Program japońskich wielkich niszczycieli z systemem Aegis idzie naprzód, chociaż bez większego rozgłosu. Niedawno odbyła się pierwsza publiczna prezentacja modelu przyszłych okrętów japońskich Morskich Sił Samoobrony. Co ciekawe, eksponat był prezentowany nie przez któryś z japońskich koncernów, lecz przez Lockheeda Martina. Dlaczego tak się stało? O tym za chwilę.
Program Aegis System Equipped Vessels (ASEV, okręt wyposażony w system Aegis), zwanych ostatnio w mediach superniszczycielami, zanotował w ciągu ostatnich miesięcy kilka istotnych kamieni milowych. Przede wszystkim japońskie ministerstwo obrony podpisało kontrakty na budowę obu okrętów. Pierwszy zawarto 23 sierpnia ubiegłego roku z Mitsubishi Heavy Industries. Drugi, z korporacją stoczniową Japan Maritime United, podpisano 18 września.
MHI zbuduje prototypową jednostkę za 139,7 miliarda jenów (3,6 miliarda złotych). Kontrakt z JMU ma wartość 132,4 miliarda jenów. Ministerstwo obrony podkreśla, że nie ma mowy o żadnych różnicach w projekcie, a tym samym odmiennych specyfikacjach okrętów. Różnica ma wynikać jedynie z różnic w kupowanych częściach. Kwoty dotyczą oczywiście samej budowy niszczycieli. Resort szacuje, że łączny koszt budowy, wyposażenia i uzbrojenia pary jednostek wyniesie około 392 miliardów jenów za sztukę.
Tokio nadal podtrzymuje ambitny harmonogram. Budowa prototypu ma ruszyć jeszcze w tym roku budżetowym (kończącym się 31 marca 2026 roku), a dostarczenie Kaijō Jieitai planowane jest na rok budżetowy 2027. Drugi okręt ma zostać przekazany odbiorcy w roku budżetowym 2028.
Model of ASEV, the next generation Japanese DDG, at IDEX 25. Via "Mk18_MOD1"/Wb. pic.twitter.com/xjOWKqkst7
— Alex Luck (@AlexLuck9) February 26, 2025
31 stycznia tego roku amerykański Departament Stanu zaaprobował sprzedaż Japonii 150 pocisków SM-6 Block I. Wartość kontraktu oszacowano na 900 milionów dolarów. Pociski SM-6 mają wejść na uzbrojenie ASEV, ale będą mogły stosować je także starsze niszczyciele wyposażone w system Aegis.
Teraz możemy przejść wreszcie do roli Lockheeda Martina. Amerykański koncern jako producent radarów AN/SPY-7(V)1 odgrywa kluczową rolę w całym przedsięwzięciu. Radar dla pierwszej jednostki zaliczył pierwszy test na przełomie marca i kwietnia ubiegłego roku. We wrześniu Lockheed zaprosił grupę japońskich dziennikarzy do Rotary and Mission Systems Division w Moorestown w stanie New Jersey, by pochwalić się dalszymi postępami prac związanych z japońskimi niszczycielami.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Co amerykański koncern pokazał na wystawie IDEX 2025, a właściwie jej morskiej części NAVDEX? Zasadniczo dużego zaskoczenia nie było. Model nie odbiega wiele od wizji artystycznych prezentowanych od dwóch lat. Podobnie rzecz ma się z danymi taktyczno-technicznymi. Wyporność standardowa ma wynieść 12 tysięcy ton, pełna – około 14 tysięcy ton. Przypomnijmy, że początkowo mówiono nawet o wyporności rzędu 20 tysięcy ton. Ministerstwo obrony i Morskie Siły Samoobrony stwierdziły, że wolą mniejsze, bardziej wielozadaniowe jednostki, zamiast większych, za to wąsko wyspecjalizowanych. Obawiano się powtórki z budowy superpancerników typu Yamato: wydane zostanie mnóstwo pieniędzy na okręty, które w momencie wejścia do służby będą reprezentować już przestarzałe koncepcje.
Wielkie niszczyciele mają mieć 190 metrów długości i 25 metrów szerokości. JMU zaprojektowało siłownię w układzie CODAG, złożoną z dwóch turbin gazowych Rolls-Royce MT30 o mocy 47 500 koni mechanicznych każda i silników wysokoprężnych. Okręty mają osiągać prędkość maksymalną 30 węzłów.
