Jak informuje norweski nadawca publiczny NRK, sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg może się doczekać kolejnego przedłużenia kadencji. Kończy się bowiem czas na znalezienie jego następcy, który powinien być gotów do zajęcia stanowiska 1 października tego roku.

Pierwotnie Stoltenberg miał ustąpić jesienią 2017 roku. Jego kadencję przedłużano dotąd trzy razy. Po raz pierwszy stało się to w 2017 roku – wówczas dodano mu aż trzy lata. Następnie już wiosną 2019 roku (czyli z ponadrocznym wyprzedzeniem) członkowie Sojuszu postanowili, że kadencja zostanie wydłużona do 1 października 2022 roku.

Wreszcie po raz trzeci wydłużono ją w marcu ubiegłego roku, krótko po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Uznano, że sytuacja jest zbyt nieprzewidywalna i zbyt gorąca, aby wdrażać w nią nowego sekretarza. Stoltenberg zrezygnował więc z czekającej posady szefa norweskiego banku centralnego i przyjął propozycję – w gruncie rzeczy nie do odrzucenia – aby stać na czele NATO jeszcze przez rok.



Na szczycie NATO, podczas którego podjęto decyzję o przedłużeniu kadencji Stoltenberga, krążyła nawet propozycja, aby datę wygaśnięcia kadencji przesunąć jeszcze dalej w przyszłość, nie do 30 września 2023 roku, ale na przykład do roku 2024. Tę opcję zawetowała Francja.

Przez minione dwanaście miesięcy sekretarz podkreślał, że nie zamierza pozostawać na stanowisku dłużej niż do października 2023 roku. Nawet wczoraj podczas kolejnego spotkania tak zwanej Grupy Ramstein zapewniał, że nie dopuszcza myśli o nieustąpieniu jesienią.

Stoltenberg i amerykański sekretarz stanu Antony Blinken.
(State Department / Freddie Everett)

64-letni Norweg piastuje stanowisko od ośmiu lat i siedmiu miesięcy. Jest drugi na liście najdłużej urzędujących sekretarzy generalnych po Holendrze Josephie Lunsie, który stał na czele Sojuszu od 1971 do 1984 roku.

– Jestem przekonany, że NATO znajdzie wyśmienitego następcę – mówił wczoraj Stoltenberg. Ale jeśli źródła NRK mają rację, znalezienie owego następcy potrwa jeszcze trochę, a obecny sekretarz może nie mieć żadnego wyboru i będzie zmuszony przez okoliczności do pozostania na stanowisku przynajmniej kilka dodatkowych miesięcy.



Następca Stoltenberga powinien być ogłoszony podczas wileńskiego szczytu NATO w lipcu. Nie ma przepisu, który by to nakazywał, ale byłaby to najbardziej naturalna (i uroczysta) okazja. Mamy więc dwa i pół miesiąca. Tymczasem nie pojawił się nawet żaden zdecydowany faworyt, a tym bardziej murowany kandydat.

– Wiele wskazuje, że Jens Stoltenberg pozostanie na stanowisku do lata przyszłego roku – twierdzi Kate Hansen Bundt, szefowa Norweskiego Komitetu Atlantyckiego. – Wciąż nie widać końca wojny w Ukrainie. A NATO jest gwarantem tego, że wojna nie rozleje się na resztę Europy. Sojusz jest w trakcie reorientacji, w którą Stoltenberg jest głęboko zaangażowany. Wiosną przyszłego roku NATO będzie obchodzić siedemdziesiąte piąte urodziny, które będą świętowane 4 kwietnia na szczycie w Waszyngtonie. Stoltenberg prawdopodobnie weźmie to na siebie.

Stoltenberg jako premier Norwegii, 2005 rok.
(Magnus Fröderberg / norden.org)

– Stany Zjednoczone chcą, aby pozostał na stanowisku, a nie ma porozumienia co do żadnego z licznych kandydatów, których nazwiska się przewijają – dodaje Hansen Bundt. Według proszących o anonimowość źródeł, na które powołuje się NRK, także Niemcy i inne kraje proszą Stoltenberga, żeby sekretarzował jeszcze trochę dłużej. Najwyraźniej większości członków Sojuszu nie zależy na szybkim znalezieniu następcy.

Pozostaje tylko kwestia, czy Stoltenberg zechce pozostać na stanowisku. Nie da się go przecież zmusić. Już w 2003 roku mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją: Holender Jaap de Hoop Scheffer miał zostać następcą George’a Robertsona, który ustępował ze stanowiska 17 grudnia. De Hoop Scheffer ze względu na obowiązki w polityce krajowej mógł jednak stanąć na czele NATO dopiero 5 stycznia roku następnego. Kraje członkowskie poprosiły więc Brytyjczyka, żeby pozostał na stanowisku jeszcze trzy tygodnie, ten jednak odmówił, toteż pełniącym obowiązki na ten czas został zastępca Robertsona, Włoch Alessandro Minuto-Rizzo.



Norweskie media zwracają uwagę, że szef gabinetu sekretarza generalnego Stian Jenssen (także Norweg) zrezygnował ze starań o nominację do ministerstwa spraw zagranicznych. Może to dowodzić, że jego szef już podjął decyzję o pozostaniu na stanowisku i zakomunikował ją swojemu najbliższemu współpracownikowi.

Kto – jesienią tego roku albo po kwietniowym szczycie – może zastąpić Stoltenberga? Na giełdzie nazwisk najczęściej pojawiają się premierka Danii Mette Frederiksen, premier Holandii Mark Rutte, premier Hiszpanii Pedro Sánchez, brytyjski sekretarz obony Ben Wallace i przewodnicząca Komisji Europejskiej Niemka Ursula von der Leyen. Ta ostatnia jest ponoć faworytką w oczach Waszyngtonu, miałaby też oczywiście poparcie swojej ojczyzny, a to już mogłoby wystarczyć do przepchnięcia jej kandydatury.

Zobacz też: Stalin pierwszą kobietą w Blue Angels

US State Department / Freddie Everett