To, co tajemnicze i niedostępne, od zawsze przyciągało uwagę ludzi. Szczególnie, gdy tyczyło się osób sprawujących władzę. Od czasów starożytnych po dzień dzisiejszy jesteśmy świadkami nieustającego zainteresowania społeczeństw aferami politycznymi i szpiegowskimi, rozgrywkami służb specjalnych. Ma to przełożenie nie tylko na świat mediów, gdzie każdy news z tego zakresu jest poddawany głębokiej analizie, a słupki oglądalności zdecydowanie wzrastają, ale także w sferze publicystyczno-naukowej. Thrillery polityczne, powieści szpiegowskie, publikacje popularnonaukowe z zakresu działalności służb i oddziałów specjalnych – te wszystkie kategorie zawsze znajdą wierną i oddaną klientelę. Tak samo będzie z książką Jarosława Molendy „Krystyna Skarbek. Królowa antyniemieckiego podziemia czy zdrajczyni?”.

Paradoksalnie zacznę od podsumowania – fajna praca. Ciekawie napisana, z wartką czy wręcz potoczystą narracją. Czyta się bez wątpienia szybko i przyjemnie. To mocne strony tej publikacji. Sama fizyczna formuła książki także przemawia za zakupem – niewielki format umożliwia zabranie jej w podróż w torbie podręcznej; duża, przyzwoita czcionka sprawia, że nie trzeba mrużyć oczu podczas lektury, i nie wywołuje bólu głowy czy oczodołów. Autor wykorzystuje jeden z elementów aparatu naukowego – przypisy – ale bez ich nadmiernej rozbudowy (są to przypisy informacyjne), na końcu publikacji znajdziemy wykaz wykorzystanych prac. Ona sama zaś składa się z wstępu opatrzonego tytułem „Od Autora” i dziewięciu rozdziałów. Układ pracy jest chronologiczny, co jest całkiem zrozumiałe, gdy potraktujemy prezentowaną opowieść jako formę biografii, mimo że Autor się od niej wyraźnie dystansuje.

W rozdziale pierwszym, tak przynajmniej ja to odebrałem, zetkniemy się z próbą przedstawienia rysu charakterologicznego głównej bohaterki. W tym celu posłużono się wspomnieniami osób, na których drodze stanęła, głównie mężczyzn. Delikatnie podjęto wątek temperamentu Krystyny Skarbek, szczególnie w kontekście życia intymnego, jej niedwuznacznej pozycji w środowisku emigracji polskiej już podczas drugiej wojny światowej, wynikającej z kilkuletniej współpracy z brytyjskim wywiadem.

Rozdział drugi to kwintesencja okresu dzieciństwa, dorastania i życia rodzinnego. Niewątpliwie ciekawie – czy wręcz frapująco dla Czytelnika niezorientowanego w meandrach życia towarzyskiego dwóch pierwszych dekad dwudziestego stulecia – musi prezentować się charakter związków między przedstawicielami zubożałej szlachty i arystokracji oraz społeczności żydowskiej. A taki stał się udziałem rodziców panny Skarbkówny. Z kolei barwnie odzwierciedlono życie społeczeństwa polskiego, egzemplifikując je wybranymi elementami z życia zarówno arystokracji, jak i ludności wiejskiej. Prezentowane niektóre wątki z życia naszej bohaterki, choćby edukacja w szkołach przyklasztornych, uwypuklają określony porządek charakterystyczny dla systemu wartości obowiązującego w państwach europejskich przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Zasad, które dziś są już zapomniane i być może mogłyby zostać potraktowane jako swoisty folklor poprzednich epok.

Kolejny rozdział przedstawia nam dzieje głównej bohaterki już jako osoby dojrzałej, borykającej się z trudnościami dnia codziennego wynikającymi z trudnej sytuacji materialnej rodziny. Ona właśnie pchnęła młodą Skarbkównę najpierw do pracy sekretarki w salonie Polskiego Fiata, następnie do udziału w wyborach Miss Polonia, które miały być trampoliną do „lepszego życia”, by w końcu zawrzeć pierwsze małżeństwo z Karolem Gustawem Gettlichem. Co nie oznacza, że odmawiała sobie uciech, których kosztowała ówczesna śmietanka towarzyska stolicy. Trzeba przyznać, że Autor świetnie uwypuklił ten element życia elit, barwnie odmalowując charakter zabaw tamtego czasu, obficie korzystając z bogatej literatury wspomnieniowej.

