Amerykański sekretarz obrony James Mattis odrzucił pomysł wysłania do Afganistanu prywatnych firm wojskowych, które miałyby zastąpić amerykańskie siły zbrojne. W październiku będzie przypadała siedemnasta rocznica amerykańskiego zaangażowania się w Afganistanie.
– Kiedy Amerykanie kładą na szali wiarygodność państwa, prywatyzowanie tej sprawy nie jest najmądrzejsze – powiedział Mattis. Wcześniej pojawiały się doniesienia, że założyciel spółki Blackwater Eric Prince (skądinąd brat sekretarz edukacji Betsy DeVos) namawiał prezydenta Donalda Trumpa do zastąpienia żołnierzy najemnikami.
Większość walk na ziemi prowadzą teraz oddziały afgańskie, a Amerykanie odpowiadają głównie za wojnę w powietrzu. Do lipca amerykańscy piloci zrzucili ponad 3700 równego rodzaju bomb, a do końca roku liczba ta zapewne przewyższy 4300 bomb zrzuconych w całym 2017 roku. Zeszłoroczny wynik był najwyższy od 2012 roku. Dzięki amerykańskiemu wsparciu lotniczemu i działalności oddziałów specjalnych Afgańczykom udało się odbić z rąk talibów strategicznie położone miasto Ghazni, w którym kiedyś stacjonowali Polacy.
Sekretarz Mattis nie zgodził się z opinią, że afgańskie wojsko i policja w tym mieście się załamały. Stwierdził, że żaden z sześciu kluczowych obiektów o znaczeniu wojskowym nie został zdobyty przez talibów, którzy mogli tylko urządzać rajdy i z zaskoczenia ostrzeliwać stanowiska oddziałów rządowych. Dodał, że dowódcy polowi talibów naciskają na swoich przywódców, aby przystali na zawieszenie broni.
Zobacz też: Libia: Najemnicy lotniczy w akcji
(breakingdefense.com)