Globalizacja dostępu do usług prywatnych firm wojskowych oznacza znaczne ułatwienia w pozyskaniu doświadczonego personelu. Na rynku działa wiele przedsiębiorstw oferujących usługi specjalistów o zróżnicowanym profilu i poziomie. Jedni stawiają na byłych komandosów i na jakość, inni zaś zadowalają się jakimikolwiek rekrutami, co często oznacza możliwość konkurowania niską ceną. Niektórzy jednak wybierają trzeci model. Oferując fałszywe kontrakty, zwabiają zdesperowanych żołnierzy, a następnie pod przymusem kierują ich w szczególnie niebezpieczne obszary działań. Taki los miał spotkać kilkuset Kolumbijczyków, którzy pod groźbą śmierci zostali wysłani do Sudanu.
Z Kolumbii do Darfuru
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których Sudańczycy pokazują dokumenty należące do obywatela Kolumbii będącego rzekomo najemnikiem na usługach Sił Szybkiego Wsparcia generała Mohameda Hamdana Dagalo „Hemedtiego”. Dokumenty należały do kaprala Christiana Lombany Moncayo. Według dostępnych informacji został on zwerbowany przez kolumbijską firmę A4SI i wysłany na Bliski Wschód, gdzie jego zadanie miało polegać na zabezpieczaniu instalacji naftowych, ale zginął w Sudanie – podczas ostrzału konwoju SSW przez wojska rządowe.
NEW: The Sudanese army seized a large amount of military equipment belonging to foreign (Colombian) mercenaries in the ranks of the Rapid Support Forces (RSF) during an operation in the Sudan-Libya-Chad border triangle.
During the operation, identity cards, passports and… pic.twitter.com/pZyyaRXRxq
— Clash Report (@clashreport) November 23, 2024
Scenariusz, zgodnie z którym Kolumbijczycy trafiają na front w Sudanie, jest zazwyczaj bardzo podobny. Kandydaci na najemników są przekonani, że będą pracować w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dopiero na miejscu okazuje się, że Dubaj to pierwszy przystanek na długiej drodze. Według relacji samych Kolumbijczyków wielu z nich byłoby gotowych podjąć pracę w Libii, jednak wieść o służbie w Sudanie mrozi krew w żyłach. Przestraszeni mężczyźni zostają przewiezieni do hoteli w Bengazi, gdzie czekają na konwój dowodzony przez przedstawicieli Sił Szybkiego Wsparcia.
Zaplanowana na osiem dni wyprawa kończy się w Darfurze, gdzie najemnicy dołączają do rodaków, którzy już walczą w zachodniej części Sudanu. Wielu Kolumbijczyków kierowanych jest w okolice Al-Faszir, gdzie toczyły się jedne z najcięższych walk między sudańskim wojskiem a bojownikami SSW.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Już pod koniec października 2024 roku pojawiały się doniesienia o stratach wśród kolumbijskich najemników. O śmierci trzech z nich powiedział w anonimowym nagraniu mężczyzna podający się oficera. Znana jest tożsamość jednego z poległych. Kapral Diego Edison Hernández poległ w nieustalonych okolicznościach. Śmierć byłego żołnierza potwierdziła rodzina, która stara się bezskutecznie sprowadzić ciało do kraju. Powołując się na kontakt w Libii, serwis La Silla Vacía donosi, że w Bengazi ma znajdować się obecnie około 160 Kolumbijczyków czekających na transport do Sudanu.
En medio de la guerra y del desierto sudanés fueron encontrados documentos colombianos.
"Mercenarios, gente, miren", se escucha en árabe decir a un sudanés de una milicia aliada al gobierno militar de Sudán. En su mano sostiene una cédula y una tarjeta de Transmilenio. pic.twitter.com/6S8i62rNoE
— La Silla Vacía (@lasillavacia) November 28, 2024
Nie po raz pierwszy emiracka firma zajmuje się pozyskiwaniem najemników do walki na Bliskim Wschodzie. W 2020 roku Black Shield Security Services miała organizować przyjazd kilkuset Sudańczyków do Jemenu. Tym razem to Global Security Services Group ma stać za dostarczaniem personelu, który ostatecznie kierowany jest do Sudanu. La Silla Vacía, której dziennikarze jako pierwsi przekazali informację o losie najemników, ustaliła, że około czterdziestu Kolumbijczyków wyraziło chęć powrotu do kraju, ale uniemożliwiono im opuszczenie hotelu.
