W grudniu ubiegłego roku w amerykańskim Detroit w stanie Michigan odbyła się trzecia już doroczna konferencja poświęcona kierunkom rozwoju techniki wojsk lądowych. Jednym z tematów przewodnich była przyszłość robotów na polu walki. Wprawdzie od wydarzenia minęły już trzy miesiące, wnioski z toczonej tam dyskusji są jednak na tyle istotne, że strona War Is Boring właśnie postanowiła je opublikować.
Jak dowodzą badania naukowe, siły zbrojne są nieodłącznym elementem ludzkich społeczeństw. Tworzą osnowę dla poczucia bezpieczeństwa, patriotyzmu i jedności. Żołnierze są mieszkańcami masowej świadomości, bohaterami filmów i powieści, nosicielami wspólnej historii i tożsamości narodowej. W wielu krajach wojsko jest najsilniejszą instytucją państwową. W niektórych, takich jak Bośnia i Hercegowina czy Liban – jedynym ogniwem spajającym odrębne etnicznie wspólnoty.
Tymczasem robotów jest coraz więcej. W samym tylko amerykańskim wojsku tysiące z nich trafiło do działań bojowych w Iraku i Afganistanie, z czego ponad tysiąc utracono w walce. Wojskowe roboty posiada osiemdziesiąt sześć krajów, mają je także organizacje, które nie reprezentują żadnych struktur państwowych. W związku z tym pojawiają się różne możliwe warianty przyszłości.
Ludzie jak roboty…
Według jednego ze scenariuszy, gdy w siłach zbrojnych żołnierzy zastąpią roboty, dotychczasowy porządek społeczny ulegnie rozkładowi. Roboty nie są częścią ludzkiej społeczności, nie mieszkają w domu obok, nie są takimi samymi osobami jak my, nie przelewają krwi i nie poświęcają się w boju. Pojawią się więc wątpliwości, czy mogą one godnie reprezentować naród będący z innym w stanie wojny.
Walka zbrojna prowadzona przy użyciu robotów pozbawiona będzie zbyt ryzykownych decyzji i racjonalna. Znikną pomniki ku czci poległych i płomienne przemowy. Wojna zobojętnieje – nie będzie już mitów o bohaterstwie ani opowieści snutych przez weteranów. O robotach nie będzie można powiedzieć, że „zginęły na polu chwały, w obronie ojczyzny, wypełniając swój patriotyczny obowiązek”. Rozmyje to granice społeczeństw, już i tak mgliste z powodu powszechnej migracji osób i globalizacji produkcji.
…czy może roboty jak ludzie?
W drugim scenariuszu roboty zaczną przypominać ludzi i będą nosić ludzkie imiona. Pamięć Boomera, robota sapera typu MARCbot, który „zginął” w Iraku, uczczono, organizując mu pogrzeb z salwą honorową i odznaczając go „pośmiertnie” Purpurowym Sercem i Brązową Gwiazdą. Zdarzały się przypadki, gdy opiekunowie utraconych w walce robotów pisali listy kondolencyjne do producentów, wychwalając zasługi cybernetycznych podwładnych zupełnie tak, jak gdyby chodziło o poległych ludzi.
W takim przypadku roboty nie są już zagrożeniem dla struktur społeczeństwa, ale raczej mogą być przez nie wchłonięte. Powstanie wtedy jednak ważki dylemat moralny: skoro traktujemy własne roboty jak ludzi, dlaczego w odczłowieczony sposób odnosimy się do naszego ludzkiego przeciwnika?
Twórca imperium Microsoftu, Bill Gates, w 2008 roku mówił, że roboty doszły już do tej samej fazy ewolucji co komputery na początku lat 80. Choć spełnienia tej przepowiedni na razie aż tak bardzo nie widać, już wkrótce roboty mają się stać nieodłącznym elementem cywilnej i wojskowej codzienności.
Zobacz też: Fiodor – rosyjski robot astronauta i… rewolwerowiec
(warisboring.com; na fot. tytułowej miniaturowy robot taktyczny MTGR)