Ogłoszona w połowie września decyzja Australii o pozyskaniu – z pomocą USA i Wielkiej Brytanii – okrętów podwodnych o napędzie atomowym odbiła się szerokim echem w Azji. Chiny oczywiście skrytykowały i potępiły zarówno ten pomysł, jak i całą inicjatywę AUKUS. Inne państwa regionu zachowały jednak bardziej wstrzemięźliwą postawę, a nawet okazały pewną przychylność. W jednym wszakże Pekin ma rację: pozyskanie atomowych okrętów podwodnych przez Australię może zachęcić inne państwa do podjęcia podobnego kroku.
Chińska narracja skrzętnie pomija fakt, że praprzyczyną pójścia w atom przez Canberrę jest agresywna polityka Pekinu. To samo dotyczy innych państw potencjalnie zainteresowanych atomowymi okrętami podwodnymi. Od początku pandemii COVID 19 Chiny eskalują praktycznie wszystkie spory i konflikty graniczne, w które są uwikłane. Najbardziej widoczny jest nacisk na Tajwan, jednak napięta sytuacja panuje wzdłuż granicy z Indiami, na Morzu Południowochińskim i wokół spornych z Japonią wysp Senkaku.
W tej sytuacji nie dziwi, że relacje z Chińską Republiką Ludową stają się chłodne, wydatki na zbrojenia rosną, a płynące z Pekinu deklaracje o pokojowych intencjach i woli utrzymania Azji Południowo-Wschodniej jako strefy bezatomowej nie znajdują dużego oddźwięku. Warto zwrócić uwagę na wypowiedź ministra obrony Indonezji Prabowo Subianto, która padła podczas organizowanej przez think tank IISS w Bahrajnie konferencji Manama Dialogue. Zapytany o AUKUS, Prabowo stwierdził, że każde państwo koncentruje się na ochronie swoich interesów, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że Dżakarta rozumie i szanuje decyzję Canberry.
When asked about AUKUS, Indonesian Minister of Defense @prabowo said 'officially our position is that of course, South East Asia should remain nuclear free… but the emphasis of every country is to protect their national interest… and we understand that.' #IISSMD21 pic.twitter.com/tbfqOF6meH
— IISS News (@IISS_org) November 19, 2021
Atomowe okręty podwodne budzą zainteresowanie z prostego powodu: zapewniają dużo większy potencjał ofensywny niż jednostki konwencjonalne. Z tego powodu kilka państw Azji Wschodniej już lata temu wykazywało zainteresowanie „pójściem w atom”, a tańsze, wydajniejsze i łatwiej dostępne technologie jedynie ułatwiają taki krok. Do tego, wbrew płynącym z Pekinu enuncjacjom, pozyskanie okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym nie narusza układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej z roku 1968. Porozumienie nie dotyczy bowiem wykorzystania energii atomowej do napędu okrętów. Zobaczmy zatem, kto w Azji może pójść w ślady Australii.
Japonia
12 listopada odbyło się pierwsze posiedzenie Rady do spraw Przyspieszonego Przeglądu Obronnego, powołanej w celu rewizji do końca przyszłego roku Narodowej Strategii Bezpieczeństwa, Wytycznych Narodowego Programu Obrony i średnioterminowych wytycznych polityki obronnej. Uczestniczący w spotkaniu minister obrony Nobuo Kishi stwierdził, że „wszystkie opcje zostaną przedyskutowane bez uprzedzeń”. Skłoniło to dziennikarza Kosuke Takahasiego do zapytania, czy w grę wchodzi też pozyskanie atomowych okrętów podwodnych. Takahashi przypomniał przy tej okazji, że taką opcję rozważano w tajemnicy już w roku 2001, również przy okazji rewizji Wytycznych Narodowego Programu Obrony.
Here is my latest piece for Yahoo! Japan, about Japan's possible possession of nuclear submarines. Many thanks to @sweeneygov
👉日本は原子力潜水艦を保有すべきかどうか 世界の海軍専門記者に聞いた(下)(高橋浩祐)https://t.co/JbilzVRZux #海上自衛隊#原潜#SSN#週刊安全保障
— Takahashi Kosuke(高橋 浩祐) (@TakahashiKosuke) November 19, 2021
Japonia wydaje się najmocniejszym azjatyckim kandydatem do podjęcia budowy okrętów podwodnych z napędem jądrowym. Kraj ma dobrze rozwiniętą energetykę jądrowa z silnym zapleczem naukowym i prężny przemysł stoczniowy. Do tego w latach 60. w Japonii zbudowano atomowy frachtowiec Mutsu. W teorii Japonia ma więc zdolności nawet do samodzielnego zaprojektowania i zbudowania atomowych okrętów podwodnych.
Tyle teorii, praktyka wygląda zupełnie inaczej. Już w 2001 roku uznano, że budowa atomowych okrętów podwodnych jest nieopłacalna ze względu na wysokie koszty konstrukcji i eksploatacji, a do tego niezgodna z ustawą o energetyce jądrowej, podkreślającej konieczność pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Kolejnymi argumentami przeciw była spodziewane skrajnie negatywne reakcje własnej opinii publicznej i państw sąsiednich, z Chinami i Koreą Południową na czele.
