Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken powiedział, że niebawem odbędzie się kolejne spotkanie negocjatorów w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy i uwolnienia przetrzymywanych tam zakładników. Po spotkaniu z przedstawicielami władz Kataru w Ad‑Dausze Blinken wezwał Izrael i Hamas do zawarcia porozumienia, podkreślając, że obecna sytuacja (to znaczy czas bezpośrednio po śmierci Jahji Sinwara) daje szanse, aby wykonać kroki, które posuną cały proces naprzód.

Blinken – wykonujący kolejny objazd Bliskiego Wschodu mający na celu uratować zakładników, zapewnić pomoc humanitarną mieszkańcom Gazy i oddalić wizję eskalacji – oświadczył, że Izrael osiągnął dwa cele strategiczne, które postawił sobie, przystępując do wojny z Hamasem. Organizacja została rozbita (choć nie doszczętnie zniszczona) i nie będzie w stanie powtórzyć tego barbarzyńskiego ataku, a jej przywódcom wymierzono krwawą sprawiedliwość.

Nadeszła więc pora na osiągnięcie ostatniego celu, czyli na uwolnienie zakładników. Ostatnie postępy w negocjacjach – iluzoryczne, jak się okazało – widzieliśmy dwa miesiące temu, podczas szczytu w Katarze. Hamas wprawdzie zbojkotował szczyt, ale wydawało się, że chociaż przyjmie jego ustalenia jako punkt wyjścia do czegoś konkretniejszego. Nic z tego. Po raz kolejny negocjacje spaliły na panewce.

Izrael i Stany Zjednoczone otwarcie winiły Hamas za kolejne ślepe zaułki w rozmowach. Faktycznie, Hamas próbował wodzić negocjatorów za nos. Ale za kulisami negocjatorzy z Egiptu i Kataru wskazywali, że Izrael również nie jest bez winy. Nie wiadomo wprawdzie, czego dokładnie dotyczyła ich krytyka, ale na podstawie innych przecieków możemy domniemywać, że chodziło o upór Bibiego w sprawie utrzymania pełnej kontroli Cahalu nad przejściem granicznym w Rafah i całą granicą Strefy Gazy z Egiptem.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w listopadzie.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły. Pasek odlicza do kwoty 1200 złotych.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

25%

– Sprawdzamy, czy są inne opcje, po które możemy sięgnąć, aby dojść do rozstrzygnięcia – powiedział Blinken. – Rozmawiamy o tym z pozostałymi mediatorami w Egipcie i Katarze.

Próba odbudowania całego procesu negocjacji ma się zacząć od spotkania przedstawicieli Kataru i USA w Ad‑Dausze. Później do rozmów mają być włączeni Egipcjanie i Izraelczycy. Ale wciąż największą niewiadomą pozostaje Hamas. Premier Kataru Muhammad ibn Abd ar‑Rahman as-Sani przyznał, że przebywający w jego kraju szefowie Hamasu – zarządzający organizacją komisyjnie po śmierci Sinwara – ponownie nawiązali z nim kontakt. Nie wiadomo jednak, czy stanowisko Hamasu uległo jakiejkolwiek zmianie od lipca. Wówczas to Izrael odrzucił propozycję terrorystów, wprowadzając cztery warunki publicznie nakreślone przez Bibiego. Jednym z nich było wspomniane zachowanie kontroli nad granicą egipsko-gazańską. Kolejnym – zachowanie prawa do wznowienia działań bojowych tak długo, jak długo nie będą zrealizowane izraelskie cele w tej wojnie.

Dwójka prawicowych oszołomów w rządzie Bibiego – minister finansów Becalel Smotricz i minister bezpieczeństwa państwowego Itamar Ben Gwir – już zdążyła skrytykować premiera za gotowość do wysłania negocjatorów do Kataru. Smotricz oświadczył wręcz, że „dalsze zaangażowanie Kataru w negocjacje w sprawie powrotu uprowadzonych jest poważnym błędem”, ponieważ „Katar jest wrogim krajem, który wspiera Hamas i popiera jego stanowisko w negocjacjach”.

