Brytyjskie ministerstwo obrony potwierdziło ogłoszone wcześniej plany dotyczące trzydziestu RAF-owskich Typhoonów z serii Tranche 1. Maszyny zostaną skanibalizowane na części dla młodszych egzemplarzy, a te komponenty, które nie nadają się do ponownego wykorzystania, będą zutylizowane. Tym samym resort zdementował spekulacje o możliwym przedłużeniu służby najstarszych Typhoonów.

Przed Bożym Narodzeniem parlamentarzysta z Partii Pracy Clive Lewis skierował pytanie do resortu obrony o liczbę Typhoonów Tranche 1 wycofanych ze służby i/lub przekazanych Ukrainie. James Cartlidge, odpowiadający w ministerstwie za przetargi i zakupy, odpowiedział, że od lutego 2022 roku nie skreślono ze stanu ani jednego Typhoona Tranche 1 i żadnego też nie odstąpiono Kijowowi. Cartlidge podkreślił, że maszyny te wciąż są objęte programem Reduce to Produce zakładającym demontaż wszystkich zdatnych komponentów w celu dodania ich do zapasu części zamiennych.



Seria Tranche 1 obejmowała samoloty przeznaczone do osiągnięcia wstępnej gotowości operacyjnej. Są to maszyny ściśle myśliwskie, przeznaczone do obrony macierzystej przestrzeni powietrznej i niezdolne do samodzielnego atakowania celów naziemnych za pomocą uzbrojenia precyzyjnego. Mogą oczywiście zrzucać bomby kierowane laserowo – do tego wystarczą stosowne węzły do podwieszenia – ale podświetlaniem celu musi się zająć ktoś inny. Egzemplarze tej serii nie są zintegrowane ani z pociskami manewrującymi Storm Shadow, ani z ppk MBDA Brimstone, ani z pociskami powietrze–powietrze Meteor.

RAF-owski Typhoon z serii Tranche 1 – ZJ912.
(Steve Lynes, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Royal Air Force posiada obecnie trzydzieści Typhoonów Tranche 1, z czego dwadzieścia w służbie liniowej i dziesięć zmagazynowanych w rezerwie. Z tych maszyn, według informacji podanych przez Cartlidge’a, dwadzieścia sześć zostanie wycofanych ze służby do końca marca 2025 roku. Ostatnie cztery pozostaną na stanie RAF-u do roku 2027 jako maszyny wyłącznie szkolne. Wydaje się, że w tym momencie ich los jest już przesądzony, ale trudno mieć stuprocentową pewność.

Plany co do tych Typhoonów już kilkakrotnie zmieniano, regularnie słychać było głosy mówiące, że pozbycie się względnie nowych myśliwców byłoby marnotrawstwem. W lutym BAE Systems zaprezentowało parlamentowi inny scenariusz: modernizację do standardu Tranche 2 lub Tranche 3. Wcześniej panowała narracja, że myśliwce w wersji Tranche 1 są na tyle odmienne – pod względem nie tylko wyposażenia, ale również konstrukcji płatowca – od późniejszych Tranche 2/3, że ich modernizacja jest niemożliwa. Jako przykład zasadności takiego kroku podano Hiszpanię. Pierwszy zmodernizowany egzemplarz przekazano hiszpańskim siłom powietrznym już w lutym 2019 roku.



Realizacja planów w ich obecnej postaci będzie oznaczała, że wiosną 2025 roku RAF będzie miał tylko 111 Typhoonów: sześćdziesiąt siedem Tranche 2 i czterdzieści Tranche 3 plus cztery niedobitki Tranche 1. Członek Izby Gmin Mark Francois sprzeciwia się tak radykalnemu cięciu floty i sugeruje, że stare Typhoony należałoby pozostawić jako rezerwę wojenną.

Brytyjskie „jedynki” będą wycofywane, mając jeszcze zapas około 40% resursu. Sprawia to, że zarówno na Wyspach, jak i poza nimi nie brak pomysłów, jak można by je zagospodarować z większym pożytkiem dla budżetu Jego Królewskiej Mości, a także dla sojuszników. W ubiegłym miesiącu pisaliśmy, że apetyt na Typhoony ma Turcja. Chodzi o aż czterdzieści maszyn z zapasów brytyjskich i hiszpańskich. Minister obrony Yaşar Güler oświadczył przed Wielkim Zgromadzeniem Narodowym (parlamentem), że trwają rozmowy nie tylko Turków z Brytyjczykami i Hiszpanami, ale także Brytyjczyków i Hiszpanów z Niemcami, tak aby skłonić tych ostatnich do dania transakcji zielonego światła.

Brytyjski Typhoon FGR.4.
(Corporal Alex Scott / UK MOD © Crown copyright 2021)

A Ukraina? Ćwierć setki maszyn (tyle byłoby do dyspozycji) w konfiguracji czysto myśliwskiej byłoby dla sił powietrznych naszych wschodnich sąsiadów ogromnym wzmocnieniem, wprawdzie wymagającym pod względem logistycznym i kosztownym w obsłudze, ale też oferującym zupełnie nową jakość w powietrzu. Szczególnie cenne byłyby ich usługi w dziedzinie walki z samolotami pociskami rodziny Gierań/Szahed. Ale oczywiście nie obyłoby się bez wyzwań.



– Są to samoloty, które nie tylko wiążą się z ogromnymi wyzwaniami co do zdolności, ale też nie można się nauczyć latać na nich w tydzień czy dwa – oświadczył kilka miesięcy temu były już sekretarz obrony Ben Wallace. – To trwa długo. Poza tym [samoloty bojowe] działają na dobrą sprawę z ekipą mechaników jak w Formule 1. Potrzebują setek mechaników i pilotów, a tego nie da się zorganizować w parę miesięcy. Nie rozmieścimy 200 członków personelu RAF-u w Ukrainie w czasie wojny.

Tyle że zastrzeżenia Wallace’a dotyczą w podobnym stopniu każdego nowoczesnego myśliwca wielozadaniowego, czy to Typhoona, czy F-16, czy Horneta. Nawet szwedzki Gripen, który doktrynalnie jest najbardziej user friendly, to skomplikowana maszyna wymagająca obsługi licznego i wykwalifikowanego personelu. Skoro sojusznicy ustalili, że Ukraina poradzi sobie z użyciem Fighting Falconów, poradziłaby sobie także z Typhoonami.

Na początku tego roku profesor Justin Bronk z think tanku RUSI nazwał hipotetyczne przekazanie Typhoonów „bardzo kosztownym gestem symbolicznym”. Jako główną przeszkodę wskazuje rosyjskie systemy przeciwlotnicze dalekiego zasięgu. Szczątkowe możliwości Typhoonów Tranche 1 w zakresie zadań powietrze–ziemia spadłyby w tym kontekście do zera. Natomiast w zadaniach powietrze–powietrze zostałyby znacznie ograniczone – Typhoony są bowiem zoptymalizowane do działania na dużych wysokościach, tymczasem zagrożenie ze strony rosyjskiej opl wymusza latanie jak najbliżej ziemi.

Zobacz też: Mjanma niezadowolona z JF-17 (podobno)

Łukasz Golowanow, Konflikty.pl