Zgodnie z zapowiedziami do Haiti przyleciała pierwsza grupa kenijskich policjantów. Nowa operacja międzynarodowa od początku musi się mierzyć z poważnymi problemami – od obaw o potencjalne nadużycia aż po wybuch zamieszek w Nairobi. Mimo to wiązane są z nią ogromne nadzieje, ponieważ haitański kryzys stanowi największe od lat wyzwanie dotyczące bez­pie­czeń­stwa na Karaibach.

Władze powitały Kenijczyków z otwartymi ramionami. Premier Garry Conille wyraził nadzieję, że wsparcie międzynarodowe przyniesie długo wyczekiwany pokój. Zadania stawiane przed Kenijczykami są jasne. Mają wesprzeć lokalne siły w zwalczaniu grupa przestępczych, anga­żując się w walki tylko, gdy będzie to konieczne. W podobnym tonie wypowiedziała się szefowa kenijskiej dyplomacji Monica Juma, podkreś­la­jąca, że policjanci mają przede wszystkim wspierać cywilów i dążyć do poprawy sytuacji humanitarnej.

Sama obecności zagranicznych sił budzi obawy wielu organizacji pozarządowych. Podnoszony jest problem ewentualnej eskalacji przemocy. Dodatkowo z powodu złych doświadczeń zwią­za­nych z poprzednią interwencją między­naro­dową w Haiti istnieją obawy o profes­jo­na­lizm policjantów. Wszyscy doskonale pamiętają, czym skończyła się ostatnia operacja na Haiti: chaosem, epidemią cholery i skandalami wokół przemocy seksualnej wobec Haitanek. Orga­ni­zacje domagają się pełnej jawności w zakresie procedur, zasad działania i informacji w zakresie poziomu wyszkolenia sił mających wesprzeć Haitańczyków.

Operacja jest bardzo ważna w wymiarze symbolicznym. Prezydent Kenii William Ruto pod­kreślił, że jest ona „jednym z najpilniejszych, najważniejszych w historii przykładów globalnej solidarności”. Potencjalny sukces mógłby oznaczać odrodzenie się idei wspólnoty i współpracy państw Południa, która dążą do wyrwania się z postzimnowojennej retoryki widzącej w nich tylko przedmioty, a nie podmioty polityki między­naro­dowej.

Kryzys i szukanie rozwiązania

Wymykająca się spod kontroli sytuacja zmusza kraje regionu do reakcji. Warto wspomnieć, że Haitańczycy (w tym prezydent i wielu parlamentarzystów) od dawna proszą o pomoc między­naro­dową w opanowaniu samowoli gangów i ustabilizowaniu sytuacji. Ale długo nikt nie odpowiadał na prośby.

Haitańczykom coraz trudniej o dostęp do żywności, z roku na rok stają się coraz biedniejsi, a gangsterzy rosną w siłę. Jedną z najgłośniejszych akcji poka­zu­ją­cych prawdziwą siłę prze­stęp­ców było zablokowanie przez członków grupy Rodzina G9 i Sojusznicy dostępu do bazy prze­ła­dunku paliw w stolicy. Bandyci domagali się amnestii, a rząd nie miał wystar­cza­ją­cych sił, aby przeciwstawić się prze­stęp­com. To właśnie oni są obecnie faktycznymi władcami Port-au-Prince.

Jak doszło do tego, że uliczne gangi zdobyły tak silną pozycję? Obalenie rodu Duvalierów nie przyniosło Haitańczykom pokoju i prosperity. Zamiast odnowienia instytucji i odbudowy państwa społe­czeń­stwo stanęło w obliczu nowych problemów. Tworzące się elity polityczne musiały zmierzyć się nie tylko z interwencją wojskową ONZ, ale również z wątpliwą lojalnością wojska. Próbujący walczyć o władzę politycy zwrócili się w stronę grup prze­stęp­czych, które – bez presji ze strony Tonton Macoute – doskonale wykorzystały chaos i oplotły każdego, kto próbował zdobyć wpływy polityczne.

