Z amerykańskiej perspektywy efektywność działań lądowych w rejonie Indo-Pacyfiku zależy praktycznie wyłącznie od sprawności sił desantowych. US Marine Corps planuje więc usprawnić swoje oddziały poprzez budowę dodatkowych średnich okrętów desantowych, których głównym celem ma być transport sprzętu i żołnierzy pomiędzy wyspami w rejonie. Plany zakładają pozyskanie nawet trzydziestu pięciu okrętów.
Zgodnie z nową koncepcją USMC ma operować w niedużych, wysoce mobilnych i autonomicznych oddziałach, nastawionych – oprócz zdobywania lub bronienia wysp uznanych za kluczowe – także na zwalczanie celów powietrznych i morskich w celu zapewnienia US Navy większej swobody w prowadzeniu działań.
Aby osiągnąć te założenia, konieczna jest sprawna i wysoce mobilna logistyka. Jak mówił generał broni Karsten Heckl, zastępca komendanta ds. rozwoju i integracji bojowej, przeprowadzono symulacje i analizy, w których stwierdzono, że trzy pułki do działań w strefach przybrzeżnych (Marine Littoral Regiment), stacjonujące w rejonie Indo-Pacyfiku mają otrzymać po dziewięć nowych średnich okrętów desantowym LSM (Landing Ship Medium).
Formowanie pierwszej jednostki tego rodzaju przebiega sprawnie. Grupa żołnierzy z 3rd Marine Littoral Regiment uczestniczyła już w ćwiczenia „Balikatan 22” na Filipinach.
Trzy pułki dysponowałyby łącznie dwudziestoma siedmioma okrętami zbudowanymi w ramach programu wcześniej nazywanego LAW (Light Amphibious Warship). Jakby tego było mało, pozyskanych ma zostać dodatkowych osiem jednostek, stanowiłyby rezerwę dla pozostałych. Trzeba pamiętać, że żaden okręt nie może cały czas być w gotowości bojowej. W harmonogramie służby trzeba uwzględnić przerwy na kilku- czy nawet kilkunastomiesięczne pobyty w stoczni. Dzięki przyjętemu rozwiązaniu pułki USMC cały czas będzie miały dostępną zakładaną liczbę okrętów.
Sam pomysł wyposażenia marines w lekkie okręty desantowe nie jest nowy. W ostatnich latach był już przedstawiany zarówno urzędnikom, jak i US Navy, do której formalnie należałyby nowo budowane jednostki. Według wstępnych założeń LSM miałyby zostać pozyskane już w roku budżetowym 2023. Ostatecznie termin ten przesuwa się dopiero na rok budżetowy 2025.
Powód? Najlepszą odpowiedzią będzie w tym przypadku polskie przysłowie – gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. US Navy chce zmniejszyć liczbę okrętów desantowych i zaoszczędzone w ten sposób fundusze przeznaczyć na inne cele, w tym nowe jednostki bojowe i bezzałogowe. Piechota morska jest oczywiście przeciwna i przedstawia konkretne argumenty dla poparcia swojego stanowiska.
Marines chcieli tanich okrętów mogących szybko przemieszczać piechotę morską w celu zakładania baz ekspedycyjnych na wyspach i wybrzeżach. US Navy zarzucała Korpusowi, że takie okręty cechują się niską przeżywalnością. Ostatecznie zarzut ten odrzucono. Generał Eric Smith, zastępca komendanta USMC, ma nadzieję, że produkcja LSM-ów rozpocznie się na przełomie lat 2025–2026. Jak przekazał Heckl, ostateczne decyzje w sprawie zostaną podjęte w najbliższych miesiącach.
Dodatkowo ciemne chmury zbierają się nad dużymi okrętami desantowymi. USMC za niezbędne minimum uważa trzydzieści jeden dużych jednostek desantowych: dziesięć śmigłowcowców i dwadzieścia jeden okrętów desantowych doków. Tyle właśnie znajduje się obecnie w linii. Marynarka wojenna ogłosiła jednak w połowie kwietnia ubiegłego roku długoterminowy plan rozwoju, w którym już w roku fiskalnym 2024 liczba dużych desantowców ma spaść do dwudziestu czterech.
