Europejsko-ukraińska ruletka czołgowa trwa w najlepsze. Niemcy deklarują, że przekażą Leopardy 2, ale decyzję uzależniają podobno od prezydenta Bidena i Pentagonu. Jeśli Amerykanie przekażą M1A2, Berlin zgodzi się, aby to samo uczynili użytkownicy niemieckich wozów pancernych, i pewnie zdecyduje się też na dostawę swoich egzemplarzy. I tutaj na scenę wkraczają Francuzi.
Wczoraj senator François Bonneau z Unii Centrowej podczas sesji pytań do rządu zapytał ministra sił zbrojnych Sébastiena Lecornu o dostawy czołgów podstawowych.
– Francja zwiększa pomoc wojskową, dostarczając czołgi lekkie AMX-10 RC – mówił Bonneau. – Z zadowoleniem przyjmujemy ten gest, ale nie można dalej opóźniać dostaw sprzętu o większych możliwościach: czołgów podstawowych, pocisków rakietowych, systemów przeciwlotniczych, aby lepiej chronić ludność cywilną. […] Czy zamierzacie uzupełnić te dostawy o czołgi Leclerc i systemy przeciwrakietowe?
Dziś o sprawie ewentualnego przekazania czołgów Leclerc napisał serwis Politico, powołując się na anonimowego rozmówcę w rządzie francuskim. Źródło stwierdziło, że temat „jest skomplikowany i jeszcze nie został rozstrzygnięty w Paryżu”.
Według Lecornu ewentualny transfer Leclerców, tak jak i każdego sprzętu wojskowego do Ukrainy, oceniany jest zgodnie z trzema kryteriami. Po pierwsze: ma być zgodny z logikę prowadzenia obrony, aby kontrolować eskalację. Po drugie: przekazywanie uzbrojenia nie może pogarszać stanu bezpieczeństwa i zdolności Francji do obrony. Po trzecie: konieczne jest utrzymanie w stanie użyteczności tego, co zostało już dostarczone Ukrainie. Szef resortu stwierdził, że utrzymanie Leclerców „jest bardzo delikatną kwestią”.
Francuskie wojska lądowe mają dysponować 200 Leclercami zmodernizowanymi do standardu XLR do 2030 roku. Pojawiały się informacje jakoby Francja potrzebowała więcej wozów pancernych, ale pozostało to jedynie w sferze niepotwierdzonych plotek. 200 czołgów pozostanie Paryżowi z 406 dostarczonych od lat 90. Serwis Zone Militaire zaznacza, że wszystkie wykraczające poza tę liczbę nie do końca nadają się do walki, gdyż uległy kanibalizacji, aby utrzymać w linii pozostałe.
Skąd więc Francuzi mieliby wziąć czołgi dla Ukraińców i jak szybko (jeśli w ogóle) byliby w stanie je przygotować? Pojawia się również wątpliwość wprost niedotycząca Kijowa, ale rzutująca na jakość wyszkolenia francuskich pancerniaków. Przeciętna załoga na poligonie spędza zaledwie pięćdziesiąt cztery godziny rocznie, podczas gdy cel wyznaczony przez ustawę o programowaniu wojskowym na lata 2019–2025 to 115 godzin.
Być może francuskie deklaracje albo podjęcie faktycznej decyzji o przekazaniu czołgów (co jest mniej prawdopodobne, ale nie niemożliwe) sprawi, że Niemcy wreszcie odblokują Leopardy 2 dla Ukrainy. Na tę decyzję czekają takie kraje jak Polska czy Finlandia, a być może uruchomi ona efekt domina i zdecydowana większość państw użytkowników niemieckich czołgów wyasygnuje pewną ich część, która pozwoli na utworzenie kilku batalionów.
Presja na kanclerza Niemiec Olafa Scholza, i tak już duża, wzrosła po brytyjskiej decyzji o wysłaniu naszemu wschodniemu sąsiadowi czołgów Challenger 2. Informacje o francuskiej gotowości do przekazania czołgów podstawowych pojawiły się na dwa dni przed spotkaniem Grupy Kontaktowej do spraw Obrony Ukrainy.
Pomysł dostarczenia chluby Armée de Terre ukraińskim wojskom lądowym nie jest nowy. Pierwszy raz przedstawiony został w felietonie opublikowanym we wrześniu ubiegłego roku przez Pierre’a Haroche’a na łamach dziennika Le Monde.
Następnie ambasador Francji w Ukrainie Étienne de Poncins potwierdził zainteresowanie Kijowa Leclercami podczas wystąpienia w Zgromadzeniu Narodowym 9 listopada. Nieco ponad miesiąc później podczas wizyty w Paryżu ukraiński premier Denys Szmyhal powiedział, że Ukraińcy byliby „bardzo wdzięczni”, gdyby Francja dostarczyła im te czołgi. Obecnie wydaje się, że jest do tego bliżej niż kiedykolwiek, ale czy na pewno?
Zobacz też: Chińskie sztuczne wyspy – niezatapialne lotniskowce czy wioski potiomkinowskie?