Rząd Madagaskaru ogłosił wysłanie do Toamasiny, drugiego co do wielkości miasta na wyspie, oddziału stu żołnierzy i zespołu lekarzy specjalizujących się w leczeniu chorób zakaźnych. Decyzja ma związek z pojawieniem się dużego ogniska zachorowań na COVID-19. Nieoficjalnie sytuacja jest jednak znacznie gorsza, niż utrzymują władze.
Między 21 a 26 maja odnotowano 122 nowe przypadki zakażenia koronawirusem – głównie w Toamasinie. Mieszkańcy twierdzą, że na ulicach leżą zmarli, których nikt nie chce pochować, jednak doniesienia te dementowane są przez władze Madagaskaru. Oficjalnie w kraju do 26 maja odnotowano 586 przypadków zakażenia koronawirusem i dwa zgony.
Minister kultury i łączności Lalatiana Rakotondrazafy oświadczyła, że rolą wojska ma być nadzór nad przestrzeganiem nakazów związanych z zaostrzeniem reżimu sanitarnego. Dotyczy to między innymi obowiązku noszenia maseczek zakrywających usta i nos. Zespół lekarzy ma sprawdzić, czy odnotowany wzrost liczby zgonów w prowincji ma związek z pandemią czy na wyspie pojawiła się całkiem nowa choroba.
Zmagania Madagaskaru z pandemią odbiły się szerokim echem w Afryce, po tym jak władze wyspy oświadczyły, że odkryto ziołowy napar mający nie tylko leczyć COVID-19, ale również chronić przed zakażeniem wirusem. Napój z bylicy (Artemisia) był promowany przez prezydenta Andry’ego Rajoelinę podczas szczytu Unii Afrykańskiej jako afrykańskie lekarstwo na pandemię. Bylicowa herbata jest wykorzystywana przy terapii chorych na malarię, jednak jej skuteczność w walce z COVID-19 nie została udowodniona, a WHO sceptycznie podchodzi do madagaskarskich twierdzeń.
Zobacz też: COVID-19 wpływa na gotowość operacyjną S-400
(thenewdawnliberia.com, voanews.com)