Niemniej wysoki rangą przedstawiciel Hamasu zakomunikował za pośrednictwem agencji AFP, iż organizacja jest gotowa zaprzestać walki, jeżeli Izrael zagwarantuje rozejm i powrót osób wysiedlonych oraz wycofa wojsko ze Strefy Gazy i zapewni dopływ pomocy humanitarnej. Pierwsze, sondujące rozmowy w tej sprawie hamasowcy odbyli z egipskimi negocjatorami w Kairze. Także szef Mosadu Dawid Barnea odwiedził wczoraj Kair, gdzie spotkał się z szefem egipskich służb wywiadowczych.

Sytuacja w Gazie

Powiedzieć, że sytuacja cywilów jest dramatyczna, to nic nie powiedzieć. A to, że Hamas rozkrada żywność i leki na własne potrzeby, ostatecznie niewiele zmienia, a już na pewno nie z perspektywy dziecka, które umiera z głodu, ani nie z perspektywy jego rodziców.

Dlatego też Waszyngton zdecydował się niedawno na desperacki krok. Przypomnijmy: Blinken i sekretarz obrony Lloyd Austin wystosowali 13 paź­dzier­nika list, w którym domagają się zapewnienia niekombatantom dostępu do żywności, leków i innych artykułów pierwszej potrzeby. Jest to w praktyce ultimatum, stawiające jasne żądania i dające określony czas na ich spełnienie: miesiąc. Minęły dwa tygodnie i, jak mówi Blinken, Izrael poczynił postępu w tej kwestii, ale jeszcze wiele pozostało do zrobienia.

Najgorsze jest oczywiście to, że sytuacja nie jest zamrożona. Przy praktycznie całkowitym unicestwieniu infrastruktury cywilnej nawet, gdyby Cahal w tej chwili zaprzestał działań bojowych i gdyby do Gazy zaczął się wlewać strumień pomocy humanitarnej, sytuacja wciąż by się pogarszała i musiałby minąć czas, zanimby się ustabilizowała.

Jak dobitnie opisuje to The Washington Post, „ostatni działający szpital [w północnej części Strefy Gazy] jest bliski upadku, pracownicy służb ratunkowych nie mogą się swobodnie przemieszczać, a zapasy żywności spadają do niebezpiecznych poziomów”. Wczoraj konwój pomocowy ONZ dotarł do tego szpitala – Kamal Adwan w Bajt Lahiji – i, oprócz dostawy zaopatrzenia, w tym paliwa, ewakuował dwudziestu trzech pacjentów, mniej więcej co piątego podopiecznego lecznicy. Ale tego samego dnia szpital miał zostać ostrzelany przez Izraelczyków, co spowodowało uszkodzenia na oddziale intensywnej opieki medycznej.

– Moi koledzy mówią mi, że muszą decydować, którym pacjentom możemy pomóc, a których pozostawiamy na śmierć – powiedział Muhammad Wadi, zastępca koordynatora Lekarzy Bez Granic w Gazie, cytowany przez WaPo.

Dziś kolejne siedemnaście osób, w tym trzynaścioro dzieci, straciło życie w wyniku izraelskiego nalotu na szkołę w obozie dla uchodźców Muchajjam an-Nusajrat. Szkoła została w toku wojny przerobiona na schronisko dla wysiedleńców, a Hamas, jak to ma w zwyczaju, urządził tam sobie stanowisko dowodzenia.

Według hamasowskiego ministerstwa zdrowia od początku wojny zginęło w Strefie Gazy prawie 43 tysiące osób, a już ponad 100 tysięcy zostało rannych. Ministerstwo nie czyni rozróżnienia między terrorystami a cywilami. Cahal stracił w Gazie 356 poległych, w tym 28 w wyniku friendly fire.

Podczas wizyty w Katarze Blinken ogłosił także pakiet pomocowy dla ludności palestyńskiej w Gazie i na Zachodnim Brzegu wart 135 milionów dolarów. Łącznie amerykańska pomoc dla obu tych obszarów osiągnie tym sposobem wartość 1,2 miliarda dolarów. Wszystko to jednak nie będzie miało znaczenia, jeżeli Izrael nie otworzy przejść granicznych dla samochodów ciężarowych z dostawami artykułów pierwszej potrzeby.

