Co najmniej dwa pociski rakietowe, prawdopodobnie kalibru 122 milimetry, uderzyły dziś w posterunek misji pokojowej UNIFIL we wsi Szama (numer UNP 2-3) w południowym Libanie. Rannych zostało czterech włoskich żołnierzy, nie bezpośrednio wskutek eksplozji, ale od odłamków roztrzaskanego szkła. Życiu Włochów nie zagraża niebezpieczeństwo.

Wiadomo, że jeden pocisk uderzył bezpośrednio w schron, drugi zaś – tuż przy budynku używanym przez międzynarodową policję wojskową. Ta druga eksplozja wywołała również pożar budynku. Włosi wszczęli dochodzenie w tej sprawie. Włoski minister spraw zagranicznych Antonio Tajani oświadczył już, że pierwsze dostępne informacje wskazują na winę Hezbollahu.

Jeśli na placówkę faktycznie spadły pociski rakietowe, trudno się spodziewać innych wniosków, Cahal bowiem zasadniczo nie używa takiej broni. Dysponuje wprawdzie pociskami tego kalibru, oznaczonymi AccuLAR-122, ale byłoby to najpewniej ich pierwsze użycie w tej wojnie. Tymczasem dla Hezbollahu pociski rakietowe standardowego sowieckiego kalibru 122,4 milimetra (stosowanego między innymi w wyrzutniach BM-21 Grad) to wręcz podstawowe uzbrojenie. A ich celność jest na ogół bardzo niska.

– Po raz kolejny powtarzam, że takie ataki są nie do przyjęcia, oraz ponawiam wezwanie do stron walczących, aby zapewniły nieprzerwane bezpieczeństwo żołnierzy UNIFIL‑u i szybko zidentyfikowały osoby odpowiedzialne – powiedziała premierka Włoch Giorgia Meloni.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w lutym.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

3%

Był to już trzeci incydent tego rodzaju w posterunku w Szamie. 19 listopada spadło tam aż pięć pocisków rakietowych, które jednak nie wyrządziły nikomu krzywdy, choć spowodowały poważne straty w jednym z warsztatów. Cztery dni wcześniej w bazę uderzył pocisk artyleryjski kalibru 155 milimetrów.

Zarazem już po raz drugi w ciągu niespełna dwóch miesięcy mamy do czynienia z incydentem, który kończy się obrażeniami u włoskich błękitnych hełmów. 11 października doszło do dwóch eksplozji w bazie w An‑Nakurze, gdzie znajduje się dowództwo misji pokojowej. Ranni zostali dwaj Włosi znajdujący się na wieży obserwacyjnej. Dzień wcześniej izraelski czołg Merkawa otworzył ogień do wieży obserwa­cyj­nej w An‑Nakurze i spowodował obrażenia u dwóch indonezyjskich żołnierzy.

Sytuacja ta wzbudziła szczególne oburzenie we Włoszech, i to nie tyko dlatego, że chodziło o żołnierzy z Półwyspu Apenińskiego. Na przestrzeni całej historii misji ONZ w Libanie to właśnie Włosi delegowali tam najwięcej żołnierzy, a obecnie stanowią drugi największy kontyngent (ponad tysiąc osób) po Indonezyjczykach. Od blisko dwudziestu lat jest też przyjęte, że włoski oficer dowodzi lądowymi pododdziałami operacyjnymi UNIFIL‑u. W związku z tym izraelski ambasador w Rzymie został wezwany na dywanik do ministerstwa obrony. Z kolei ambasador Indonezji przy ONZ oskarżył Izrael o stawianie się ponad prawem i zastraszanie społeczności międzynarodowej.

Po dzisiejszym ataku włoski minister obrony Guido Crosetto zapowiedział, że zaapeluje do ministrów obrony Izraela i Libanu, aby żadna z walczących stron nie używała żołnierzy sił pokojowych w charakterze żywych tarcz.