Rozwiązania pomostowe
US Navy wycofuje również z powodów oszczędnościowych krążowniki typu Ticonderoga. W ubiegłym roku opuszczono banderę na aż pięciu jednostkach. W świetle tej decyzji wycofanie dużych okrętów desantowych zdaje się nieuchronne. Pewnym rozwiązaniem problemu mogą być właśnie tańsze i mniejsze okręty desantowe. USMC chce osiągnąć cenę LSM-ów na poziomie 150 milionów dolarów za jednostkę. Nawet jeśli doszłoby do zakupu średnich okrętów desantowych w terminie, i tak pierwsze okręty trafiłyby do służby dopiero po kilku latach, można śmiało założyć, że w okolicach 2028 roku.
#NavyLeague #SeaAirSpace Day 2: @AustalUSA is prominently displaying their concept for the #LAW Light #Amphibious Warship. The Austal design features a bow ramp behind a fully-shaped bow as in classic WW2 LST Landing Ships. US Navy/Marine Corps aiming for a 2023 contract award pic.twitter.com/s0RP7S90Ph
— Chris Cavas (@CavasShips) August 4, 2021
Konieczne staje się podjęcie kroków mających na celu zapewnienie formacji rozwiązania pomostowego do czasu wprowadzenia docelowych LSM-ów. USMC rozgląda się za takim rozwiązaniem, a w ubiegłym roku przedstawiono koncepcję wykorzystania już znajdujących się w służbie jednostek.
W corocznym dokumencie Force Design 2030 możemy przeczytać, że postawiono na trzy typy: półzanurzalne statki transportowe Expeditionary Transfer Dock (ESB), szybkie katamarany transportowe Expeditionary Fast Transport (T-EPF) oraz kutry desantowe Landing Craft Utility (LCU). Dodatkowo Korpus chce dzierżawić cywilne jednostki mające wypełnić powstałą lukę.
Jak stwierdzono w dokumencie Force Design, podejście to zaspokoi wymagania USMC na podstawowym poziomie. Dodano, że nie jest ono optymalne, jednak zapewnia konieczne zdolności i pozwala eksperymentować z poszczególnymi rozwiązaniami, co ma ułatwić c dopracowanie szczegółowych wymagań programu LAW/LSM.
Formacja bardzo pozytywnie wypowiada się o katamaranach typu Spearhead. Jednostki tej serii to katamarany o płytkim zanurzeniu zbudowane na bazie komercyjnych promów cywilnych używanych przez Hawaii Superferry w stoczni Austal USA, znanej również z okrętów LCS typu Independence. Średnia prędkość EPF-ów wynosić ma 35 węzłów, co pozwala na szybki transport 600 ton sprzętu i 312 pasażerów, a możliwość autonomicznego rozładunku i załadunku uniezależnia okręty od infrastruktury brzegowej. Jednostki mają zasięg 1200 mil morskich. Wysoka prędkość i możliwość działania na wodach przybrzeżnych są ogromnym atutem dla USMC.
Okręty desantowe nie stanowią jedynego problemu Korpusu. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że jest on formacją desantową, na której mają opierać się działania lądowe w rejonie Indo-Pacyfiku. Przynajmniej takie jest założenie, do którego USMC po długiej przerwie stopniowo powraca. W ubiegłym roku pisaliśmy o problemach amfibii USMC. Opóźnia się wprowadzenie do linii nowych amfibijnych transporterów opancerzonych ACV. Na razie nie można ich używać do desantu drogą morską – przynajmniej do zakończenia wszczętego śledztwa oraz wypracowania procedur eksploatacyjnych i szkoleniowych dla ACV.
Znacznie poważniejsze problemy dosięgły pojazdów serii AVV7, które są podstawową amfibią USMC. Po tragicznym wypadku z udziałem leciwego AAV7 w 2020 roku i przeprowadzonym dochodzeniu światło dzienne ujrzały liczne nieprawidłowości związane z eksploatacją i serwisem AAV7 oraz szkoleniem załóg. Także stan techniczny części transporterów był zły i zagrażał bezpieczeństwu załóg. Od wypadku obowiązuje zakaz używania tych amfibii do ćwiczenia desantu drogą morską.
Zobacz też: Singapur pomaga Australii we wprowadzeniu Apache’ów do służby