Przypomnijmy, że niemal dokładnie miesiąc temu wyszło na jaw, iż dwie agencje amerykańskiego rządu federalnego – USAID i biuro do spraw uchodźców Departamentu Stanu – przedstawiły niezależnie od siebie raporty, z których wynikało, że Izrael celowo blokuje dostawy leków i żywności do Strefy Gazy. Blinken zapoznał się z tymi ustaleniami w kwietniu. A już 10 maja przedstawił Kongresowi oświadczenie mówiące (ostrożnym językiem, ale jednak wprost), iż administracja ocenia, że izraelski rząd nie blokuje dostaw pomocy.

Ustawa o pomocy zagranicznej (Foreign Assistance Act) stwierdza, że amerykańska pomoc wojskowa nie może trafiać do krajów blokujących dostawy amerykańskiej pomocy humanitarnej.

Dżabalija

Osobno musimy się przyjrzeć sytuacji w tym mieście, leżącym w północnej części Strefy Gazy. Od trzech tygodni trwa tam zacięta bitwa, która pochłonęła już życie ponad 800 ludzi, niemal samych cywilów. Hamas stracił tam około trzydziestu zabitych i 150 pojmanych, Cahal – tylko kilku zabitych. Ale wśród tych kilku znalazł się pułkownik Ehsan Daksa, dowódca 401. Brygady Pancernej. Według dostępnych informacji 20 października pułkownik wysiadł z czołgu, aby wraz z dwoma innymi oficerami skontrolować stanowisko obserwacyjne. Tam czekał na nich improwizowany ładunek wybuchowy. Daksa zginął na miejscu, jego koledzy zostali ciężko ranni.

Daksa to jeden z dwóch pułkowników Cahalu poległych w toku wojny w Strefie Gazy. W grudniu ubiegłego roku zginął pułkownik Jicchak Ben Basat, dowódca wysunię­tego pod­od­działu łączności podle­ga­ją­cego dowódcy brygady „Golani”. Trzech pułkowników straciło życie 7 października w walce z hamasowskimi napastnikami.

Dżabalija jest szczególnie interesująca i niepokojąca, ponieważ Cahal jest oskarżany o stosowanie w tym mieście tak zwanego Planu Generałów. Plan ten, zaproponowany tak naprawdę przez jednego generała, Gijorę Ejlanda (dopiero po ogłoszeniu zyskał poparcie kolejnych), zakłada całkowite wyludnienie północnej części Strefy Gazy. Po tygodniu daniu tygodnia na ewakuację każdy cywil w tym rejonie miałby być uznany za dopuszczalny cel, dostawy artykułów pierwszej potrzeby miałyby być wstrzymane.

Pytany przez dziennikarzy o Plan Generałów, Blinken, który był w Izraelu 22 października, oświadczył, że Stany Zjednoczone kategorycznie sprzeciwiają się jego implementacji. Podkreślił przy tym, że rząd Izraela zapewnił, iż nie zamierza wcielać go w życie. Ale też trzeba mieć na uwadze, że pomimo presji ze strony Amerykanów Netanjahu nie odrzucił planu publicznie.

Izrael już wcześniej walczył w Dżabaliji. Wycofał się stamtąd pod koniec maja, po blisko siedmiu miesiącach nieprzerwanej bitwy, ogłosiwszy oczyszczenie miasta z Hamasu. Radość okazała się przedwczesna, podobnie jak w wielu innych miejscach, także i tu Hamas szybko odzyskał kontrolę. Obecnie w Dżabaliji i jej okolicach przebywa około 400 tysięcy ludzi. Około 60 tysięcy ewakuowało się stamtąd w ostatnich tygodniach do leżącego niedaleko na południe miasta Gaza. Tymczasem według ONZ Cahal praktycznie uniemożliwił personelowi Światowego Programu Żywnościowego dotarcie do ludzi na północy Strefy już od trzech tygodni. Przez ten czas na miejsce dotarł tylko jeden konwój.

Kilka izraelskich organizacji broniących praw człowieka wniosło pozew do sądu, chcąc tym sposobem zmusić rząd do przyspieszenia dostaw. Odpowiadając na pozew, przedstawiciel rządu oświadczył, że „obecnie nie ma żadnych przeszkód dla wprowadzenia pomocy humanitarnej do północnej części Strefy Gazy”.

Nizzan Cohen, Creative Commons Attribution 4.0 International