Warto tutaj poczynić dygresję na temat powracającej co jakiś czas dyskusji o ewentualności pozyskania przez Japonią broni nuklearnej. Rządowe analizy w tej sprawie były robione dwukrotnie, po raz pierwszy w połowie lat 60., gdy pierwszą próbę jądrową przeprowadziły Chiny, i w połowie lat 90., gdy rozpędu nabrał północnokoreański program atomowy. W obu przypadkach wnioski były takie same: z wojskowego punktu widzenia pozyskanie broni jądrowej jest jak najbardziej uzasadnione, jednak koszty takiego kroku w polityce wewnętrznej i zagranicznej przeważyłyby nad wszelkimi korzyściami militarnymi.
Korea Południowa
Całkiem głośno ambicje zbudowania atomowego okrętu podwodnego deklaruje Korea Południowa. Pierwszy taki program zainicjowano już w roku 2003 pod kryptonimem „inicjatywa 326”. Projekt upadł jeszcze w tym samym roku, gdy sprawę upubliczniono i zainteresowała się nią Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Temat powrócił w roku 2017, gdy w Seulu uznano podobno, że atomowy okręt podwodny będzie dobrą odpowiedzią na rosnące zagrożenie ze strony Korei Północnej. Do pozyskania takich jednostek wzywał też w swojej kampanii wyborczej obecny prezydent Moon Jae-In. Wrzecie w roku 2019 południowokoreańska marynarka wojenna powołała specjalną grupę mającą opracować długoterminowy plan pozyskania jednostek o napędzie jądrowym.
Pomysł ma jednak kilka wad. Wbrew twierdzeniom przedstawicieli marynarki wojennej atomowe okręty podwodne wydają się mało przydatne przeciwko Korei Północnej, z którą ewentualny konflikt morski będzie się toczyć głównie na wodach przybrzeżnych lub relatywnie płytkich i w bezpośredniej bliskości własnych baz. Już teraz konwencjonalne okręty podwodne Korei Południowej wydają się wystarczające – aż nadto – do walki z Północą. Do tego pozyskanie przez Seul jednostek nuklearnych wywoła dużo bardziej negatywną reakcję Pekinu niż w przypadku Australii, a trzeba też liczyć się z niezadowoleniem Japonii i Rosji.
Pomysł jest również bardzo sceptycznie traktowany w Stanach Zjednoczonych, które mają bardzo duży wpływ na jakikolwiek południowokoreański program jądrowy. W myśl porozumienia z roku 2015 Korea Południowa nie może samodzielnie wzbogacać uranu i stosować go do celów wojskowych. Dozwolone jest wytwarzanie i stosowanie nisko wzbogaconego uranu (20%) do celów cywilnych, do tego surowiec musi pochodzić z USA. Z tego powodu w roku 2017 think tank Korea Defense Network w analizie dla dowództwa marynarki wojennej zalecił zainteresować się bliżej francuskimi jednostkami typu Barracuda. Reaktory stosowane na tych okrętach wykorzystują nisko wzbogacony uran (20%), co zdaniem Korea Defense Network otwiera pole do negocjacji z Waszyngtonem.
Wśród innych ewentualnych chętnych na atomowe okręty podwodne w Azji można wskazać Indonezję i Wietnam. Oba te państwa były w przeszłości zainteresowane rozwojem energetyki jądrowej do celów pokojowych, aczkolwiek stanowiło to pożywkę dla spekulacji o ewentualności pozyskania broni atomowej. Wietnam zrezygnował z tych zamiarów ze względów ekonomicznych, natomiast w Indonezji plany utknęły w martwym punkcie.
Do tego budowa jednostek z napędem nuklearnym postawiłaby Hanoi i Dżakartę w niezręcznej sytuacji. Oba państwa są sygnatariuszami układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i traktatu o zakazie broni jądrowej, a do tego są członkami ASEAN, które w roku 1997 ogłosiło Azję Południowo-Wschodnią strefą bezatomową. NA przeszkodzie stoją też względy techniczne i finansowe.
Ale właściwie po co?
W przypadku Australii pozyskanie okrętów atomowych podwodnych ma sens. Z racji położenia w dużej odległości od obszarów zainteresowania i ewentualnych teatrów działań, jak Morze Południowochińskie, napęd jądrowy umożliwia dużo dłuższe patrole, a większe jednostki zabierają większy zapas środków bojowych. Warunek ten nie dotyczy ani Japonii, ani Korei Południowej, których okręty podwodne operują na własnym podwórku. Nawet kiedy Morskie Siły Samoobrony operują na Morzu Południowochińskim, działają dużo bliżej własnych baz niż Royal Australian Navy.
W takich warunkach kosztowne programy atomowych okrętów podwodnych nie mają uzasadnienia militarnego i nic nie usprawiedliwia wysokich kosztów. W grę mogą wchodzić raczej, jak w przypadku Seulu, względy ambicjonalne. Nic nie wskazuje więc, aby decyzja Canberry miała zapoczątkować rozpowszechnienie się jednostek z napędem jądrowym we flotach państw Azjatyckich.
Przewagi jakie zyska marynarka wojenna Australii🇦🇺 po zakupie atomowych okrętów podwodnych od USA🇺🇸
Znacznie większe możliwości odstraszania w regionie.
Raport @brentdsadler @Heritage👇https://t.co/QUwe5dV569 pic.twitter.com/de3uJusfWt
— Łukasz Kobierski (@LukasKobierski) October 13, 2021
Zobacz też: Co dalej z czeskim przetargiem na bwp?