Jak pisaliśmy wcześniej, w środę 21 sierpnia Ruch Huti uszkodził grecki zbiornikowiec M/V Sounion (IMO: 9312145). Atak przeprowadzony z wykorzystaniem kilku pocisków wywołał pożar, który zmusił załogę do opuszczenia statku. Jednostkę zakotwiczono na wodach międzynarodowych. Dzień później, według komunikatu EUNAVFOR-u, na statku nie był widoczny żaden pożar. Sytuacja zmieniła się 23 sierpnia, kiedy miało dojść do kolejnego ataku, skutkującego ponownym pożarem, który najprawdopodobniej trwa do teraz.
Za ponownie podpalenie Souniona odpowiadają oczywiście bojownicy Ruchu Huti, którzy weszli na pokład i podłożyli ładunki wybuchowe w kilku miejscach. Oczywiście nie mogło zabraknąć elementu propagandowego – cała akcja była nagrywana i została upubliczniona przez media ruchu. Na filmie widać bojowników przechadzających się na pokładzie statku i filmujących wnętrze. Podłożyli oni również ładunki wybuchowe, których detonacja została sfilmowana.
مشاهد اقتحام وإحراق السفينة اليونانية (SOUNION) في البحر الأحمر والتي قامت الشركة المالكة لها بإنتهاك قرار حظر الدخول إلى موانئ فلسطين المحتلة pic.twitter.com/U6U56ME759
— الإعلام الحربي اليمني (@MMY1444) August 29, 2024
To prawdopodobnie pierwszy abordaż cywilnej jednostki przez Hutich od początku kryzysu na Morzu Czerwonym i porwania samochodowca Galaxy Leader. Co prawda tym razem statku nie sprowadzono do wybrzeży Jemenu, jednak nadal możemy mówić o dużym sukcesie terrorystów. Abordaż Galaxy Leadera odbył się przede wszystkim dzięki zaskoczeniu, w momencie, kiedy świat jeszcze nie spodziewał się, co czeka Morze Czerwone w nadchodzących miesiącach.
Tym razem Ruch Huti był w stanie, mimo dwóch międzynarodowych operacji, wejść na podkład zbiornikowca stojącego na wodach międzynarodowych i zrobić cały propagandowy spektakl. Jest to zdecydowanie jedna z największych porażek Zachodu na tym akwenie, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że na pokładzie znajduje się około miliona baryłek ropy, która stanowi zagrożenie dla środowiska naturalnego.
Według Reutersa operacja odholowania zbiornikowca ma się rozpocząć w ciągu kilku dni. Jest to szczególnie istotne ze względu na doniesienia o niewielkim wycieku ropy, który miał się pojawić w ostatnich dniach.
More satellite high-resolution imagery shows new fires after Houthis placed new explosives, and a 4km long small spill coming from the stern of the ship, possible fuel oil, also seen on yesterday's @planet imagery. Naval protection is needed for salvage operation #Yemen https://t.co/JRKkYDvwfH
— Wim Zwijnenburg (@wammezz) August 30, 2024
Nie pierwszy raz mamy do czynienia z wyścigiem z czasem w celu ochrony wód Morza Czerwonego. Na początku marca na dno poszedł M/V Rubymar (IMO: 9138898), który zabrał w swoją ostatnią podróż tysiące ton nawozów. Jeszcze przed początkiem walk na Morzu Czerwonym zagrożenie dla środowiska morskiego stanowił zbiornikowiec FSO Safer, który odgrywał rolę magazynu ropy. Jednostka nie była serwisowana od początku wojny domowej, a spór o prawa własności do statku i jego ładunku utkwił w martwym punkcie. Finalnie w sprawę zaangażowała się Organizacja Narodów Zjednoczonych, która zorganizowała przepompowanie ropy i zezłomowanie wysłużonego zbiornikowca.
W ciągu minionego tygodnia walki trwały, a Amerykanom udało się zestrzelić kilka obiektów latających. Wczoraj jednak doszło do kolejnego niebezpiecznego wydarzenia. Jak donosi UKMTO, będąca komórką informacyjną podlegającą brytyjskiej marynarce wojennej, na wodach Zatoki Adeńskiej miało dojść do ataku z wykorzystaniem dwóch pocisków. Oba chybiły celu i eksplodowały w pobliżu cywilnej jednostki, której nazwa nie została wymieniona w komunikacie.
UKMTO WARNING INCIDENT 117-ATTACK-UPDATE 001#MaritimeSecurity #MarSec pic.twitter.com/WAwUvxET3D
— United Kingdom Maritime Trade Operations (UKMTO) (@UK_MTO) August 30, 2024
Atak na Souniona można uznać za jeden z największych sukcesów Ruchu Huti. Bardziej zastanawiająca jest postawa marynarek zachodnich, które najwidoczniej nie były w stanie zabezpieczyć opuszczonej jednostki. Sytuacja, w której znaleźli się Amerykanie i Europejczycy, zdecydowanie jest nie do pozazdroszczenia. Operacje „Aspides” i „Prosperity Guardian” mają za mało środków, aby zapewnić bezpieczeństwo na akwenie. Nie widać również przesłanek, które zapowiadałyby zmianę tej sytuacji.
Zniszczenie Ruchu Huti jest mało prawdopodobne, a państwa regionu z obawą patrzą na perspektywę ponownego zaognienia sytuacji w Jemenie. Najsensowniejszym rozwiązaniem wydaje się odcięcie Ruchu Huti od dostaw broni z Iranu. Takie próby już podejmowano, a walka z przemytem trwa, jej efekty wydają się jednak mizerne. Problemem są zapewne (po raz kolejny) niewystarczające środki. Co gorsza, nie wydaje się, żeby Ruch Huti miał się zmęczyć obecnymi działaniami. Iran bardzo chętnie będzie utrudniał życie Amerykanom, a sami Huti z dumą świętują sukcesy. Z drugiej strony zaprzestanie zachodnich działań na Morzu Czerwonym byłoby kompromitacją i jedynie pogorszyłoby istniejące obecnie problemy.