Zmieniają się koncepcje prowadzenia walki amerykańskiej marynarki wojennej. Tak samo zmianom ulegają jej oczekiwania wobec bezzałogowców. Po zwalczaniu małych jednostek nawodnych i wojnie minowej kolejnym zadaniem wiropłatów MQ-8C Fire Scout ma być namierzanie celów dla okrętów.
Jeszcze w ubiegłym roku priorytetem US Navy było wyposażenie Fire Scoutów w wyrzutnie rakiet Hydra kalibru 70 milimetrów, z których odpalane byłyby naprowadzane laserowo pociski APKWS. Miały one być idealną bronią przeciw nękającym amerykańskie okręty w Zatoce Perskiej rojom szybkich łodzi motorowych, których używa irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej.
Teraz, gdy w wizjach marynarki coraz częściej pojawiają się wzmianki o pełnoskalowym konflikcie z równorzędnymi przeciwnikami, MQ-8C ma otrzymać dodatkowe wyposażenie, w którego skład wejdą wielofunkcyjny radar AESA, sensory do wykrywania pasywnego i łącza danych o dużej przepustowości. Powinno to być tym łatwiejsze, że w porównaniu z MQ-8B jest on maszyną większą.
Wedle słów komandora Edwarda Johnsona, szefa rozwoju Fire Scouta, US Navy nie ma na razie planów rozszerzenia wachlarza uzbrojenia bezzałogowca. Ułatwi on jednak użycie nowych broni przeciwokrętowych. MQ-8C przedłużyć ma zasięg oddziaływania bojowego zarówno jednostek klasy LCS, jak i nowych fregat programu FFG(X) do blisko 500 kilometrów.
Zobacz też: AH-64 przeciwko irańskim łodziom motorowym?
(usni.org; na fot. MQ-8C na pokładzie LCS-a USS Coronado typu Independence)