Agencja Reutera opublikowała interesujący materiał opisujący udział muzułmańskich najemników z Syrii w walce przeciwko siłom Armenii i Górskiego Karabachu. Dwóch Syryjczyków odsłoniło kilka ciekawych faktów na temat udziału w działaniach wojennych po stronie sił zbrojnych Azerbejdżanu. Rozpoczęte 27 września starcia na terenie nieuznawanej enklawy są najcięższe od 2016 roku.
Pierwsze informacje o tym, że Baku wspierają muzułmańscy bojownicy z Syrii, przekazał ambasador Armenii w Moskwie. Zdaniem Wardana Toganiana około 4 tysięcy bojowników z północnej Syrii przewieziono do Azerbejdżanu, aby wzięli udział w walce. Zdecydowanie zaprzeczył temu doradca prezydenta Azerbejdżanu İlhama Əliyeva.
Erywań podał również, że u boku żołnierzy Azerbejdżanu znajdują się tureccy eksperci wojskowi, którzy biorą udział w walkach i doradzają sojuszniczym oficerom. Turcja miała również dostarczyć drony i samoloty bojowe. Już po rozpoczęciu walk Górski Karabach podał, że nad jego terytorium zauważono drony Bayraktar TB2. Wówczas brano pod uwagę dwa rozwiązania. Albo Azerbejdżan zakupił uzbrojenie tego typu, albo Ankara zaangażowała się w działania wojenne po stronie Baku.
Producer of Turkish Bayraktar drones reposts drone strike, allegedly from Bayraktar drone, implicitly confirming Turkish participation in Azerbaijan's attacks. pic.twitter.com/CzAtOVQx2d
— William Bairamian (@Bairamian) September 27, 2020
Azerbejdżan zaprzeczył doniesieniom, a Turcja dłuższy czas wstrzymywała się od jakiegokolwiek komentarza. Niemniej jednak prezydent Recep Tayyip Erdoğan obiecywał wsparcie dla Baku.
Dwaj najemnicy cytowani przez Reutera przekazali, że rekrutują się z wspieranych przez Turcję grup rebeliantów na obszarach północnej Syrii. Do Azerbejdżanu trafili w ramach działań koordynowanych przez Ankarę. Odmówili podania danych osobowych z wiadomych względów, a Reuterowi na własną rękę nie udało się pozyskać tych informacji.
– Nie chciałem jechać, ale nie mam pieniędzy – powiedział bojownik, który walczył w Syrii dla Ahrar asz-Szam, grupy związanej z tureckimi siłami zbrojnymi. – Żyje się bardzo ciężko i biednie.
Dowództwo syryjskiej brygady zapewniło szeregowych bojowników, że za miesiąc walk będą wstanie zarobić około 1500 dolarów. Niewątpliwie za takie pieniądze każdy najemnik z Syrii, gdzie gospodarka jest w stanie zapaści, a waluta nie ma żadnej wartości. Bojownicy w Azerbejdżanie pochodzą z różnych ugrupowań i części syryjskiego terytorium, w tym Wolnej Armii Syrii z rejonu Afrinu, a także z Dżajsz an-Nukba, stowarzyszonej z tą pierwszą. Według różnych szacunków – o których mówią sami najemnicy – może ich być w rejonie walk od 700 do 1000.
Reuter podał też kolejną ciekawą informację, powołując się na przeprowadzone w poprzednim tygodniu rozmowy z najemnikami. Spodziewali się oni rozmieszczenia w tym rejonie, ale z całkiem innymi zadaniami. Mieli zajmować się ochroną obiektów i infrastruktury krytycznej, a nie brać udział w walce. Nie udało się jednak skontaktować z bojownikami, aby sprawdzić, gdzie się znajdują.
W reakcji na te doniesienia swoją wersję wydarzeń przedstawiły media tureckie, powołując się na wypowiedzi podpułkownika Anara Eyvazova, rzecznika prasowego ministerstwa obrony Azerbejdżanu. Według uzyskanych informacji wśród ofiar po stronie Armenii znajdują się najemnicy pochodzenia ormiańskiego z Syrii.
– Strona ormiańska ukrywa te informacje przed społecznością lokalną i międzynarodową – zaręczał Eyvazov.
Zobacz też: Kreml przyznaje, że najemnicy z Rosji szkolą żołnierzy w Sudanie
(reuters.com, aa.com.tr)
Pingback: Tureccy najemnicy-dżihadyści. Wbrew celom NATO. - Euroislam()