W ogłoszeniach rekrutacyjnych firma ma oferować zarobki rzędu 2600 dolarów miesięcznie dla żołnierza i 3400 dolarów dla oficera za pracę przy zabezpieczaniu pól naftowych w Libii. Po przybyciu okazuje się jednak, iż Kolumbijczycy trafiają w sam środek krwawej wojny domowej. Trudno dokładnie określić, ilu obywateli Kolumbii walczy obecnie w Sudanie. Wprawdzie sami żołnierze mówią o 300, ale można się natknąć na pogłoski sugerujące, że jest ich niemal 2 tysiące.
Za napływ rekrutów ma odpowiadać mieszkający na stałe w Dubaju były kolumbijski pułkownik Álvaro Quijano. Jest to postać doskonale znana w środowisku prywatnych firm wojskowych w Ameryce Południowej. Został wydalony z wojska w 2007 roku w związku z oskarżeniami o kontakty z szefami zorganizowanych grup przestępczych. Miał pozostawać w bliskich relacjach z szefem kartelu z Norte del Valle, również byłym wojskowym, Juanem Carlosem Rodríguezem, pseudonim „Zeus”. Sam Quijano działa w sposób przemyślany, a dzięki kontaktom zarówno w siłach zbrojnych, jak i w kolumbijskim półświatku ma dostęp do ogromnych zasobów osób gotowych na podjęcie ryzykownych kontraktów.
Popyt na Kolumbijczyków
Żołnierze z Kolumbii cieszą się dobrą opinią na międzynarodowym rynku usług wojskowych. Od Haiti przez Zjednoczone Emiraty Arabskie aż po Rosję wykorzystywani są do walki na różnych frontach. Pojawili się też w Ukrainie. Dwaj Kolumbijczycy, José Aron Medina i Alexander Ante, wracający do ojczyzny z Ukrainy zostali aresztowani w Wenezueli i wydaleni do Rosji.
⚔️Colombian mercenaries detained in Venezuela and extradited to Moscow for fighting on the side of the Ukrainian Armed Forces
▪️On July 18, Alexander Ante and Jose Aron Medina (an ex-military man who worked as a security guard) flew from Warsaw to Madrid, then transferred to… pic.twitter.com/VWEfQpolou
— Zlatti71 (@Zlatti_71) August 28, 2024
Czynnikiem, który odróżnia ich od wielu innych narodowości, jest połączenie wysokiego poziomu przeszkolenia z dyskrecją. Ich działania stosunkowo rzadko wychodzą na światło dzienne, ponieważ żołnierze nie chwalą się tym, co robią, wykonują rozkazy i pozostają znacznie tańszą opcją niż Amerykanie, Brytyjczycy czy byli żołnierze z RPA. Napływowi Kolumbijczyków sprzyjały również ogromne stawki oferowane na początku wieku dla najemników walczących w Iraku i Afganistanie. Tam też zaczęła rodzić się marka made in Colombia.
Należy pamiętać, że kolumbijscy żołnierze stosunkowo wcześnie przechodzą w stan spoczynku. Wielu w wieku czterdziestu lat staje się emerytami, którymi państwo się nie interesuje. Kolumbia nie ma holistycznej polityki wobec byłych żołnierzy. Tymczasem kolumbijskie prawo nie zakazuje obywatelom pracy w charakterze najemników, co daje im wolną rękę w zakresie poszukiwania pracy. Niskie świadczenia w połączeniu z poszukiwanymi umiejętnościami tworzą mieszankę, która sprzyja poszukiwaniu zatrudnienia w sektorze prywatnym. A dzięki aktywnemu uczestnictwu w ćwiczeniach międzynarodowych żołnierze mają kontakty z kolegami po fachu z całego świata, co ułatwiało włączenie się do międzynarodowego rynku usług wojskowych.