Japonia pragnie dołączyć do Stanów Zjednoczonych, Chin i Rosji jako kolejne państwo dysponujące własnej produkcji trudno wykrywalnym (stealth) myśliwcami. Według generała Hideyukiego Yoshioki, odpowiedzialnego w japońskim Ministerstwie Obrony za rozwój lotnictwa, prototyp mógłby być gotów do pierwszego lotu już za trzy lata.
Państwa wokół Oceanu Spokojnego zaangażowały się w wyścig zbrojeń na niwie panowania w powietrzu. Tymczasem flota japońskich myśliwców szybko się starzeje. Tokio pragnie jak najszybciej zastąpić wiekowe F-4EJ i F-15 nowszymi samolotami, najlepiej amerykańskim F-35, ewentualnie F/A-18 lub Typhoonem. Ale na tym nie może się skończyć.
– Jeśli państwa wokół Japonii dysponują techniką stealth, Japonia również musi ją posiąść, aby zapewnić sobie zdolność obrony – tłumaczy pułkownik Yoshikazu Takizawa z Instytutu Badań i Rozwoju Technicznego Ministerstwa Obrony.
Obecnie znaczący odsetek japońskiego potencjału obronnego stanowią Amerykanie. Stacjonuje ich w Japonii około 50 tysięcy. Jednak ani ten sojusz, ani gruby portfel japońskiego rządu nie przekonał amerykańskiego Kongresu, by zgodził się sprzedać do Kraju Kwitnącej Wiśni najnowocześniejszy (przynajmniej na razie) myśliwiec świata: Raptora.
W styczniu Chińczycy zaskoczyli ekspertów na całym świecie, przeprowadzając pierwszy lot próbny myśliwca Chengdu J-20, z wyglądu przypominającego F-22 i mającego w założeniu być dlań równorzędnym przeciwnikiem. Rosja z kolei spogląda z nadzieją na prototyp myśliwca stealth Suchoj T-50.
Generał Yoshioka ujawnił, że prace trwają już od 2009 roku i pochłonęły jak dotąd 39 miliardów jenów (473 miliony dolarów). Zdecydowano się na ten krok, gdy stało się jasne, że Stany Zjednoczone nie sprzedadzą Raptora. Jeżeli prototyp oderwie się od ziemi zgodnie z harmonogramem, decyzja o podjęciu produkcji seryjnej może zapaść w roku 2016.
(wsj.com)