Pierwsze małżeństwo, nieudane i krótkotrwałe, sprawiło że Krystyna Skarbek zwróciła uwagę na kolejnego mężczyznę. W listopadzie 1938 roku związała się węzłem małżeńskim z Jerzym Mikołajem Ordonem-Giżyckim, zwanym „polskim Hemingwayem”. W rozdziale czwartym, poślubiona już po raz drugi, udaje się z mężem do Afryki, skąd powracają na wieść o wybuchu wojny. Jak sugeruje Autor, jeszcze przed wyjazdem na Czarny Ląd nasza bohaterka miała rozpocząć współpracę z wywiadem brytyjskim. Dlatego celem w drodze powrotnej miał stać się nie Paryż, gdzie organizowały się polskie władze emigracyjne i odbudowywane siły zbrojne, ale Londyn. Tam dzięki znajomościom swoim i męża nawiązała kontakt z osobami, które w późniejszym okresie tworzyły podwaliny organizacyjne SOE, czyli Kierownictwa Operacji Specjalnych. Krystyna zaproponowała współpracę, w ramach której miała działać z terenu Węgier z zadaniem organizowania przerzutu jeńców wojennych do Francji i Wielkiej Brytanii. Wkrótce wyrażono zgodę i pod koniec grudnia 1939 roku pani Giżycka znalazła się w Budapeszcie. Nie poprzestała na wykonaniu powierzonego zadania, podjęła także udaną próbę przedostania się do kraju, w czym wydatnie pomógł Jan Marusarz.

Treść rozdziału piątego wypełniły liczne, przeplatające się wątki: pobyt Krystyny w kraju, nawiązanie kontaktów z organizacją „Muszkieterów”, sprawa przerzucenia na zachód egzemplarza polskiego karabinu przeciwpancernego Ur, wreszcie miłosne perypetie ze współpracownikami: Andrzejem Kowerskim i Włodzimierzem Ledóchowskim, a w tle tęskniący mąż – Jerzy Giżycki. Na uwagę zasługuję wkomponowanie w treść narracji opisu życia ludności okupowanej Warszawy i kraju. W rozdziale szóstym dowiadujemy się o kolejnych perypetiach naszej bohaterki związanych z „podróżami” z Węgier do Polski i z powrotem, jak również o rosnącym zagrożeniu dekonspiracją, co stało się szczególnie widoczne na przełomie 1940 i 1941 roku. W wyniku aresztowania w styczniu 1941 roku, a następnie uwolnienia (trzeba przyznać, że w dość tajemniczych okolicznościach – wersja Kowerskiego jest jedyna, co podkreślił Autor; s. 207), oboje dzięki pomocy brytyjskiej udali się przez Jugosławię i Bułgarię do Turcji, a stamtąd na Bliski Wschód. Ostatecznym celem podróży okazał się Kair. Tam pozostawali bez przydziału przez kilka miesięcy, a naszą bohaterkę poddano procedurze weryfikacyjnej, wskutek kontaktów z „Muszkieterami”padły bowiem zarzuty o współpracę z Niemcami. Jednocześnie definitywnie rozstała się z mężem.

W kolejnym, siódmym, rozdziale przekonujemy się, że proces weryfikacji zarówno Skarbkowej, jak i Kowerskiego był dla nich pozytywny – pod koniec 1941 roku udali się z misjami do Syrii i Iraku. Od połowy 1942 roku mieli pełne poparcie Brytyjczyków. Oddelegowano ich na takie kursy organizowane przez SOE, jak spadochronowy i radiotelegraficzne (w tych dwóch miała uczestniczyć nasza bohaterka). Pod koniec 1943 roku doszło do rozdzielenia Kowerskiego ze Skarbkową – on otrzymał zadania we Włoszech. Rozstanie nie wyszło parze na dobre. W przypadku Krystyny zakładano pierwotnie ponowne wykorzystanie w misji na Węgrzech, w ostateczności ze względu na biegłą znajomość języka francuskiego została skierowana do Francji.

Rozdział ósmy omawia działalność agentki SOE na terenie okupowanej Francji. Jej aktywność na tym polu mogłaby posłużyć za kanwę kilku dobrych scenariuszy filmów sensacyjnych. We wrześniu 1944 roku Krystyna znalazła się w Londynie, gdzie szefostwo SOE chciało wykorzystać ją w operacji na terytorium Polski. Do akcji jednak nie doszło. Wojna zbliżała się do końca, a doświadczenie Krystyny Skarbek było coraz mniej potrzebne.

