Kiedy po raz pierwszy na światło dzienne wydostała się informacja o zniszczeniu amerykańskiego MQ-9 Reapera w spotkaniu z rosyjskimi Su-27, służba prasowa Pentagonu powiadomiła, że trwają przygotowania do ujawnienia nagrań z kamery pokładowej drona. Miały one stanowić dowód niekompetencji i nieprofesjonalnego zachowania rosyjskich pilotów, a także obnażyć kłamstwa Kremla, jakoby dron rozbił się wskutek własnych, nadmiernie gwałtownych manewrów.

Dwa dni później doczekaliśmy się. Według pierwotnego oświadczenia Amerykanów dwa Su-27, przechwyciwszy Reapera w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, najpierw zrzucały na niego paliwo i przelatywały tuż przed jego nosem, a następnie jeden z myśliwców zahaczył o jego śmigło, co sprawiło, że UAV runął do morza.



Nagranie potwierdza w gruncie rzeczy wszystko, co wcześniej czytaliśmy w komunikatach prasowych. Widzimy dwa bliskie przeloty, które najpewniej miały wytrącić drona z równowagi i skłonić operatora, aby odpuścił sobie wykonanie zadania i zawrócił. W drugim przelocie Rosjanin jednak przeszarżował i zahaczył o ogon Reapera. W 39. sekundzie filmu wyraźnie widać uszkodzone śmigło – jedna łopata jest mocno wygięta, druga wygląda, jakby była ustawiona w chorągiewkę.

EUCOM poinformował, że przerwa w odbiorze sygnału z drona – która na nagraniu trwa około dziewięciu sekund, w rzeczywistości trwała około minuty.

We wcześniejszych ujęciach widać również, że myśliwiec ma podwieszone pod skrzydłami cztery pociski powietrze–powietrze.

Przede wszystkim trzeba stwierdzić, iż oskarżenie Rosjan o niekompetencję było stuprocentowo uzasadnione. Nijak nie widać tutaj, żeby taranowanie było celowe. Wręcz przeciwnie: pilot Flankera najzwyczajniej w świecie dał ciała. Ten manewr stwarzał wysokie ryzyko uszkodzenia jego własnego samolotu; gdyby chodziło o celowe taranowanie, nie użyłby dolnej powierzchni kadłuba w okolicach silników i stateczników poziomych.

Obecnie w pobliżu miejsca, w którym rozbił się MQ-9, przebywają dwa rosyjskie okręty. Najprawdopodobniej starają się podjąć wrak z dna morza, ale to nie będzie łatwa operacja – spoczywa on na głębokości ponad 1200 metrów.

Aktualizacja (15.50): Służba prasowa USAFE-AFAFRICA opublikowała poniższą mapę, pokazującą, gdzie rozegrała się akcja. Reaper został przechwycony na południowy zachód od Krymu, około 50 mil morskich od lądu, około godziny 6.00 czasu środkowoeuropejskiego. Wynika stąd, że Flankery towarzyszyły UAV-owi przez ponad godzinę, a po zderzeniu utrzymał się on w powietrzu jeszcze ponad dwadzieścia minut.

Tymczasem prokremlowski serwis ForPost informuje, że rosyjskie okręt odnalazły wrak drona. Ma leżeć na głębokości nie ponad 1200, ale „tylko” 850–900 metrów, 60 kilometrów od Sewastopola. Podobno wykonano już oględziny za pomocą robota podwodnego.

Aktualizacja (20.50): Zadajmy sobie czysto spekulacyjne pytanie, niemające oparcia w żadnych oficjalnych komunikatach: czy Rosjanie mogli nie wiedzieć, że głowica obserwacyjna pod kadłubem Reapera obraca się w zakresie 360 stopni? Czy dlatego wykonywali manewry pod takim dziwnym kątem, a nie (co byłoby łatwiejsze) z boku na bok na tej samej wysokości?

Gdyby Reaper mógł patrzeć tylko do przodu i lekko na boki, Suchoje pozostałyby zupełnie niewidoczne. W początkowej fazie manewru byłyby ukryte poza zakresem ruchu kamery, a w końcowej między obiektywem kamery a myśliwcem znajdowałby się nos drona. Na nagraniu uchwycono by co najwyżej nieokreśloną białą smugę, która równie dobrze mogłaby pochodzić z amerykańskiego samolotu. I być może Kreml oskarżyłby Amerykanów o zniszczenie własnego UAV-a.

US European Command