia MGCS do służby. Przy obecnym tempie prac planowany termin rozpoczęcia dostaw w latach 2035–2040 jest nierealny. Nowe czołgi będą dostępne najwcześniej w roku 2040. Z drugiej strony Pistorius naciska, by MGCS był gotowy już w roku 2035. Do tego wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę wzrosły zamówienia na Leopardy 2, do grona użytkowników najpopularniejszego czołgu trzeciej generacji mają niedługo dołączyć Włochy. Zdaniem Susanne Wiegand, szefowej producenta przekładni Renk, już teraz skala zamówień na Leopardy jest tak duża, że uruchomienie produkcji MGCS w planowanym terminie może okazać się trudne.
Przesunięcia czasowe są istotne z punktu widzenia potencjalnych klientów eksportowych. Pierwsze dostawy trafiać będą do niemieckich i francuskich wojsk lądowych, inni będą musieli poczekać jeszcze kilka lat. Wysoce prawdopodobna niemożliwość dostarczenia MGCS w zakładanym terminie to punkt wyjścia dla krytyki całego projektu przez prezesa Rheinmetalla Armina Pappergera. Regularnie podkreśla on w mediach, że nowoczesne czołgi są potrzebne teraz, a nie w 2040 roku, i powątpiewającego, czy projekt MGCS w ogóle zostanie zrealizowany.
W Niemczech kolejnym punktem dla krytyki MGCS są koszty programu. W tym roku Niemcy mają wydać na ten cel łącznie 83,5 miliona euro, a pieniądze te mają pochodzić z liczącego 100 miliardów euro specjalnego funduszu na dozbrojenie Bundeswehry (Sondervermögen). Wywołuje to zrozumiałe niezadowolenie, pieniądze z funduszu miały iść na zakup uzbrojenia potrzebnego „tu i teraz”, a nie na projekty badawczo-rozwojowe.
Handelsblatt zastanawiał się, czy rosnące koszty nie pogrzebią MGCS. Co ciekawe, artykuł na ten temat opublikowano 4 września, zaledwie dwa dni przed ujawnieniem informacji o zawiązaniu konkurencyjnego sojuszu czołgowego. Głos w sprawie zabrał też Andreas Schwarz, deputowany SPD, członek parlamentarnych komisji budżetowej i obrony. W zamieszczonym na Twitterze poście wezwał do dalszego inwestowania w rozwój Leoparda 2 i tylko w niego. Zdaniem Schwarza Leo 2 to sprawdzony sprzęt, a to oszczędza czas, pieniądze i nerwy.
Als Haushälter für den Verteidigungsetat der #Bundeswehr kann ich nur sagen.
Wir haben mit dem #Leo2 ein erprobtes Gerät.
Das sollte man weiterentwickeln und dafür investieren.
Spart Zeit, Geld und Nerven!
Und wir wissen was wir haben! #MGCS https://t.co/ZecDFnyX7i— Andreas Schwarz (@Schwarz_MdB) September 4, 2023
We Francji także regularnie wraca pomysł samodzielnego opracowania nowego czołgu. Podczas debaty w senacie nad ustawą o programowaniu wojskowym na lata 2024–2030 pojawił się pomysł rozpoczęcia prac nad czołgiem roboczo określonym Leclerc Mk3, został jednak szybko odrzucony. Jak już pisaliśmy, Francji zostały dwie opcje: opracowanie czołgu przejściowego, który cały czas pozostaje w sferze dyskusji, lub zakup francusko-niemieckiego EMBT (Euro Main Battle Tank), będącego hybrydą podwozia Leoparda 2A7V i wieży Leclerca.
Chciani/niechciani partnerzy
Kolejnym problemem MGCS było podejście do dołączenia nowych partnerów do projektu. Francja słusznie obawiała się wejścia Rheinmetalla i od tamtej pory blokowała wszelkie próby poszerzenia grona uczestników. W tej grupie były między innymi Włochy i Belgia. Szwecji i Wielkiej Brytanii udało się uzyskać status obserwatora, który niewiele za sobą niósł. Niespodziewanie w ostatnich tygodniach Paryż zaczął zabiegać o włączenie Rzymu.
KNDS' Euro Main Battle Tank (EMBT) pic.twitter.com/i3OTeGnI54
— Jon Hawkes (@JonHawkes275) August 23, 2022
Zastanawialiśmy się wtedy, czy nie jest to wybieg strony francuskiej, mający wzmocnić jej pozycję względem Niemiec. Jeżeli jednak rewelacje Handelsblatt są prawdziwe, równie dobrze mogła być to próba odciągnięcia Rzymu od Kampfpanzer-Allianz i podtrzymania MGCS przy życiu. Nie wiadomo, jakie warunki partnerstwa Niemcy zaoferowali Brytyjczykom, Szwedom i Włochom. Można jednak przypuszczać, że w tym gronie wymagania wobec nowego czołgu są bardziej zbieżne niż w przypadku Niemiec i Francji.
Czy zatem MGCS podzieli los innych niemiecko-francuskich projektów, takich jak morski samolot patrolowy MAWS, system artyleryjski CIFS czy wcześniej FEFA (który ostatecznie stał się Eurofighterem, podczas gdy Francja samodzielnie opracowała Rafale’a)? Być może przekonamy się w najbliższych tygodniach.
Zobacz też: Zmarł Robert Hanssen – radziecki kret w FBI