Konkurs na wiropłat do szkolenia podstawowego pilotów amerykańskiej marynarki wojennej nabiera rozpędu. Niedługo po efektownym pojawieniu się specjalnie pomalowanego Airbusa H135 kolejny konkurent wysoko ocenia swoje szanse na zwycięstwo w przetargu. Firma Leonardo, gdyż o niej tu mowa, twierdzi, że dobrym wyborem dla US Navy mógłby być śmigłowiec jednosilnikowy.

– Zapewnimy marynarce jednosilnikową maszynę certyfikowaną do lotów według przyrządów, pierwszą od dekad, która uzyska taki certyfikat – twierdzi szef programu TH-119, Andrew Gappy. – Nie prosimy o żadne obniżenie wymagań czy taryfy ulgowe, spełnimy kompletne wymagania FAA [amerykańskiej federalnej agencji lotnictwa cywilnego] w zakresie lotów IFR.

Zdaniem Gappy’ego TH-119 jest uniwersalną maszyną, na której można będzie wykonać wszystko – od pierwszego lotu, w którym kursant uczy się wprowadzania śmigłowca w stan zawisu, po loty w trudnych warunkach pogodowych, z użyciem gogli noktowizyjnych lub ćwiczebne misje poszukiwawczo-ratownicze.

Przedstawiciel Leonardo przypomina, że godzina lotu maszyny jednosilnikowej jest zwykle o 20–25% tańsza niż w przypadku wiropłatów dwusilnikowych, a wytwarzany przez Pratt & Whitney Canada silnik PT6B daje dodatkowy margines bezpieczeństwa i opcje modernizacyjne. Podkreśla również, że śmigłowiec z jednym silnikiem jest łatwiejszy do szkolenia pilotów w lądowaniu autorotacyjnym.

– Większe zużycie podzespołów w maszynie dwusilnikowej ogranicza częstość wykonywania szkoleń z autorotacji. Spowodowane jest to wyższą masą i faktem, że dwa osobne silniki musisz przełączyć w tryb jałowy, a następnie jednocześnie uruchomić je ponownie. – mówi Gappy. – Moim zdaniem jednym z kluczowych elementów, których uczysz się w [bazie] Whiting Field jest pewność, że gdy naprawdę musisz lądować autorotacyjnie, umiesz to zrobić, bo z powodzeniem robiłeś to już wiele razy.

Zobacz też: Pierwsze lądowanie VH-92A przed Białym Domem

(verticalmag.com, leonardocompany.com)

Leonardo