Kenijski prezydent Uhuru Kenyatta zapowiedział, że nie zamierza wycofywać wojsk biorących udział w misji AMISOM w Somalii, a ich obecność będzie utrzymana tak długo, jak będzie tego wymagała sytuacja w kraju. Rząd w Mogadiszu nie jest jednak wyłącznym partnerem Nairobi w realizacji procesu pokojowego. Kenia utrzymuje również stosunki z władzami Dżubbalandu, co stanowi przyczynę poważnych napięć w relacjach z Somalią.
Kenia jako jedyny kraj w regionie uznała wybory prezydenckie w Dżubbalandzie. Dla Mogadiszu wojskowa obecność Kenijczyków jest kłopotliwą koniecznością. Wcześniej próbowano doprowadzić do usunięcia kenijskiego kontyngentu z Gedo i zastąpienia go wygodniejszymi dla władz centralnych Etiopczykami. Somalia patrzy z obawą na stosunki polityczne łączące Nairobi i, wybranego na kolejną kadencję, prezydenta Dżubbalandu Ahmeda Madobe.
Kenijscy żołnierze wkroczyli do Somalii w 2011 roku aby zabezpieczyć granicę przed atakami ze strony Asz-Szabab. Miesiąc później zostali włączeni do działającej pod patronatem Unii Afrykańskiej misji AMISOM. Obecnie w operacji bierze udział 3664 Kenijczyków dowodzonych z bazy w portowym mieście Kismaju.
Zobacz też: Somalijski zbrodniarz pracował jako kierowca Ubera w Wirginii
(amisom-au.org, voanews.com)