Amerykańskie wojska lądowe i korpus piechoty morskiej zamierzają w ciągu najbliższych lat wprowadzić do służby kilka nowych robotów. Paradoksalnie największą przeszkodą na drodze robotyzacji jest wojskowa biurokracja.

Po zarzuceniu programu robota-muła LS-3 powraca koncepcja robota towarzyszącego drużynie piechoty i przenoszącego zaopatrzenie oraz broń. Wojska lądowe prowadzą obecnie testy Squad Multi-Purpose Equipment Transport (S-MET), który ma wejść do służby w 2019. Robot ma działać w trybach: autonomicznym, półautonomicznym i zdalnego sterowania. Z kolei Marine Corps już zamówił dwadzieścia dziewięć Multipurpose Unmanned Tactical Transport (MUTT) o ładowności około 300 kilogramów. Po doświadczeniach z LS-3 w opu wypadkach zrezygnowano z koncepcji robota kroczącego na rzecz układu kołowego.

Amerykanie nie ukrywają zaniepokojenia wywołanego rosyjskimi pracami nad robotami bojowymi. Naprzeciw nieokreślonym jeszcze oczekiwaniom wojskowych wyszły firmy Millrim and QinetiQ North America, oferując modułowy lądowy pojazd bezzałogowy Titan (na zdjęciu). Sami twórcy określają go jako platformę na gąsienicach, na której można zamontować dosłownie wszystko.

Tymczasem w Pentagonie ku końcowi zbliżają się prace na koncepcją operacji, taktyki oraz procedur wykorzystania robotów przez piechotę. Zdaniem producentów właśnie bezwład wojskowej biurokracji jest głównym problemem stojącym na przeszkodzie operacyjnego wykorzystania pojazdów bezzałogowych. Armia zwyczajnie nie nadążają za rozwojem technicznym, a procedury przetargowe są pomyślane pod kątem wielomiliardowych kontraktów i nie uwzględniają stale spadających kosztów budowy robotów.

(defenseone.com; fot. materiały prasowe Milrem)