Coraz więcej mówi się o przyszłych okrętach podwodnych dla kana­dyjskiej marynarki wojennej. Mówią potencjalni uczestnicy przetargu, dużo mówi minister obrony Bill Blair, nic jednak z tego nie wynika. Wymagania stawiane przez Ottawę są bardzo ogólnikowe, co prowokuje przedstawicieli przemysłu do wypowiedzi, w których więcej jest o frustracjach w związku z postawą rządu niż o konkretnych ofertach.

Royal Canadian Navy przez lata była zaniedbywana, a skutki tego są coraz bardziej odczuwalne. W grudniu ubiegłego roku dowódca RCN, admirał Angus Topshee, otwarcie stwierdził, że stan floty jest fatalny i nie ma żadnej gwarancji, że będzie ona w stanie wykonać wszystkie powierzone jej zadania. Jak wówczas pisaliśmy, kanadyjska marynarka wojenna „szura po dnie„. Główne problemy to brak pieniędzy i ludzi. Szczególnie katastrofalnie wygląda zaś sytuacja floty podwodnej.



Ministerstwo obrony samo przyznało, że w latach 2019–2020 żaden z czterech okrętów podwodnych typu Victoria nie wyszedł w morze na ani jeden dzień. Było to spowodowane przedłużającymi się remontami, konserwacją i próbami utrzymania okrętów w linii przez zakładany czas. W obliczu ograniczonego zakresu modernizacji okazało się to iście syzyfową pracą, tym trudniejszą, że pierwotnie przewidywany resurs HMCS Victoria upłynął w roku 2021, a HMCS Corner Brook upłynie w roku 2027. Co ciekawe, ta ostatnia jednostka sprawia załodze i stocz­niow­com najwięcej kłopotów. W rezultacie przez ostatnich pięć lat w ogóle nie wyszła w morze i większość czasu spędza w doku.

HMCS Victoria (SSK 876).
(US Navy / Lt. Ed Early)

Rząd w końcu uznał, że trzeba coś z tym zrobić, i w kwietniu 2023 poinformował o powołaniu Canadian Patrol Submarine Project. Jego zespół ma zbadać dostępne opcje i przeprowadzić analizę projektu pod kątem wymagań marynarki wojennej. Wprawdzie projekt stał się przed­mio­tem konsensusu wśród wojskowych, a nawet klasy politycznej, ale jaki­kol­wiek optymizm jest przedwczesny.

Ministerstwo obrony nie upubliczniło ogólnikowych wymagań stawianych przed jednostkami. Nie wiadomo nawet, ile jednostek ma zostać pozyskanych; niepotwierdzone infor­macje mówiły wręcz o dwunastu. Jedyne konkrety, o których wiadomo, to napęd konwencjonalny i zdolność do operowania pod lodem. W obliczu rosnącego zainteresowania Arktyką ze strony Chin i nie tylko utrzymanie zdolności do wysłania okrętów podwodnych w tamten region staje się dla Ottawy koniecznością.



W kwietniu tego roku rząd Justina Trudeau opublikował dokument Our North, Strong and Free, prezentujący politykę obronną na najbliższe lata. Wydatki na obronę mają zostać podniesione do zalecanego przez NATO poziomu 2% PKB, ale próg ten ma zostać osiągnięty najwcześniej w roku 2030. Krótko mówiąc, Kanada wypada jeszcze gorzej niż inny członek Sojuszu Północno­atlan­tyc­kiego i G7 powszechnie krytykowany za nieodpowiedzialne podejście do spraw obrony, czyli Niemcy.

Zaktualizowana kanadyjska polityka obronna wyznacza trzy priorytety: Arktykę, śmigłowce i flotę. W przypadku marynarki wojennej najwięcej jest tam jednak o generu­jącym kolejne problemy i astro­no­miczny wzrost kosztów programie nowych fregat typu Canadian Surface Combatant (CSC). Można tutaj mówić niemal o lustrzanym odbiciu problemów, z jakimi zmaga się Australia ze swoimi jednostkami typu Hunter.

Co na temat okrętów podwodnych znalazło się w dokumencie? Na dobrą sprawę jedno (!) zdanie, zapo­wia­da­jące zbadanie w przyszłości „możliwości odnowienia i rozbudowy naszej floty okrętów podwodnych”. Jak łatwo się domyślić, Royal Canadian Navy, jej sympatycy i przemysł głośno zaczęli wyrażać oburzenie. Minister Blair ponie­wcza­sie sam przyznał, że użyte sformułowanie nie było „ani jasne, ani mocne”, i po raz kolejny przyrzekł odnowienie floty podwodnej. Nikogo to nie uspokoiło. Pojawia się kolejne podobieństwo do Niemiec: bez konkretnych działań i planów rządu w dziedzinie obronności przemysł nie będzie inwestować w rozwój zdolności, skoro nie wiadomo, w jakim stopniu będą potrzebne.



