Wczoraj późnym wieczorem izraelskie pododdziały rozpoczęły wycofywanie się ze wsi w południowym Libanie. Stało się to na kilka godzin przed ostatecznym – przesuniętym już – terminem wycofania się Cahalu. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana: przedwczoraj premier Binjamin Netanjahu oświadczył, iż izraelskie jednostki pozostaną w Libanie. Cahal ma bezterminowo obsadzać pięć pozycji, które uznano za kluczowe.

Przypomnijmy: 26 stycznia minął sześćdziesiąty dzień rozejmu w Libanie. W tym okresie zarówno Cahal miał stopniowo wycofać się z południowego Libanu, a libańskie siły rządowe miały wprowadzić na ten sam obszar na południe od rzeki Litani około 5 tysięcy żołnierzy, którzy zabezpieczą pogranicze i obsadzą 33 posterunki graniczne. Wszystko to miało się dziać w koordynacji z UNIFIL‑em i Stanami Zjednoczonymi.

Kiedy na ostatnią chwilę otrzymaliśmy oficjalne potwierdzenie, że Izrael chce pozostawić żołnie­rzy w Libanie, dyplomaci gorączkowo rzucili się do ratowania sytuacji. Waszyngton – już pod nową admi­ni­stra­cją prezydencką – zaapelował o krótkoterminowe przedłużenie deadline’u. Ostatecznie tak właśnie się stało, choć trudno mówić, aby przedłużenie okazało się krótkoterminowe. Rozejm zaplanowano na osiem i pół tygodnia, a od 26 stycznia do dziś minęły kolejne cztery.

Przez ten czas pododdziały Cahalu wycofały się z niektórych części południowego Libanu, ale wiele obszarów pozostało pod okupacją i dziś. Libańskie siły rządowe przejęły odpowiedzialność za część sektora zachodniego, ale w sektorze wschodnim nadal stacjonowali Izraelczycy. Liban oskarżył sąsiadów z południa o prokrastynację. Izrael podkreślał, że wycofanie Cahalu było uzależnione od tego, czy libańskie siły rządowe zdołają zabezpieczyć pogranicze i wyczyścić ten obszar z jednostek bojowych Partii Boga.

Dziś rano proces był już zakończony. Poza owymi pięcioma punktami – gdzie wybudowano umocnione posterunki – Izraelczycy wycofali się z terytorium Libanu. Libańskie siły rządowe zaczęły z kolei wkraczać do przygranicznych miejscowości, takich jak Majs al-Dżabal i Blida. Tu jednak wszystko przebiegało w wolniejszym tempie, głównie dlatego, że saperzy musieli na bieżąco sprawdzać teren pod kątem obecności niewybuchów pozostawionych przez obie strony, ale także dlatego, że wiele dróg jest w fatalnym stanie.

Minister obrony Izraela Jisrael Kac powiedział, że Cahal będzie siłowo wymuszał zawieszenie broni w Libanie i przeciwdziałał każdemu zagrożeniu ze strony Hezbollahu. Kac podkreślił, że Hezbollah musi się wycofać na północ za rzekę Litani i poddać się rozbrojeniu pod nadzorem mechanizmów międzynarodowych.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 88%

Specjalna koordynatorka ONZ do spraw Libanu Jeanine Hennis-Plasschaert i dowódca UNIFIL‑u generał broni Aroldo Lázaro wystosowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślają, że utrzymanie obecności izraelskiego wojska w Libanie stanowi naruszenie Rezolucji numer 1701 Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zarazem jednak zwracają uwagę, że sytuacja znacząco się poprawiła w porównaniu z tym, co obserwowaliśmy pod koniec listopada, gdy porozumienie o rozejmie weszło w życie.

Amerykanie zapewniają, że są zaangażowani w kwestię implementacji postanowień porozumienia i że będą dalej wspierać libańskie siły zbrojne jako jedynego gwaranta bezpieczeństwa Libanu.

Mieszkańcy południowej części Libanu zaczęli już wracać do domów. Problem w tym, że wielu nie ma dokąd wracać. Wielu też nie ma do kogo. W niektórych wsiach – tych, w których toczyły się najzaciętsze walki – stoją już tylko pojedyncze domy. Służby ratownicze przeszukują gruzowiska, głównie w poszukiwaniu zwłok, ale pojawiają się informacje o odnalezieniu żywych osób. W samym Majs al-Dżabal w gruzach znaleziono zwłoki czternastu osób.

Wiele ofiar odnajdywanych na tym etapie to bojownicy Hezbollahu, którzy toczyli walki z żołnierzami Cahalu. Niestety faktem jest, że wiele izraelskich uderzeń wymierzonych w bojowników Partii Boga, pozbawiało życia zupełnie niewinne osoby.

Przypomnijmy, że 29 września, tuż przed rozpoczęciem ofensywy lądowej, w nalocie na 6‑kondyg­na­cyjny budynek mieszkalny w Ajn ad‑Dalb w zachodnim Libanie życie straciły 73 osoby. Dziennikarze brytyjskiej stacji zidentyfikowali jednak 68 z nich i ustalili, że spośród tych zidentyfikowanych jedynie sześć miało znane powiązania z formacjami bojowymi Hezbollahu. Wśród pozostałych 62 aż 23 stanowiły dzieci, najmłodsze – zaledwie kilkumiesięczne. W jednym z mieszkań zginęło małżeństwo z trójką dzieci, w innym – małżeństwo z dziećmi i wnukami. Według służby prasowej Cahalu budynek był ośrodkiem dowodzenia Hezbollahu, a wskutek nalotu wyeliminowano wysokiej rangi dowódcę.

Krwawym dniem okazał się też 26 stycznia. Służba informacyjna Cahalu apelowała do libańskich uchodźców wewnętrznych, aby nie wracali do domów. Ale trudno się dziwić, że ludzie wyczekujący dnia, w którym powrót miał być możliwy, ruszyli w drogę powrotną właśnie 26 stycznia. Wszyscy oni mają za sobą wiele miesięcy przymusowego pobytu z dala od domu, blisko czterech miesiącach w przypadku większości, ale niektórzy musieli uciekać dużo wcześniej, a inni zdecydowali się na to później.

I tak, kiedy uchodźcy zaczęli wracać do swoich miejscowości, okupujący je izraelscy żołnierze otworzyli ogień. Według libańskiego ministerstwa zdrowia zginęły co najmniej 22 osoby, a ponad 120 zostało rannych. Izraelczycy twierdzą, że oddawali strzały ostrzegawcze w kierunku „podejrzanych” zbliżających się do posterunków Cahalu, i oskarżają Hezbollah o używanie prowokatorów mających doprowadzić do rozlewu krwi.

x.com/idfonline