Nowy minister obrony Japonii Nobuo Kishi przedstawił w rozmowie z mediami swoje pomysły na politykę obronną kraju. Poczesne miejsce zajmuje wśród nich pozyskanie zdolności do uderzenia na wrogie bazy zagrażające bezpieczeństwu Japonii. Uzasadnieniem takiego kroku są zagrożenie stwarzane przez Koreę Północną i napięte relacje z Chinami. Minister Kishi określił pozyskanie zdolności ofensywnych przez Siły Samoobrony jako „niezbędne do ochrony kraju”.
Nie jest to w żadnym wypadku nowość. Kwestia pozyskania zdolności do uderzenia na teren przeciwnika przewija się w japońskiej debacie publicznej od lat. Dyskusja nabrała jednak rozpędu w czerwcu bieżącego roku wraz z anulowaniem budowy stanowisk systemu Aegis Ashore, odgrywających kluczową rolę w planach obrony przeciwrakietowej.
Szef resortu obrony planuje także jak najszybciej udać się do Stanów Zjednoczonych i spotkać z sekretarzem obrony Markiem Esperem, sby potwierdzić podział ról i obowiązków wynikających z sojuszu. Kishi chce dalszego pogłębienia współpracy dwustronnej, a także zwiększenia zakresu odpowiedzialności i potencjału odstraszania aliansu.
Chociaż Kishi – notabene młodszy brat dotychczasowego premiera Shinzō Abe – uznawany jest za zwolennika dalszego zwiększania wydatków na obronę, nie wszystkie jego pomysł są jastrzębie. Zapowiedział on między innymi kontynuację rozmów z Chinami w sprawie utworzenia gorącej linii umożliwiającej w sytuacjach kryzysowych komunikację między wysokimi rangą oficjelami. Plany utworzenia takiej linii ogłoszono już w roku 2015.
Kishi zamierza także usprawnić współpracę z Koreą Południową, zarówno bilateralną, jak i trójstronną z udziałem Stanów Zjednoczonych. Minister nie podał tutaj konkretów, ale najprawdopodobniej odwoływał się do porozumienia o wymianie informacji wywiadowczych, którego zerwaniem w ubiegłym roku groził Seul.
Japonia i Korea Południowa są wprawdzie sojusznikami Stanów Zjednoczonych, ale relacje między obydwoma państwami są napięte. Główną przyczyną są kwestie historyczne, ale także spór terytorialny o wyspy Dokdo/Takeshima. Waszyngton od lat stara się zacieśnić trójstronną współpracę, jednak Seul stawia opór, a Tokio wykazuje ograniczone zainteresowanie.
Zobacz też: Japoński P-1 na celowniku niszczyciela z Korei Południowej
(nikkei.com)