Podczas ostatniego spotkania minister obrony Niemiec Boris Pistorius i minister sił zbrojnych Francji Sébastien Lecornu ostentacyjnie demonstrowali jedność i wolę doprowadzenia programu czołgu następnej generacji MGCS do szczęśliwego końca. Od początku października nad Sekwaną i Renem pojawia się jednak coraz więcej głosów kwestionujących sensowność wspólnego projektu.

Do tej pory większość tarć i opóźnień przypisywano różnicom strukturalnym i osobistym animozjom. Powołane w celu opracowania i produkcji MGCS konsorcjum KNDS składa się z francuskiego Nextera, spółki państwowej, i niemieckiego Krauss-Maffei Wegmann (KMW), firmy prywatnej. Już ta fundamentalna różnica w sposobie funkcjonowania obu podmiotów, ich celów i strategii powodowała problemy. Gdy po dołączeniu Rheinmetalla duet przekształcił się w tercet, punktów spornych tylko przybyło. Francuzi usiłowali powstrzymać zdominowanie programu przez Niemców, ale poważna przeszkoda wystąpiła po niemieckiej stronie.

Do opinii publicznej dotarł fakt znany już wcześniej w branży: Armin Papperger, prezes Rheinmetalla, i Frank Haun, szef KNDS, a wcześniej KMW, nawzajem się nie cierpią. Prowadzi to do licznych wycieczek personalnych, kopania dołków i tak dalej, w czym celuje Papperger. A przynajmniej on głośno mówi o swoich akcjach.



Niechęć do współdziałania z Francuzami sięga jednak w Niemczech dużo głębiej. Współpraca w ramach niemiecko-francuskiej brygady pozostaje daleko w tyle za kooperacją niemiecko-holenderską. Kolejne niemiecko-francuskie projekty upadają. Wystarczy wspomnieć morski samolot patrolowy MAWS, system artyleryjski CIFS czy wcześniej myśliwiec FEFA, który ostatecznie stał się Eurofighterem, podczas gdy Francja samodzielnie opracowała Rafale’a, albo też niedawne wycofanie się Niemiec z modernizacji śmigłowców bojowych Tiger.

Para czołgów Leclerc z 1. Pułku Szaserów podczas defilady z okazji Święta Narodowego.
(Ministère des Armées)

Według dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung ani Bundeswehra, ani niemiecki przemysł zbrojeniowy nie widzą sensu rozwijania nowego czołgu razem z Francuzami. Gazeta posuwa się wręcz do stwierdzenia: „Ani niemieckiego przemysłu, ani sił zbrojnych nie przekonuje pomysł, że jako producent i użytkownik Mercedesa klasy S wśród czołgów produkt premium winny teraz rozwijać we współpracy z producentem na poziomie Peugeota”.

Jeszcze ostrzej na łamach magazynu Europäische Sicherheit & Technik wypowiada się Lars Hoffmann. Jego zdaniem w dziedzinie systemów lądowych Francja została w tyle za Niemcami, z czego Paryż najwyraźniej zdaje sobie sprawę. Leclerc okazał się eksportowym niewypałem, niemającym porównania z najnowszymi wersjami Leoparda 2. Inne osiągnięcia Nextera według Hoffmanna to haubica samobieżna na podwoziu ciężarówki, wymagająca licznej obsługi i niedająca jej żadnej ochrony, a poza tym transportery opancerzone i pojazdy rozpoznawcze „przypominające te z lat pięćdziesiątych”. W tym ostatnim punkcie chodzi oczywiście o Jaguara i Griffona.



Niechęć i poczucie wyższości nie są szczególnie skrywane, ani na łamach FAZ, ani ESUT. Hoffmann przy tym nie deprecjonuje zupełnie Francuzów, ale uważa, że jedyną firmą mogącą coś wnieść jest Thales. To jednak pole elektroniki, a nie technologii pojazdów pancernych per se.

Publicysta poruszył znany już wątek rozbieżności wymagań Bundeswehry i Armée de terre. Jego zdaniem MGCS w obecnej formie nie ma sensu i powinien zostać jak najszybciej zastąpiony przez bardziej europejski czołg. Inne państwa kontynentu mają zbliżone do niemieckich wymagania, zaś większa liczba uczestników pozwoliłaby już na samym początku złożyć większe zamówienia, a tym samym obniżyć koszty.

Hoffmann otwarcie popiera projekt FMBT – Future Main Battle Tank (pojawia się też nazwa Leopard 2AX). W projekcie uczestniczą uczestniczą KMW, Rheinmetall, Saab, Leonardo i niewymieniona z nazwy hiszpańska firma, według francuskich mediów – Indra. Wstępna faza projektu ma zostać sfinansowana z Europejskiego Funduszu Obrony.



