Dowódcy wojsk lotniczych Danii, Norwegii, Szwecji i Finlandii podpisali w bazie Ramstein porozumienie o ścisłej integracji. Docelowo siły powietrzne tych czterech krajów mają działać jako jeden ponadnarodowy rodzaj sił zbrojnych, organizujący wspólne ćwiczenia, wspólną logistykę, wspólną obsługę techniczną i wspólne planowanie, a przede wszystkim jedną flotą statków powietrznych. „Pełna integracja” ma oznaczać dokładnie to, co wynika z owych słów: pełną integrację.

Dowódca norweskich sił powietrznych, generał dywizji Rolf Folland, zapowiada, że pod koniec przyszłego roku proces integracji ma już być zaawansowany. Zaplanowane na ten czas międzynarodowe ćwiczenia „Nordic Response” dadzą odpowiedź na pytanie o skuteczność dotychczasowej integracji i pozwolą zidentyfikować obszary wymagające najpilniejszych poprawek. Ćwiczenia będą koordynowane z ośrodka dowodzenia (operative hovedkvarter) pod Bodø.



Skąd tak nieortodoksyjny pomysł na organizację wojsk lotniczych? To oczywiście kolejny sukces „najlepszego akwizytora NATO” – Władimira Putina. Podobnie jak akcesja Szwecji i Finlandii do Sojuszu Północnoatlantyckiego, tak i ta decyzja została sprowokowana przez ludobójczą napaść Rosjan na Ukrainę. Nasi sąsiedzi zza Morza Bałtyckiego zrozumieli, że w ostatecznym rozrachunku jedynie układy o bezpieczeństwie zbiorowym mogą dać odpór rosyjskiemu imperializmowi.

NATO jest realizacją tego zamysłu w skali makro, nordyckie siły powietrzne będą spełniać tę samą funkcję na szczeblu lokalnym. Jak powiedział generał Folland w rozmowie z Aftenposten, w grę wchodzi także szczebel pośredni: dowództwo arktyczne, do którego byłyby włączone USA i Kanada.

Generał podkreślił, że integracja wojsk lotniczych pozwoli stworzyć „potężną siłę, która będzie służyć odstraszaniu każdego agresora i zapewni bezpieczeństwo ludności krajów nordyckich”. Rzecz jasna, „każdy” agresor jest jednym, bardzo konkretnym agresorem. Folland: „Wyraźnie widzimy, że Rosja jest gotowa i zdolna działać zbrojnie przeciwko sąsiadom. Jako bliscy sąsiedzi Rosji musimy wobec tego budować powszechną zdolność bojową, którą agresor taki jak Rosja będzie musiał brać pod uwagę”.



Jeśli faktycznie powstaną, nordyckie siły powietrzne będą się zaliczać do najpotężniejszych w Europie, będą należały do tej samej ligi co Francja i Wielka Brytania. Trzy z czterech krajów przesiadają się już na F-35A. Za kilka lat Finlandia ma ich mieć sześćdziesiąt cztery, Norwegia – pięćdziesiąt dwa, a Dania – dwadzieścia siedem. Szwecja pozostaje (na razie?) przy swoich Gripenach. Maszyny w wersji C/D (od czterdziestu do sześćdziesięciu poddanych modernizacji) mają pozostać w służbie do 2035 roku, a Gripenów E będzie kolejna sześćdziesiątka. W sumie daje to około ćwierci tysiąca samolotów bojowych zawierających się w przedziale od w miarę nowoczesnych do najnowocześniejszych na świecie.

Fiński F/A-18D.
(bomberpilot, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Ale oczywiście siły powietrzne nie kończą się na samolotach bojowych. Do tego dochodzą samoloty rozpoznawcze i patrolowe, samoloty transportowe i szkolno-treningowe, systemy obrony przeciwlotniczej oraz śmigłowce. Notabene niedawno pisaliśmy o tym, że Norwegia będzie zacieśniać współpracę z Danią właśnie w dziedzinie śmigłowcowej, a potencjalnie duet mógłby się przerodzić w tercet, jeśli dołączyłaby Szwecja. Oslo właśnie podjęło decyzję o zakupie sześciu śmigłowców morskich MH-60R Seahawk w miejsce wycofanych NH90, na podobny krok zdecydował się także Sztokholm, tymczasem Dania jest już użytkownikiem wiropłatów rodziny UH-60 i może stać się źródłem wiedzy i teoretycznej, i praktycznej.

Finlandia także jest użytkownikiem NH90. Czyżby dni tego śmigłowca w Krainie Tysiąca Jezior były już policzone? Na razie nic na to nie wskazuje, ale skoro integracja, to integracja. Dwadzieścia maszyn tego typu służących w fińskich wojskach lądowych może pójść w odstawkę.

Para GlobalEye’ów nad Szwecją.
(Saab)



Inny obszar, w którym aż się prosi o ujednoliconą flotę, to samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej. Szwedzi produkują udane samoloty GlobalEye, dzięki którym mogliby wziąć na siebie obowiązek wyposażenia zintegrowanego lotnictwa w ten kluczowy komponent.

Z konieczności z porozumienia wyłączono piąty niepodległy kraj nordycki – Islandię, która w ogóle nie ma sił zbrojnych. Za obronę jej przestrzeni powietrznej odpowiedzialne są poszczególne państwa NATO, które wysyłają na wyspę myśliwce w ramach misji „Iceland Air Policing”.

W razie wojny z Rosją nordyckie siły powietrzne będą miały jeszcze jeden ogromny atut po swojej stronie – rozległą infrastrukturę. Rzecz jasna, w NATO i tak istnieje daleko posunięta integracja, tak że na przykład polskie F-16 powinny być w stanie bez problemu działać z baz w Norwegii, włoskie Typhoony z baz w Niemczech i tak dalej. Zintegrowane lotnictwo nordyckie będzie jednak mogło wykorzystać ten atut na zupełnie inną skalę, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę zamiłowanie Szwedów do działania z drogowych odcinków lotniskowych.

Nordyccy generałowie zyskają tym sposobem ogromne pole manewru. W razie potrzeby będą mogli tymczasowo przestawić fińskie F-35A poza Finlandię, na przykład do Danii, której lotniska będą trudniejsze do porażenia ze względu na odległość, a z kolei szwedzkie Gripeny – do Finlandii, aby tam działały z DOL-i. Jak dowiodła wojna w Ukrainie, rozproszenie i ukrycie samolotów bojowych jest niezbędne we współczesnych konfliktach zbrojnych. A Rosjanie nie będą mogli liczyć na to, że (na przykład) Duńczycy spóźnią się z przyjściem Finlandii z pomocą, kiedy z perspektywy wojsk lotniczych Finlandia i Dania będą jednym i tym samym.

Zobacz też: F-15EX wejdzie do służby bez zbiorników konforemnych

US Air Force / Staff Sgt. Marcy Copeland