Toczona w Niemczech dyskusja o uzbrojeniu dronów będących na wyposażeniu Bundeswehry może fatalnie wpłynąć na współpracę Niemiec z Francją w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego. Bezzałogowce są jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej obaw i zastrzeżeń zgłaszanych przez Paryż. Wiele zależy od wyniku zaplanowanych na jesień tego roku wyborów parlamentarnych i tego, kto zostanie koalicjantem chrześcijańskich demokratów z CDU.

Współtworzący rządzącą wielką koalicję socjaldemokraci z SPD w grudniu ubiegłego roku zdecydowanie opowiedzieli się przeciwko uzbrajaniu dronów, co jest dla nich jednoznaczne z brakiem zgody na „zabijanie za pomocą joysticka”. Tymczasem Bundeswehra nalega na jak najszybsze umożliwienie dronom rodziny Heron wykonywania zadań uderzeniowych. Doświadczenia misji w Afganistanie i Mali wykazały, że bezzałogowce są w stanie zapewnić wsparcie oddziałom naziemnym znacznie szybciej niż samoloty załogowe. W przypadku nagłego kontaktu bojowego z przeciwnikiem liczy się każda minuta, a brak możliwości udzielenia pomocy walczącym towarzyszom broni fatalnie wpływa na morale operatorów dronów.



Takie argumenty nie przemawiają do większości kierownictwa SPD. Postrzegają oni drony bojowe jako niemoralne i obawiają się, że wraz z wprowadzeniem takiego sprzętu zwiększy się nacisk sojuszników na udział Niemiec w operacjach stricte bojowych, a nie – jak do tej pory – pomocniczych. Ale wśród socjaldemokratów nie ma jedności.

– Rzeczywistość misji naszych żołnierek i żołnierzy nie ma absolutnie nic wspólnego z grami wideo, mówienie o zabijaniu za pomocą joysticka jest po prostu nie na miejscu – mówi podpułkownik rezerwy Anne Bressem, działaczka SPD z Turyngii. – Ktokolwiek wysyła żołnierzy na misje zagraniczne, musi ich jak najlepiej chronić.

Dyskusja nad uzbrojonymi dronami toczy się w Niemczech już od kilku lat, jednak siły zbrojne zaczęły w ubiegłym roku naciskać na szybkie rozstrzygnięcie. Dwa kluczowe powody to pozyskanie izraelskich dronów Heron TP i doświadczenia wojny w Górskim Karabachu, która jednoznacznie pokazała kluczową rolę, jaką uzbrojone bezzałogowce odgrywają na współczesnym polu walki.



Tutaj na scenę wchodzi Eurodron, rozwijany wspólnie przez Niemcy, Francję, Włochy i Hiszpanię. Już w opublikowanych w roku 2010 wymaganiach wobec tej konstrukcji Bundeswehra wskazała, że oprócz misji rozpoznawczych chce także zdolności do wykonywania zadań bojowych, w tym zapewnienia szybkiego i precyzyjnego wsparcia dla jednostek naziemnych. Zważywszy na fakt, że niemiecki oddział Airbusa jest jednym z głównych wykonawców Eurodrona, problemy stwarzane przez SPD mogą negatywnie odbić się na całym programie.

Makieta Eurodrona na ILA 2018.
(DeffiSK, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Więcej powodów do zmartwień Paryż znajduje jednak w programie myśliwca następnej generacji FCAS. Już na samym początku prac, w roku 2018, obie strony stawiały sobie nawzajem zarzuty. Niemcy obwiniali Francję o traktowanie ich tylko jako źródła pieniędzy, a nie różnorzędnego partnera. Z kolei Francuzi obawiają się, że restrykcyjne niemieckie przepisy dotyczące eksportu uzbrojenia utrudnią sprzedaż FCAS do innych państw, w tym tradycyjnych francuskich klientów na Bliskim Wschodzie. Z powodu łamania praw człowieka niemiecka lewica usiłowała bezskutecznie zablokować eksport uzbrojenia chociażby do Arabii Saudyjskiej.



Z punktu widzenia Francji problem staje się jeszcze poważniejszy, zważywszy że głównym wykonawcą w pracach nad bezzałogowym lojalnym skrzydłowym dla FCAS jest znowu niemiecki oddział Airbusa. Zakładana duża autonomiczność tego drona i stawiany przed nim szeroki wachlarz zadań bojowych znacząco wykracza poza „zabijanie za pomocą joysticka”.

Te same obawy dotyczą również czołgu następnej generacji MGCS, francusko-niemieckiego samolotu patrolowego i europejskiego taktycznego pocisku balistycznego, odpowiednika amerykańskiego ATACMS. Trudno oczekiwać, aby po zainwestowaniu wielu miliardów euro Francja po prostu wycofała się ze wspólnych programów, jeżeli jednak Niemcy nadal będą znajdować się w decyzyjnym bezwładzie, Paryż może położyć większy nacisk na współpracę z mniej problematycznymi partnerami, takimi jak Wielka Brytania czy Włochy.

Wobec spadającej popularności SPD wśród niemieckich wyborców jest mało prawdopodobne, aby partia ta po następnych wyborach była atrakcyjnym partnerem koalicyjnych dla chadeków. W tej roli pojawiają się odzyskujący znaczenie Zieloni. O ile jednak opowiadają się oni za ostrzejszą polityką względem Rosji i Chin, o tyle w sprawach wojskowych są podzieleni i trudno przewidzieć, w którą stronę pójdzie stanowisko partii.

Zobacz też: Wraca temat rosyjskich baz na Kubie i w Wietnamie

(nzz.ch, spiegel.de)

Bundeswehr / Lars Koch