Ograniczone pole manewru

Nad Sekwaną panuje świadomość rosnącej za Renem niechęci do MGCS. Jednocześnie Francja ma znacznie mniejsze pole manewru niż Niemcy i na dobrą sprawę musi stawiać na wspólny program. Hoffmann w jednym ma rację: w dziedzinie projektowania czołgów Nexter został w tyle za KMW i Rheinmetallem. Leclerc najwyraźniej wyczerpał potencjał modernizacyjny, a jego produkcję zakończono. Podczas debaty w senacie nad ustawą o programowaniu wojskowym na lata 2024–2030 pojawił się pomysł rozpoczęcia prac nad czołgiem roboczo określonym Leclerc Mk3, został jednak szybko odrzucony, co nie oznacza jednak złożenia do grobu.

Modernizacja czołgów Leclerc XLR stała się istotna w obliczu doświadczeń z wojny rosyjsko-ukraińskiej. Według dziennika Le Monde Leclerki w obecnej konfiguracji nie wystarczają do prowadzenia kampanii pancernych podobnych do tych w Ukrainie.

Podczas wystąpienia przed senatem w maju tego roku szef sztabu wojsk lądowych, generał Pierre Schill, powiedział, że do roku 2025 ma powstać projekt kolejnej modernizacji Leclerców. W celu ograniczenia kosztów generał postuluje włączenie do programu innych użytkowników francuskiego czołgu. Na pierwszym miejscu są tutaj Zjednoczone Emiraty Arabskie, które aktualnie posiadają w linii więcej Leclerców niż Francja – 258 wobec 215. Trzecim użytkownikiem jest Jordania, która miała otrzymać 70–80 czołgów z zasobów ZEA.



Przypomnijmy, że w 2021 roku Nexter otrzymał kontrakt na modernizację emirackich Leclerców. W obliczu doświadczeń z Ukrainy Abu Zabi może być zainteresowane głębszą modernizacją swoich czołgów. Program może też pójść w drugą stronę – Francja skorzysta z prac prowadzonych na potrzeby ZEA.

W przypadku poszukiwania nowych wozów Francji zostały dwie opcje: opracowanie czołgu przejściowego, który cały czas pozostaje w sferze dyskusji, lub zakup francusko-niemieckiego EMBT (Euro Main Battle Tank), będącego hybrydą podwozia Leoparda 2A7V i wieży Leclerca.

To drugie rozwiązanie postuluje francuski think tank IFRI. EMBT także traktowany jest jako rozwiązanie przejściowe do czasu wdrożenia MGCS. Według IFRI najważniejsze zalety takiego rozwiązania leżą poza sferą czysto wojskową. Za produkcję EMBT odpowiadałby KNDS, to zaś oznaczałoby wytworzenie wreszcie francusko-niemieckich powiązań przemysłowych w dziedzinie pojazdów pancernych. Jednocześnie Next4er mógłby tą drogą utrzymać zdolności produkcyjne.



Po drugiej stronie Renu

Tymczasem po drugiej stronie Renu sytuacja jest diametralnie odmienna. 12 października w siedzibie KMW w Monachium świętowano przekazanie ostatniego, sto czwartego Leoparda 2A7V dla Bundeswehry. W ceremonii uczestniczył zastępca inspektora wojsk lądowych Generalleutnant Andreas Marlow. Tym samym koncern zakończył prowadzoną równolegle modernizację wozów dla Niemiec i Danii, która zdecydowała się podnieść wartość bojową czterdziestu czterech spośród swoich pięćdziesięciu siedmiu Leopardów 2A5DK. Duńska wersja to na dobrą sprawę Leopard 2A7V, różnica sprowadza się przede wszystkim do wykorzystania innych systemów łączności, ale ze względów marketingowych zdecydowano się na oznaczenie 2A7DK.

To nie koniec. KMW realizuje dostawy fabrycznie nowych Leopardów 2A7HU dla Węgier. Generał Marlow przypomniał, że już w roku 2028 Bundeswehra otrzyma pierwsze Leopardy 2A8. Kontrakt obejmuje wprawdzie tylko osiemnaście wozów, ale należy spodziewać się jego rozszerzenia. Czołgi w najnowszej wersji kupi Norwegia, a do dużego zamówienia na ponad 120 wozów szykują się Włochy. Negocjacje w sprawie kupna Leopardów prowadzą także Czechy i Słowacja.

Zobacz też: Czy J-20 dostał już docelowe silniki?

materiały prasowe Rheinmetalla