Rozdział dziewiąty rozpoczyna się od sytuacji w marcu 1945 roku, gdy jeden z jej przyjaciół, a zarazem wysoko postawiony oficer SOE, pułkownik Harold Perkins, poinformował Krystynę, iż nie może liczyć na dalszą współpracę z SOE. Opisując perypetie związane z dalszym potencjalnym wykorzystaniem zdolności i doświadczenia Skarbkowej, Autor uwypukla – jakże charakterystyczny dla tamtych wydarzeń – los walczącego u boku aliantów polskiego sojusznika. Do przelewania krwi byliśmy potrzebni jako pierwsi, w połowie 1945 roku staliśmy się zbędnym balastem, nikomu niepotrzebnym i mocno ciążącym dotychczasowym sprzymierzeńcom. Nawet osoby współpracujące czy pracujące na rzecz wywiadu brytyjskiego nie mogły liczyć na wsparcie ze strony rządu Jego Królewskiej Mości. Dalsze perypetie naszej bohaterki wiążą się z próbami odnalezienia własnego miejsca w nowej powojennej rzeczywistości. Imała się różnych zajęć, pracowała między innymi jako telefonistka, sprzedawczyni czy pokojówka hotelowa – do momentu, aż napotkała na swej drodze Dennisa Muldowneya, który w imię niespełnionej miłości zadał jej śmiertelny cios nożem. Czy była to faktycznie zawiedziona miłość, czy prowokacja ze strony służb specjalnych, tego z pewnością się nie dowiemy jeszcze długo; zainteresowanych odsyłam do ostatniego rozdziału, gdzie Autor stawia pewne pytania, intryguje pewnymi komparatywami, ale pozostawia je otwarte.

„Krystyna Skarbek. Królowa antyniemieckiego podziemia czy zdrajczyni?” z pewnością zainteresuje tych, którzy nie chcą sięgać do publikacji naukowych, szukają natomiast przyjaznego w odbiorze tekstu, który przybliży im tę jakże barwną i ciekawą postać. Od dłuższego czasu dostrzegam tendencję spadku zainteresowania książkami stricte naukowymi (z pełnym aparatem naukowym), właśnie ze względu na trudny język, jakim posługują się Autorzy. W dobie multimedialnej rozrywki oferowanej przez stacje telewizyjne i internet, chcąc przyciągnąć potencjalnych klientów, również wydawnictwa zmuszone są szukać alternatywnej drogi dla sprzedaży książek. Stąd prezentowany w nich prosty, czasem swobodny język, intrygująca fabuła, barwna narracja. Tak właśnie odbieram omawianą pracę. I na tym bym zakończył, gdyby nie pewne niedociągnięcia, o których nie mogę nie wspomnieć, a nawet błędach, które mnie osobiście przyprawiają o zgrzytanie zębami.

Mankamentem jest przede wszystkim występujący czasami brak spójności w narracji. Zdarzyło mi się kilkakrotnie zgubić wątek. Winiłbym o to próby wplatania w treść zbyt wielu wątków pobocznych, choćby o działalności Romana Czerniawskiego (s. 267–269) czy drugiego męża Krystyny – Jerzego Giżyckiego (s. 107–112). Notabene, na s. 111 wspomniano umowę podpisaną przez rządy polski i liberyjski w kontekście ekspansji gospodarczej II RP na kontynencie afrykańskim. Tak akurat się składa, że małżonka moja, przygotowując artykuł o konsulatach honorowych w Afryce Północnej, natknęła się na ten dokument.

Kolejna kwestia to znajomość dziejów polskiego wywiadu wojskowego. Przykładowo na s. 146 pada nazwa Oddziału II Sztabu Generalnego WP w kontekście przygotowywania grup dywersyjnych złożonych z górali podhalańskich. Oczywiście nie podano żadnej cezury czasowej, ale wydaje się, że zainteresowanie tego typu działaniami podjęto na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, więc myślę, że chodziło tu już o Sztab Główny. Niby drobiazg, ale jednak nie do końca. Podobny błąd pojawił się na s. 163, gdzie Autor utrzymuje, iż w Wielkiej Brytanii uformował się Sztab Generalny, natomiast „kierownikiem” Oddziału II był pułkownik Leon Mitkiewicz. Z kolei na s. 203 pojawia się poprawna nazwa Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza. Na s. 219 Autor cytuje fragment, w którym pada nazwa Oddziału VI. Wydaje się właściwe wyjaśnienie, w ramach jakiej struktury funkcjonował i jakie miał zadania do wykonania. A na s. 225 do stopnia majora „zdegradowano” pułkownika Mitkiewicza.

Z punktu widzenia potencjalnego Czytelnika wskazane przeze mnie niedociągnięcia nie będą rzutowały na jej pozytywny odbiór. I słusznie. Po raz kolejny podkreślę, że nie jest to książka pretendująca do miana naukowej monografii, natomiast w roli kompana w podróży lub lektury do poduszki sprawdzi się doskonale.