Naloty i ppk

Hezbollah podjął dziś kilka prób ataku na Izrael za pomocą zarówno dronów, jak i niekierowanych pocisków rakietowych. Do pierwszej doszło już nad ranem, kiedy odpalono pięć pocisków w stronę Hajfy. Między 17.00 a 18.00 czasu lokalnego w kierunku Zachodniej Galilei i Hajfy pomknęło kolejnych 30 pocisków. Część z nich została przechwycona, inne spadły z dala od zabudowań. Wiadomo o powierzchownych uszkodzeniach kilku budynków, ale nikomu nic się nie stało. Oprócz tego izraelska obrona przeciwlotnicza strąciła kilka dronów.

Rano służba informacyjna Cahalu wydała komunikat wzywający do ewakuacji osoby przebywające w określonych budynkach w południowym Bejrucie oraz miejscowościach opodal Tyru. Około godziny 17.00 czasu lokalnego Chejl ha-Awir zbombardował trzy budynki w Bejrucie. Dwukrotnie, około godziny 16.00 i 18.40, izraelskie samoloty zniszczyły także kilka celów w Tyrze, zidentyfikowanych jako stanowiska dowodzenia czy składy uzbrojenia wykorzystywane przez hezbollahowską dywizję „Aziz”.

Bilans ofiar dzisiejszych nalotów jeszcze nie jest znany. We wczorajszych uderzeniach – według libańskiego ministerstwa zdrowia – zginęły aż 62 osoby, a 111 zostało rannych. Łącznie od 8 października 2023 roku w wojnie Hezbollahu z Izraelem zginęło w Kraju Cedrów 3645 osób, a rannych zostało ponad 15 tysięcy. Niestety dane te nie czynią rozróżnienia między bojownikami Hezbollahu a niewinnymi cywilami.

Tymczasem żołnierze izraelskiej 7. Brygady Pancernej, działającej we wschodniej części pasa granicznego, zajęli jedno ze stanowisk używanych przez bojowników Hezbollahu do odpalania przeciwpancernych pocisków kierowanych. Przez niemal cały miniony rok to właśnie ppk, a nie niekierowane pociski rakietowe zwane w Izraelu „Katiuszami” (z oczywistych względów), stanowiły najczęściej używany środek rażenia. Wpłynęła na to bliskość przygranicznych kibuców w połączeniu z precyzją oferowaną przez ppk. Tym razem Izraelczycy odkryli tam (już po raz drugi w ciągu kilku dni) rosyjskie ppk Korniet.

Oczywiście powiązania Hezbollahu z Rosją via Iran nie powinny nikogo zaskakiwać. Są to jednak pierwsze dowody na obecność w Libanie tej stosunkowo nowej rosyjskiej broni (wprowadzonej do służby w samej końcówce lat 90.) w dużej ilości. Wyrzutnie te najpewniej trafiły w ręce Partii Boga z Syrii, gdzie Rosja dostarczała je siłom rządowym Baszszara al-Asada. Wcześniej spekulowano, że Hezbollah skombinował sobie co najwyżej kilka wyrzutni i pocisków.

Jak informuje The Wall Street Journal, niektóre odnalezione pociski wyprodukowano zaledwie cztery lata temu. Był izraelski ambasador w Rosji Arkadij Mil-Man w rozmowie z WSJ zwraca uwagę, że aby Państwo Żydowskie mogło mówić o sukcesie w Libanie, musi uniemożliwić Hezbollahowi ponowną rozbudowę potencjału bojowego w takim stopniu, w jakim było to możliwe poprzednio. Ale osiągnięcie tego celu będzie niemożliwe bez pomocy Kremla.

W przeszłości Izrael z powodzeniem współpracował z Rosją w kwestii syryjskiej – obecni tam Rosjanie nie przeszkadzali Chejl ha-Awir w operacjach wymierzonych w Hezbollah, a w zamian Izrael omijał Rosjan szerokim łukiem. Cała ta architektura bezpieczeństwa zaczęła się jednak walić wraz z pełnoskalową wojną w Ukrainie i zbliżeniem na linii Moskwa–Teheran.

A na koniec odnotujmy jeszcze, że dziś w Libanie obchodzone jest święto niepodległości.

SOPA Images Limited / Alamy Live News