Niektórzy nie godzą się jednak na tę sytuację i organizują zbrojny opór. Wiele dzielnic Port-au-Prince zmieniło się praktycznie w strefy wojny. Mieszkańcy zorganizowali milicje, chwycili za maczety i postanowili zablokować bandytom dostęp do części miasta. Inni jednak szukają drogi ucieczki. Dla wielu ratunkiem do tej pory była możliwość emigracji. Ścieżka ta została jednak częściowo zablokowana przez władze Haiti, które bez podania przyczyn odwołały wszyst­kie loty czarterowe do Nikaragui – jednego z najczęściej wybieranych kierunków ucieczki.

Problemy po drugiej stronie oceanu

1 marca 2024 roku w Nairobi podpisano porozumienie między rządami Kenii i Haiti w sprawie wysłania kon­tyn­gentu tysiąca kenijskich polic­jan­tów jako wsparcia w walce ze zor­ga­ni­zo­wa­nymi grupami prze­stęp­czymi, które de facto przejęły władzę w karaibskim kraju. Samo Port-au-Prince zostało opanowane przez gangi, które organizacją i poten­cjałem bojowym przypo­minają bardziej orga­nizacje terro­rys­tyczne niż ulicznych bandytów.

Należy podkreślić, że nie jest to misja działająca pod egidą ONZ. Mimo to Rada wyraziła poparcie dla inicjatywy. Sami kenijscy policjanci pozostają jednak sceptyczni. Enock Alumasi Makanga, były policjant cytowany przez Reutresa, pyta retorycznie: „Policja powinna móc dobrze działać we własnym kraju, ale nie może. Jak myślisz, jak sobie poradzi, kiedy przy­bę­dzie na Haiti?”. Argumentem podnoszonym najczęściej była brutalność, jaką policjanci cechowali się przy wprowadzaniu regulacji w czasach pandemii COVID-19 i w trakcie tłu­mie­nia protestów najbiedniejszych mieszkańców Nairobi w czerwcu 2023 roku.

Obecnie służby porządkowe muszą mierzyć się z niespodziewanymi wyzwaniami w kraju: protestami spowodowanymi przez zapowiedziane podwyżki podatków. Tysiące demon­stran­tów wszczęło zamieszki, na które policja zareagowała gwałtownie. Zdaniem części obser­wa­to­rów zbyt gwałtownie. Walki objęły budynek parlamentu, a prezydent nazwał działania protestujących zdradzieckimi. W odpowiedzi na wzrost napięć funkcjonariusze użyli ostrej amunicji. Zginęło 27 osób. 26 czerwca wobec nacisku społecznego prezydent William Ruto ogłosił wycofanie się ze zmian w systemie podatkowym.

Uwagę przykuła brutalność służb porządkowych. Naoczni świadkowie donosili, że widziano policjantów, którzy bili i znęcali się nad sanitariuszami chcącymi nieść pomoc rannym demon­stran­tom. Ponownie doprowadziło to do podniesienia wcześniejszych wątpliwości na temat potencjalnego zachowania kenijskich policjantów w Haiti.

Kolejnym problemem jest stosunkowo małe doświadczenie kenijskiej policji w realizacji misji zagranicznych. O ile wojsko zdobywało szlify między innymi podczas działań w Somalii, o tyle służby porządkowe nie miały okazji uczestniczyć w poważniejszych operacjach poza granicami kraju. Tylko trzydziestu dwóch policjantów brało udział w działaniach pod egidą ONZ. Dla porównania: Rwanda, Ghana czy Egipt mają nawet kilka tysięcy oficerów dysponującym takim doświadczeniem.

Bardzo ostro o pomyśle Nairobi wypowiedział się Otsieno Namwaya, badacz związany z Human Rights Watch. Stwierdził on, że będzie to eksportowanie policyjnej brutalności i represji, a nie wsparcie dla Haiti. Należy wspomnieć, że podobnych zastrzeżeń nie ma ONZ.

US Navy / Petty Officer 1st Class Kelly Chastain