Podczas konferencji Sea-Air-Space koncern Northrop Grumman ujawnił makietę pocisku manewrującego nowego typu. Ma to być broń precyzyjna o dużym zasięgu i wysokiej prędkości, potencjalnie nadająca się do integracji z samolotami oraz wyrzutniami okrętowymi i lądowymi. Poza tym nie wiadomo jednak praktycznie niczego z wyjątkiem szczegółów, które można wywnioskować z samej makiety. Nowy pocisk – określony jako Maritime Strike, co sugeruje, że jest przeznaczony do zwalczania okrętów, ale potencjalnie także celów lądowych w strefie przybrzeżnej – zaprezentowano wraz z antyradiolokacyjnym AGM-88G AARGM‑ER.

Joseph Trevithick z The War Zone zwraca uwagę, że Northrop niedawno ogłosił podjęcie współpracy z Raytheonem w sprawie opracowania innego pocisku – DeepStrike-Extended Range. Oczywiście nie pierwszy raz spotykamy się z tą nazwą. Pierwotny DeepStrike powstawał z myślą o wojskach lądowych w ramach programu Precision Strike Missile (PrSM).

Pod szyldem PrSM kryje się jednak bardziej ambitny i długofalowy program, którego kolejny element – PrSM Increment 4 lub Long Range Maneuverable Fires – ma oferować dużo większy zasięg i stosować napęd „nowej generacji”. Zarówno Northrop z Raytheonem, jak i Lockheed Martin (jego wizualizacja LRMF na ilustracji tytułowej) będą starały się znaleźć sposób na przekroczenie magicznej granicy tysiąca kilometrów.



Możliwe, że makieta pokazana w trakcie konferencji Sea-Air-Space to jakiś odprysk prac nad przyszłym LRMF. Być może to po prostu wojskowy odpowiednik samochodu koncepcyjnego, mający niezobowiązująco unaocznić potencjalne kierunki rozwoju broni tej klasy.

Wystawienie go razem z AARGM‑ER pozwala zauważyć ciekawą zbieżność. Pod względem konstrukcyjnym oba pociski mają jedną wyraźnie widoczną cechę wspólną: parę „płetw” ciągnących się wzdłuż niemal całego korpusu, mających stabilizować pocisk w locie i dodawać siły nośnej. Maritime Strike ma jednak tylko trzy powierzchnie sterowe wokół dyszy silnika. Co do napędu wiadomo zaś tylko tyle, że pocisk będzie dysponować odrzutowym silnikiem marszowym, gdyż w dolnej części korpusu znajduje się wlot powietrza.

Kształt wlotu – zaostrzony, z dolną krawędzią wystawioną „pod prąd” ruchu powietrza – kojarzony jest na ogół z pojazdami hipersonicznymi (to tak zwany wlot ze sprężaniem zewnętrznym). Jeżeli nowy pocisk faktycznie ma być napędzany silnikiem strumieniowym (ramjet) lub silnikiem strumieniowym z naddźwiękową komorą spalania (scramjet), konieczne będzie również zastosowanie rakietowego członu startowego, który rozpędzi pocisk do prędkości, przy której silnik strumieniowy osiągnie odpowiednią wydajność.



Koncern nie chce też zdradzić niczego na temat naprowadzania pocisku. Brak wizjera w części nosowej wskazuje na użycie radiolokatora, być może połączonego z naprowadzaniem za pomocą GPS lub nawigacją inercyjną, co umożliwi mu rażenie celów lądowych.

Jak dowiedział się TWZ, projekt nie jest realizowany na zamówienie ani z amerykańskich sił zbrojnych, ani z zagranicy. A przede wszystkim nie jest powiązany z programem hipersonicznej broni przeciwokrętowej HALO (Hypersonic Air Launched Offensive Anti-Surface), w którym konsorcjum Northrop/Raytheon otrzymało jeden z kontraktów na prace badawczo-rozwojowe. Drugi przypadł oczywiście Lockheedowi.

Jak wskazuje nazwa, HALO będzie pociskiem odpalanym przez samoloty. Lockheed na wszystkich grafikach reklamowych w roli nosiciela pokazywał swojego F-35C, ale z pewnością w planach jest także integracja z samolotem bojowym nowej generacji F/A-XX, a niewykluczone, że również z Super Hornetami, które przecież mają przed sobą jeszcze ze dwie dekady służby.



HALO ma być krokiem naprzód w stosunku do istniejącego pocisku AGM-158C LRASM, podobnie jak LRMF będzie krokiem naprzód w stosunku do pierwszego wariantu PrSM. Istnieje obawa, że klasyczne pociski przeciwokrętowe, nawet sea skimmery poruszające się tuż nad powierzchnią wody, nie będą w stanie nawet dotrzeć do celu, nie mówiąc już o zadaniu mu ciosu eliminującego z walki. LRASM jest oparty na lotniczym pocisku manewrującym JASSM-ER. Cechuje się wysoką precyzją i konstrukcją o obniżonej wykrywalności, ale jego piętą achillesową jest niewielka – poddźwiękowa – prędkość.

Z drugiej strony trzeba mieć na uwadze, że sama prędkość jeszcze o niczym nie przesądza. Wielokrotnie pisaliśmy o kwestii obrony przed bronią hipersoniczną i zwracaliśmy uwagę, że hipersoniczne pociski przeciwokrętowe są znane już od lat 70. Do tej klasy zalicza się na przykład radziecki Ch-15. Pocisk ten jednak dolatuje do celu na wysokości około 40 tysięcy metrów, toteż nie stanowi dużego wyzwania dla okrętów dysponujących systemem Aegis i pociskami rodziny Standard. Dlatego pociski takie jak HALO będą zdolne do poruszania się na bardzo małej wysokości i wykonywania gwałtownych (proporcjonalnie do prędkości, rzecz jasna) manewrów, aby zmylić systemy samoobrony.

Zobacz też: Czy UE powinna uznać Pasdaranów za organizację terrorystyczną?

Lockheed Martin