Na tym nie koniec goryczy. Budowa nowych okrętów podwodnych nie znalazła się w ogłoszonej w marcu tego roku Narodowej Strategii Budow­nictwa Okrętowego. Nie wiadomo więc, w jakim stopniu i czy w ogóle kanadyjski przemysł stoczniowy będzie zaangażowany w Canadian Patrol Submarine Project. Bardzo utrudnia to potencjalnym uczestnikom przygotowanie odpo­wied­niej oferty, a ze względu na potencjalną skalę kontraktu zainteresowanie jest niemałe. Chęć uczestnictwa w przetargu zade­kla­ro­wały Niemcy, Szwecja, Korea Południowa, Francja, Hiszpania i Japonia.

Jak wynika z wypowiedzi ministra Blaira, istotne kroki podjęły Niemcy. Podczas wizyty w Waszyngtonie 13 maja przepytywany przez dzien­nikarzy na okoliczność nowych okrętów podwodnych szef kanadyjskiego resortu obrony pochwalił się, że podczas niedawnego spotkania niemiecki minister obrony Boris Pistorius przekazał mu listowne zaproszenie do współpracy wojskowej. Jak wynika ze słów Blaira, Niemcy i Norwegia chcą zaprosić Kanadę do udziału w programie okrętów podwodnych typu 212CD. Wyraźnie widać tutaj specyficzną, jak na niemieckie warunki, charak­te­rys­tykę Pistoriusa. Jako pierwszy od dekad szef resortu obrony podjął się promowania niemieckiej broni na zagranicznych rynkach.

Bardzo aktywny stał się również Saab. Szwedzki koncern przyjął na razie taktykę urabiania mediów i niedawno zaprosił dziennikarzy, w tym kana­dyj­skich, do stoczni w Karlskronie. Tym sposobem promowane są za Atlantykiem jednostki typu Blekinge. Oczywiście Kanadyjczykom oferowany jest nie oryginalny typ A26, projektowany z myślą o Bałtyku, lecz jego powiększona wersja, ochrzczona jako „ekspedycyjny” typ C71. W stosunku do pierwowzoru długość okrętu wzrosła z 66 do 80 metrów, a wyporność z około 2 tysięcy do 3,3 tysiąca ton.



C71 bazuje na projekcie C718, który powstał z myślą o Holandii, jednak w walce o kontrakt przegrał z francuskim typem Blacksword Barracuda, będącym kon­wen­cjo­nalną wersją wielo­zada­nio­wych atomowych okrętów pod­wod­nych typu Barracuda (Suffren). Po tej prestiżowej porażce Szwedzi są głodni sukcesu i wiążą duże nadzieje z kanadyjskim postę­po­waniem, jakiekolwiek będą jego finalne warunki.

Kanadyjskiej floty podwodnej dzień dzisiejszy

Na koniec w kilku słowach przypomnijmy stan podwodnego komponentu Royal Canadian Navy. Składa się on formalnie z czterech okrętów brytyjskiego typu Upholder, noszących lokalnie nazwę Victoria. Są to kolejno: HMCS Victoria, HMCS Windsor, HMCS Chicoutimi i HMCS Corner Brook. Okręty zaprojektowano i zbudowano w latach 1983–1993 jako uzupełnienie jednostek nuklearnych. Mimo pozytywnych ocen samego projektu Upholdery okazały się kłopotliwe w eksploatacji, w związku z czym Royal Navy chętnie odsprzedała je Kanadyjczykom. Okręty podnosiły banderę z liściem klonu w latach 2000–2004.

W kolejnych latach Ottawa przykładała coraz mniejsza wagę do floty podwodnej. Zakreślający ramy polityki obronnej liberalnego rządu premiera Justina Trudeau dokument Strong, Secure, Engaged z roku 2017 zakładał utrzymanie typu Victoria w służbie do połowy lat 30., a pozyskanie ich następców odsuwał do roku 2040. Już po publikacji strategii do mediów zaczęło jednak docierać coraz więcej informacji o pogar­sza­jącym się stanie okrętów i coraz bardziej kłopotliwej, a także droższej, ich eksploatacji.

US Navy / Mass Communication Specialist 1st Class Peter Burghart