Some supplementary pics taken by me pic.twitter.com/6gX0yop8p8
— Tayfun Ozberk (@TayfunOzberk) February 26, 2025
Podstawę uzbrojenia stanowić ma 128 pionowych wyrzutni w dwóch blokach po 64 komory na dziobie i rufie. Odpalane z nich będą pociski ESSM, SM-3, SM-6, pociski manewrujące Tomahawk, a docelowo także pociski Glide Phase Interceptor (GPI, Interceptor Fazy Szybowania), wyspecjalizowane w zwalczaniu pocisków hipersonicznych. Japonia uczestniczy w pracach rozwojowych nad systemem.
Na śródokręciu przewidziano miejsce dla dwóch poczwórnych wyrzutni rodzimych pocisków przeciwokrętowych typu 12. Zapewne będzie to już udoskonalona ich wersja o zasięgu zwiększonym do tysiąca kilometrów, której dostawy mają ruszyć już w roku budżetowym 2025.
Uzupełnieniem uzbrojenia rakietowego będzie armata kalibru 127 milimetrów na dziobie i dwa zestawy obrony bezpośredniej Phalanx, jeden na dziobie, drugi na dachu hangaru. Japonia pozostaje wierna Phalanxowi, chociaż przydatność tego systemu jest kwestionowana przez zwolenników systemów rakietowych, takich jak RAM i SeaRAM.
Do tej pory nie było nic odbiegającego od dotychczasowych standardów Kaijō Jieitai. Interesująco robi się dopiero przy spojrzeniu na śródokręcie. Po obu stronach drugiego komina umieszczono dwa nieznane zestawy artyleryjskie. Dimitris Mitsopoulos z Naval News wskazuje, że przypominają one zdalnie sterowane stanowiska uzbrojenia z działkami kalibru 30 milimetrów. Wcale jednak nie musi to być coś takiego.
Jak już pisaliśmy, jesienią 2023 roku japońska agencja przeprowadziła udane morskie testy małokalibrowego działa elektromagnetycznego. Próby stworzenia takiego działa pełniącego funkcję artylerii głównej na razie nie przyniosły zadowalających rezultatów, w związku z czym rozwój zaczął zmierzać w stronę artylerii przeciwlotniczej. Nie inaczej jest w Japonii, przy czym Japończycy postanowili pójść o krok dalej i zbadać możliwość wykorzystania dział elektromagnetycznych do zwalczania pocisków hipersonicznych. Wysoka prędkość pocisków wystrzeliwanych z dział elektromagnetycznych ma ułątwić przechwytywanie pocisków balistycznych i hipersonicznych.
Większa prędkość interceptorów oznacza większe szanse na przechwycenie obiektu poruszającego się z prędkością hipersoniczną, zanim ten osiągnie cel. Kolejna kwestia to szybkostrzelność. Możliwość wystrzelenia dużej liczby pocisków w krótkim czasie dodatkowo zwiększa szanse trafienia. Do tego pociski do dział elektromagnetycznych, pozbawione własnych układów napędowych i naprowadzania, będą znacznie tańsze od skomplikowanych GPI i SM-6, a co szczególnie istotne w przypadku okrętów, dzięki mniejszym rozmiarom i masie będzie można zabrać większy ich zapas.
Działa elektromagnetyczne są wymieniane jako przyszłe uzbrojenie ASEV. Na tym jednak nie koniec. Po roku 2032 niszczyciele mają otrzymać broń energii skierowanej, co w tym przypadku oznacza lasery. Prace nad takimi systemami ruszyły w Japonii już dobrych dziesięć lat temu.
Na rufie zlokalizowany jest obszerny hangar dla dwóch śmigłowców rodziny SH-60 i zapewne także bezzałogowców. Wprawdzie okręty mają otrzymać sonar kadłubowy, jednak na modelu nie widać śladu po wnękach dla wyrzutni lekkich torped. Nie oznacza to oczywiście, że ich nie będzie i że systemy ZOP będą ograniczone do śmigłowców i bezzałogowców.
Na koniec kilka słów o wyposażeniu elektronicznym. Generalnie nie odbiega ono od standardu znanego z wcześniejszych japońskich niszczycieli z systemem Aegis. Na modelu widać trzy radary podświetlania celów AN/SPG-62, na szczycie masztu znajduje się radar dozoru nawodnego AN/SPQ-9B. Ciekawostką są natomiast dwa moduły walki elektronicznej AN/SLQ-32(V)6 SEWIP Block 2. Japonia będzie pierwszym jego eksportowym użytkownikiem.