19 września, ponad dwa lata po pożarze na okręcie desantowym USS Bonhomme Richard (LHD 6), ruszył proces marynarza Ryana Maysa, podejrzanego o celowe podłożenie ognia, który doprowadził do zniszczenia kilku pokładów okrętu. Zdaniem prokuratury wojskowej podpalenie miało być zemstą za odrzucenie jego kandydatury do jednostki Navy SEAL. Pięciodniowa pożoga wyrządziła nieodwracalne szkody, a okręt spisano ze stanu i przeznaczono do złomowania.
Pożar wybuchł rankiem 12 lipca 2020 roku w śródokręciu, na dolnym pokładzie magazynowania pojazdów. W ciągu dwudziestu minut na miejscu pojawiły się zastępy federalnej straży pożarnej, a potem jednostki miejskie z San Diego. Pomimo zaangażowania dużych sił, w tym lotnictwa, ogień się rozprzestrzeniał i zajmował kolejne pokłady. Pożar doprowadził do wytopienia się aluminiowych elementów kadłuba i zawalenia pokładu lotniczego wraz z nadbudówką do wnętrza kadłuba. Akcja gaśnicza zakończyła się dopiero 16 lipca, po czym zaczęło się szacowanie zniszczeń i określanie przyczyn katastrofy.
—REKLAMA—
Marynarz Ryan Sawyer Mays został postawiony w stan oskarżenia na podstawie zeznań innych osób obecnych na okręcie w momencie wybuchu pożaru. Na obecność Maysa w miejscu pojawienia się ognia wskazał marynarz Kenji Velasco, który pełnił wachtę na szczycie pochylni prowadzącej na feralny pokład. Podczas śledztwa Velasco zeznał, że krótko przed pożarem widział kogoś idącego po rampie na niższy pokład, jednak nie poznał, kto to był. W trakcie kolejnego przesłuchania Velasco wskazał, że mógł być to marynarz Mays, oraz określił go jako gadatliwego i zarozumiałego.
Sam Mays twierdzi, że w momencie pojawienia się ognia znajdował się na rufie okrętu, gdzie miał wykonywać prace porządkowe, jednak zamiast tego przeglądał telefon i kręcił się bez celu. Podczas trwającego dziesięć godzin przesłuchania ponad 150 razy zaprzeczył, że podłożył ogień, ponadto prosił o zbadanie próbek DNA, a także danych z telefonu, które miały potwierdzić, że w momencie pożaru nie było go w pobliżu źródła ognia.
Śledczy z Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych próbował wymusić na oskarżonym przyznanie się. Po przesłuchaniu około północy, gdy Mays dowiedział się, że zostanie zabrany do aresztu, miał w obecności marynarza, który go eskortował, powiedzieć: „Jestem winny, chyba to zrobiłem”. Śledczy potraktowali to jako przyznanie się do winy. Podejrzany mówił, że było to sarkastyczne stwierdzenie, którym chciał wyrazić niedowierzanie, że został aresztowany za przestępstwo, którego nie popełnił.
Oskarżonemu stawia się zarzuty podpalenia i świadomego narażenia okrętu. Obrońcy wskazują, że prokuratura całkowicie pominęła innych podejrzanych, a także możliwość wybuchu pożaru z przyczyn niezwiązanych z celowym działaniem. Oskarżyciele ponadto próbowali wyłączyć z dowodów procesowych wyniki śledztwa przeprowadzonego po pożarze, które wskazywało na poważne naruszenia w zakresie ochrony przeciwpożarowej. W grudniu 2021 roku, po pierwszych przesłuchaniach, sędzia komandor Angela Tang nie była przekonana o winie oskarżonego.
Jednym z podejrzanych w toku śledztwa był pełniący wachtę w dniu pożaru marynarz Elijah McGovern, którego widziano, gdy biegiem opuszczał pokład, na którym doszło do pożaru. Tego samego dnia wyszukiwał on w internecie informacje na temat koloru płomieni w zależności od temperatury. McGovern zeznał, że wyszukiwanie było związane z jego prywatnym zainteresowaniem smokami.
