Niemcy znowu dostarczają amunicji swoim krytykom. Tym razem wpadka dotyczy opublikowanego na Telegramie rzekomego nagrania rozmowy na temat pocisków manewrujących Taurus KEPD 350 z udziałem inspektora Luft­waffe generała Inga Gerhartza (na zdjęciu powyżej). Wbrew pozorom sprawa nie jest dramatycznie poważna, nie ujawnia żadnych tajemnic wojskowych, może jednak okazać się świetnym środkiem nacisku na kanclerza Olafa Scholza. Z tego powodu Rosjanie będą zdeter­mi­no­wani wycisnąć z nagrania, ile się da.

Zacznijmy jednak od wydarzeń wcześ­niej­szych o kilka dni. Scholz stwierdził, że dostarczenie Taurusów Ukrainie wymaga­łoby wysłania tam również niemiec­kich żołnie­rzy, a tym samym bez­po­śred­niego zaan­ga­żo­wania Niemiec w konflikt. Najostrzej zareagowały na tę wypowiedź brytyjskie media. Ich zdaniem kanclerz Niemiec dopuścił się ujawnienia tajnych danych i stworzył zagrożenie dla bry­tyj­skich żołnierzy, którzy być może są w Ukrainie i wspierają planowanie misji z wykorzystaniem pocisków Storm Sha­dow. Były sekretarz obrony Ben Wallace zarzucił Scholzowi nie tylko „nie­bez­pieczne wy­ko­rzys­ty­wanie faktów, ale także często błędnych faktów!”. Wallace określił szefa niemieckiego rządu jako „nie­właś­ciwego człowieka w nie­właś­ciwym miejscu i nie­właś­ciwym czasie”.



Sam kanclerz, kilkakrotnie podkreślając, że „na jego zmianie” nie ma mowy o wysłaniu niemieckich żołnierzy do Ukrainy, znowu doczekał się licznych not użytkowników w mediach spo­łecz­noś­ciowych. Niemcy przypomnieli szefowi rządu, że w sprawie wysłania Bundes­wehry gdzie­kolwiek za granicę nie ma nic do powiedzenia, decyzję taką może podjąć tylko i wyłącznie Bundestag. Jakby tego było mało, serwis The Insider ujawnił, że Jan Marsalek, dyrektor firmy Wirecard, był nie tylko sprawcą największego przekrętu finansowego w historii Niemiec, ale także agentem GRU.

Wpadka generała Gerhartza

Według niemieckiego OSINT-u opub­li­ko­wane przez Rosjan nagranie sprawia wrażenie autentycznego. Generał Ger­hartz uczest­niczył w wideo­kon­ferencji z przebywającym w Singapurze generałem Frankiem Gräfe, mającej przygotować briefing dla kanclerza Scholza i ministra obrony Borisa Pistoriusa w sprawie tego, z czym wiązałyby się dostawy Taurusów dla Ukrainy. Poza stwierdzeniami o wyż­szości KEPD 350 nad brytyj­sko-fran­cuskim SCALP‑em / Storm Shadowem omawiano głównie to, jak możliwie najszybciej wyszkolić Ukraińców w obsłudze pocisków i co zrobić, żeby Niemcy nie musieli uczestniczyć w planowaniu misji. Poza tym nic, czego nie można by znaleźć albo się domyślić.

Co jeszcze wynika z rozmowy? Po pierwsze na szczytach Bundeswehry są ludzie, dla których uzbrojenie Ukraińców w Taurusy nie jest jakimś horrorem, poza tym widać szacunek dla dotychczasowych osiągnięć ukraińskiego lotnictwa. Nie­miec­cy wojskowi są przeko­nani o skutecz­ności pocisków i ich możliwościach w atakowaniu celów takich jak Most Krymski czy składy amunicji na terenie Rosji. Tutaj właśnie zaczyna się problem, bowiem dla kanclerza Scholza jest to nieprzekraczalna czerwona linia. Klęska Rosji jest w jego oczach scenariuszem równie katastrofalnym jak klęska Ukrainy. Jednego i drugiego chce uniknąć za wszelką cenę.



Jak jednak doszło do wycieku? Według Spiegla oficerowie Luftwaffe do prze­pro­wa­dze­nia wideo­kon­fe­rencji wyko­rzys­tali platformę Webex, bardzo w Niemczech popularną. Już samo użycie cywilnego oprogramowania do istotnej rozmowy woła o pomstę do nieba. Jeżeli był to pojedynczy wypadek, to ważna lekcja na przyszłość. Jeżeli pojawią się kolejne takie nagrania, można już mówić o katastrofie. Przypomnijmy, że gdy dwa lata temu inspektor wojsk lądowych Generalleutnant Alfons Mais określił Bundeswehrę jako „mniej więcej gołą” (mehr oder weniger blank), wskazał brak nowoczesnych, szyfrowanych systemów łączności jako jeden z głównych problemów.

