Trwający od ponad dwóch miesięcy rozejm w Strefie Gazy dobiegł końca. Dziś nad ranem izraelskie siły powietrzne wznowiły naloty. Według hamasowskiego ministerstwa zdrowia zginęło ponad 400 osób, a ponad 560 zostało rannych. 18 marca zapisze się w historii tej wojny jako jeden z jej najkrwawszych dni. Tymczasem premier Binjamin Netanjahu zapowiedział, że to dopiero początek i że dalsze rozmowy w sprawie zwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas będą się odbywały wyłącznie pod ogniem.

„Na polecenie kierownictwa politycznego Cahal i [służba bezpieczeństwa] Szin Bet prowadzą zakrojone na dużą skalę ataki na cele terrorystyczne Hamasu w całej Strefie Gazy” – głosi wspólne oświadczenie wojska i bezpieki. Z kolei kancelaria premiera podkreśla, że Hamas odrzucił wszystkie oferty porozumienia w sprawie drugiej fazy rozejmu przedstawione mu przez mediatorów, w tym amerykańskiego wysłannika Steve’a Witkoffa.

Hamas twardo obstawał przy oryginalnej postaci porozumienia, zakładającej rozpoczęcie drugiej fazy na początku marca. W ramach tej fazy Cahal miał się w pełni wycofać ze Strefy Gazy i zakończyć wojnę (permanentnie) w zamian za uwolnienie wszystkich pozostających przy życiu zakładników. Netanjahu wszakże od dawna utrzymywał, że nie może być mowy o permanentnym zakończeniu wojny, dopóki Hamas wciąż jest zdolny rządzić w Gazie i utrzymuje zdolność do prowadzenia walki.

Negocjacje w sprawie drugiej fazy rozejmu miały ruszyć 3 lutego, ale nie ruszyły. Izrael nie zgodził się zasiąść do rozmów. Pomimo to rozejm utrzymał się dłużej, niż przewidywał harmonogram – pierwsza faza przeciągnęła się o ponad dwa tygodnie. W tym czasie mediatorzy szukali alternatywnych sposobów na zapobieżenie wznowieniu działań bojowych. Witkoff wysunął propozycję kilkutygodniowego przedłużenia rozejmu na zasadach fazy pierwszej w zamian za zwolnienie przez Hamas pięciorga żywych zakładników. Kontr­pro­po­zy­cja Hamasu miała jednak okazać się nie do przyjęcia. Było to 16 marca – i właśnie wtedy usłyszeliśmy pierwsze ostrzeżenia o nadchodzącym wznowieniu wojny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, dzięki hojności Czytelników serwis pozostał wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możesz nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożesz nas finansowo, obiecujemy, że Twoje pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej można przeczytać tutaj.

KWIECIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 90%

Minister obrony Jisrael Kac zapowiedział dziś, że „w Gazie otworzą się bramy piekieł”, jeśli Hamas nie uwolni pozostałych zakładników. Zapewnił przy tym, że wojna będzie prowadzona do końca, to znaczy do momentu, aż zostaną zrealizowane wszystkie izraelskie cele wojenne: uwolnienie zakładników, rozbicie potencjału bojowego Hamasu, uniemożliwienie mu utrzymania władzy w Gazie. Z kolei minister finansów, prawicowy oszołom Becalel Smotricz, obiecał, że wojna będzie teraz wyglądała zupełnie inaczej niż wcześniej.

Ale członkowie Forum Rodzin Zakładników i Osób Zaginionych od dawna przekonują, że cele wojenne Izraela są wewnętrznie sprzeczne, ponieważ wznowienie wojny stwarza bezpośrednie zagrożenie dla życia osób tkwiących w lochach Hamasu. W rękach Hamasu jest obecnie jeszcze 59 porwanych osób, ale żywych jest najpewniej mniej niż połowa. Niewielka grupa członków Forum rozpoczęła protest pod ogrodzeniem oddzielającym Gazę od Izraela.

Najnowsze sondaże wskazują, że większość ludności Izraela stoi w tej sprawie po stronie rodzin zakładników i popiera zakończenie wojny w zamian za uwolnienie wszystkich zakładników. Ale większość wyborców koalicji rządzącej popiera wznowienie wojny, a polityczni sojusznicy Bibiego grozili rozmontowaniem rządu, jeśli premier zakończy wojnę przez unicestwieniem Hamasu.