Po aresztowaniu Maysa na przenośnych toaletach stojących w pobliżu wypalonego wraku pojawiło się graffiti, w którym autor przyznaje się do spalenia okrętu. Według ekspertyzy grafologa podejrzane napisy mogły zostać wykonane przez McGoverna. Śledczy odrzucili jednak opinię grafologiczną jako nieistotną. Sam zainteresowany tydzień po przesłuchaniu został wyrzucony ze służby za niewłaściwe zachowanie. Śledczy nie są do tej pory w stanie go zlokalizować.

Na tym zdjęciu dobrze widać zewnętrzne skutki pożaru, ze złamanym masztem na czele.
(US Navy / Mass Communications Specialist 3rd Class Jason Waite)
Inne światło na sprawę rzuciło zeznanie bosmana Thomasa Bensona, który wskazał że pokład w miejscu, w którym wybuchł pożar, był składowiskiem odpadów. Normalnie powinny się tam znajdować pojazdy komponentu desantowego, na przykład transportery opancerzone. Miejsce powstania pożaru było wypełnione paletami z środkiem do dezynfekcji rąk, drewnem na rusztowania, linami, kartonami i akumulatorami litowo-jonowymi, a na dokładkę stały tam dwa zatankowane wózki widłowe.
Treść zeznania pokrywa się z opublikowanym we wrześniu 2021 roku ponad 400-stronicowym raportem na temat przyczyn i przebiegu pożaru na BHR. Według śledczych główną przyczyną takiej skali zniszczeń było całkowite zaniedbanie przepisów przeciwpożarowych i niesprawne systemy przeciwpożarowe. Okręt wyposażony był w systemy gaśnicze z generatorami piany gaśniczej i sieć hydrantów. Jak wykazało śledztwo, infrastruktura była w znacznej części niesprawna (w tym 87% hydrantów).
Kolejną przyczyną utraty okrętu był chaos w prowadzeniu akcji pożarowej. Gaszenie rozpoczęło się dopiero po godzinie od pojawienia się płomieni, a do tego momentu nie podjęto żadnych działań mających na celu tłumienie ognia. Pomimo zaangażowania znacznej liczby strażaków ze względu na brak koordynacji z załogą okrętu wielu z nich nie było w stanie poruszać się po okręcie, co ograniczało możliwość skutecznych działań. Ponadto chaos panował w strukturze załogi obecnej na miejscu, marynarze nie mieli możliwości komunikacji między sobą ani z przełożonymi, większość informacji przekazywano dzięki prywatnym telefonom komórkowym.
Nagromadzenie łatwopalnych materiałów i całkowity brak organizacji w pierwszych godzinach pożaru pozwoliło na rozwinięcie się ognia i zajęcie kolejnych pokładów, a w konsekwencji brak możliwości opanowania ognia. Dodatkowo eksplozje amunicji zmusiły kierujących akcją do wycofania marynarzy i strażaków.
Pomimo szeregu uwag i zarzutów oraz jednoznacznej konkluzji, że ogień podłożono umyślnie, raport nie wskazał bezpośrednio winowajcy. Pojawiły się także uwagi co do nieuwzględnienia incydentu z zapłonem niezidentyfikowanej substancji kilka tygodni wcześniej. Wypadek określono jako „pożar w styropianowym kubeczku” i stwierdzono, że nie miał większego wpływu na funkcjonowanie jednostki. Zignorowano także uwagi odnośnie do pracowników cywilnych. Sam oskarżony na kilka tygodni przed pożarem zgłosił przełożonemu, że prace wykonywane skrajnie niebezpiecznie, a on został poparzony podczas snu, gdy rozpoczęto spawanie w pobliżu kajut mieszkalnych.
Na obecnym etapie udowodnienie winy Maysa stawia przed prokuraturą duże wyzwanie. Kontrowersje wzbudza sposób prowadzenia dochodzenia i pozwolenie, aby inny podejrzany ukrył się przed wymiarem sprawiedliwości. Z obrazu śledztwa wyłania się chęć wskazania winnego tak kosztownej straty, która w znacznej części jest blamażem dowództwa, niedopełniającego obowiązków związanych z przestrzeganiem procedur bezpieczeństwa. Jako że Mays zrezygnował z procesu przed ławą przysięgłych, ostatecznie jego los spoczywa w rękach sędziego komandora Dereka Butlera.
Zobacz też: Cywilne promy odgrywają ważną rolę w logistyce ChALW