Samo używanie Webexa przez wojs­kowych stało się szybko tematem żartów. Czytel­nicy, którzy nie znają niemiec­kiego, za to są obeznani z przygodami Asteriksa, szybko domyślą się, co na poniższej ilustracji krzyczy wódz Asparanoiks. Wystarczy zamienić Webex na Alezję.

Majdan 3

Wyciek rozmowy z udziałem generała Gerhartza może być wyjątkowo głupią wpadką, trzeba na to jednak spojrzeć w szerszym kontekście. Chodzi mianowicie o operację o krypto­nimie „Majdan 3”, o której niedawno informowaliśmy. Według ukraiń­skiego kontr­wywiadu Rosja zain­wes­towała 1,5 miliarda dolarów w działania dez­infor­macyjne i propa­gan­dowe obliczone na zastra­szenie i złamanie woli walki, tak Ukraińców, jak i Zachodu.



Kulminacja tych działań ma nastąpić w okresie marzec–maj. Tym sposobem ma zostać przygo­towany grunt pod działania na froncie, które mają ruszyć w czerwcu. Wycieki rozmowy niemieckich generałów, informacji na temat rosyjskich koncepcji użycia taktycznej broni jądrowej czy zalew histerycznych postów o rychłej inwazji na Polskę lub kraje bałtyckie to zapewne dopiero przedsmak tego, co nas czeka w najbliższych tygodniach.

Państwo z dykty?

Nie zmienia to faktu, że Niemcy mają problem. W ciągu ostatnich dwóch lat ruszyło wiele zmian, jednak droga do przebycia pozostaje jeszcze długa. A może mamy, nie tylko w Polsce, zawy­żone oczekiwania względem Niemiec? Mówisz „Niemcy”, myślisz „Prusy”. Tymczasem Prusy, naczelny szwarc­cha­rak­ter osiem­nas­to­wiecz­nej historii nie tylko Polski, ale i samych Niemiec, były ewene­mentem. Jak już lata temu zau­wa­żył profe­sor Emanuel Rostwo­row­ski, niemiecka szlachta swoim roz­wydrze­niem ustę­powała tylko panom braciom z Rzeczy­pos­politej. Krótko mówiąc, Niemcy mają państwo na miarę swoich możliwości.

Nie zmienia to faktu, że Scholz wyraźnie nie nadaje się do kiero­wania państwem w czasie wojny i wymu­szonych nią zmian. Oczywiście można zapytać, jaki interes mają Niemcy w pomaganiu Ukrainie. Wbrew pozorom niemały. Rosja, do spółki z Chinami, dąży do demontażu sys­temu, który przyniósł Niemcom wyjąt­kową pros­perity. W podobnej sytuacji jest Japonia. Tam­tejsi decy­denci zdali sobie jednak sprawę z sytuacji i głośno o tym mówią, tak w oficjalnych dokumentach jak strategia bezpieczeństwa narodowego z roku 2022, jak i tłumacząc, z dość dużym powodzeniem, zwykłym Japończykom, że działania Pekinu i Moskwy stwarzają zagrożenie dla ich dobrobytu.



W Niemczech proces ten przebiega wolniej, chociaż grunt pod niego jest dobry. Większym problemem jest oso­bo­wość kanclerza. Scholz z natury wydaje się nadmiernie ostrożnym kunktatorem. Do tego trzeba uwzględnić jego przeszłość w ruchu pokojowym i rozbro­jeniowym, a także słabą pozycję we własnej partii. W sondażach popularności jest kilka długości za Borisem Pistoriusem, a koalicyjni ministrowie z Zielonych i liberałów okazują mu większą lojalność niż socjal­demokraci. Kanclerz nie może już stać na czele ruchu poko­jowego, a by iść dalej w kierunku bardziej zdecydowanej i musku­larnej polityki, brakuje mu stanow­czości i determi­nacji Pistoriusa.

Do pozytywów trzeba doliczyć fakt, że Olaf Scholz jest rzadkim na niemieckiej lewicy politykiem otwarcie i zdecy­do­wa­nie opowia­dającym się za jak najbliż­szym partnerstwem ze Stanami Zjednoczo­nymi. Tutaj dochodzimy do pewnego paradoksu. Jak zwrócił uwagę niemiecki komentator ukrywający się pod pseudo­nimem Tendar, ze swoim uporem i oporem w kwestii Taurusów (i nie tylko) jest w rękach Rosji takim samym atutem jak zwolennicy Trumpa w amery­kańskim kongresie.

Zobacz też: Ciąg dalszy sagi o obronie bezpośredniej francuskich okrętów

Amit Agronov, IDF Spokesperson's Unit, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0