Kiedy w Izraelu gruchnęła wiadomość o nalotach na Gazę, Forum Rodzin Zakładników i Osób Zaginionych wystosowało oświadczenie oskarżające rząd o porzucenie zakładników na pastwę losu, a byli zakładnicy i ich najbliżsi zaczęli publikować na Twitterze wpisy składające się tylko z emotki złamanego serca.

W komunikacie wystosowanym po rozpoczęciu nalotów Hamas stwierdził, że wznowienie izraelskiej agresji w Gazie stawia zakładników przed nieznanym losem. Zaapelował także do Rady Bezpieczeństwa ONZ, aby przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do zaprzestania agresji. Szanse na to są oczywiście zerowe, zwłaszcza że, jak informuje The Wall Street Journal, Donald Trump dał Bibiemu zielone światło do rozpoczęcia operacji.

Pierwsza fala nalotów objęła cele w miastach Gaza, Chan Junus, Rafah i Dajr al-Balah. Według komunikatów służby prasowej Cahalu celem było głównie zlikwidowanie członków dowództwa średniego szczebla i politbiura Hamasu oraz porażenie infrastruktury organizacji. Życie stracili między innymi szef rządu Strefy Gazy Issam Da’alis, wiceminister spraw wewnętrznych Mahmud Abu Watfa i szef służby bezpieczeństwa wewnętrznego Bahdżat Abu Sultan. Zginął też rzecznik Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu znany pod pseudonimem Abu Hamza. Notabene operacja lotnicza otrzymała własny kryptonim: „Siła i Miecz”.

Musimy się jeszcze pochylić na tym, co tak naprawdę spowodowało wznowienie nalotów. Oficjalne komunikaty sugerują, że chodzi o kwestię zakładników – skoro hamasowcy nie chcieli ich zwolnić, kiedy na głowy nie spadały im bomby, to trzeba ich przymusić właśnie bombami. Ale dzień wcześniej w izraelskich mediach pojawiły się frapujące doniesienia o rosnącym zagrożeniu atakiem Hamasu na Izrael.

Według dziennikarzy telewizyjnego Kanału 12 jednostki bojowe Hamasu przygotowywały się do przeprowadzenia kolejnego rajdu na teren Izraela, podobnego do tego, od którego rozpoczęła się wojna, choć oczywiście na mniejszą skalę. Izraelskie służby miały zauważyć bliżej nieokreślony „osobliwy incydent” wskazujący na przygotowania do rajdu. Obecna fala nalotów mogłaby więc być próbą udaremnienia tych przygotowań.

Oczywiście trzeba też wziąć pod uwagę inną możliwą motywację. Lider partii Demokraci Jair Golan wyraził to podejrzenie wprost, pisząc: „Żołnierze na linii frontu i porwani w Strefie Gazy to tylko karty w grze Netanjahu o przetrwanie. Wykorzystuje on życie naszych obywateli i żołnierzy, ponieważ drży ze strachu przed nami – przed protestami przeciwko zwolnieniu szefa Szin Betu. Nie możemy pozwolić, aby szaleństwo zwyciężyło”.

Golan pisze tu o zapowiedzianym niedawno przez premiera zwolnieniu ze stanowiska szefa bezpieki Ronena Bara, którego agencja prowadzi dochodzenie w sprawie mętnych powiązań współpracowników Bibiego z Katarem, który od zawsze był głównym sponsorem Hamasu. Eli Feldstein, były rzecznik Netanjahu, miał otrzymywać korzyści majątkowe za podsuwanie izraelskim dziennikarzom cynków stawiających Katar w dobrym świetle. Fedelstein jest też oskarżony w osobnej sprawie o upublicznianie tajnych dokumentów Cahalu. Z kolei dwaj inni współpracownicy Bibiego, Jonatan Urich i Jisrael Einhorn, mieli zajmować się działaniami piarowymi na rzecz Kataru przed piłkarskimi mistrzostwami świata w 2022 roku.

Gdy sprawa powiązań z Katarem wyszła na jaw, Golan żądał publicznie, aby premiera i jego współpracowników objęto dochodzeniem w sprawie możliwej zdrady stanu.

Na koniec odnotujmy, że służba informacyjna Cahalu wystosowała także zalecenie ewakuacji dla osób przebywających w Strefie Gazy w pobliżu granicy z Izraelem. Jest to jasny sygnał, że w ślad za uderzeniami lotniczymi może pójść ofensywa lądowa.

x.com/IAFsite