Chińskie siły zbrojne kontynuują produkcję promujących je filmów akcji. Chińczycy korzystają z najlepszych hollywoodzkich wzorców, chociaż jeszcze nie udaje im się osiągnąć rekordowych zysków.

Jesienią ubiegłego roku na ekrany kin wszedł Kōng tiān liè (Podniebny łowca, bardziej znany pod angielskim tytułem Sky Hunter) wyprodukowany przez chińskie siły powietrzne. Sukcesu pozazdrościła lotnikom marynarka wojenna, która postanowiła nakręcić film o komandosach piechoty morskiej. Jest to też pierwszy film, w którego produkcję zaangażowała się flota; na ekranie widać między innymi fregatę Linyi typu 054A i okręt desantowy typu 071. Reżyserem Hóng hǎi xíng dòng (Operacja Morze Czerwone, za granicą obraz jest promowany pod angielskim tytułem Operation Red Sea) jest Dante Lam.

Film jest sequelem Méigōnghé xíng dòng (Operacja Mekong) Lama z roku 2016. Fabuła nie jest oryginalna, powtarza schemat znany z Podniebnego łowcy. W państwie Yewaire, inspirowanym Jemenem, terroryści porywają obywateli Chin. Niejako przy okazji pracują nad brudną bombą. Znajdujący się u wybrzeży Yewaire zespół chińskiej floty zwalczający somalijskich piratów wysyła oddział komandosów Jiāolóng („Dumny smok”, wzorowany na autentycznym oddziale specjalnym marynarki wojennej Hǎilóng, „Morski smok”). Kiedy ratunek dociera do zakładników padają słowa: „Nie bójcie się, jesteśmy z chińskiej marynarki wojennej” – ale to dopiero początek dramatycznych wydarzeń.

Fabuła filmu jest luźno inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z roku 2015, kiedy chińskie okręty uczestniczyły w ewakuacji cywili z ogarniętego wojną Jemenu.

Największym zaskoczeniem jest scena po napisach końcowych. Po Morzu Południowochińskim płynie silny zespół chińskiej marynarki wojennej. Nagle pojawiają się obce okręty, najwyraźniej niszczyciele typu Arleigh Burke. Z megafonów pada wówczas ostrzeżenie: „Uwaga. Tu chińska marynarka wojenna. Zawróćcie. To są chińskie wody”.

Zobacz też: Nowy klip rekrutacyjny USMC jak film sensacyjny

(usni.org)

Bona Film Group