Hamas odrzucił dziś nową, zmodyfikowaną propozycję zawieszenia broni sformułowaną przez Stany Zjednoczone. W praktyce oznacza to klęskę niedawnego – zbojkotowanego przez Hamas – szczytu w Katarze, który powszechnie uznawano za ostatnią szansę na wypracowanie poro­zu­mie­nia. Ale prezydent Joe Biden, który spędził kilka tygodni, nakłaniając uczestników szczytu do udziału, wciąż nie traci nadziei i zapewnia, że porozumienie nadal jest możliwe. Aby upewnić się, że każda możliwa opcja zostanie sprawdzona, do Izraela przybył dziś amerykański sekretarz stanu Antony Blinken.

Z jednej strony trzeba pochwalić wysiłki amerykańskiej dyplomacji, pociągającej za wszystkie możliwe sznurki, tak bezpośrednie, jak i pośrednie, aby doprowadzić do jakiegoś pozytywnego rezultatu. Ostatni raz widzieliśmy taki wysiłek ze strony Waszyngtonu na przełomie stycznia i lutego 2022 roku, gdy podejmowano ostatnie próby (skazane na klęskę, ale jednak) zapo­bie­żenia inwazji na Ukrainę.

Z drugiej strony niepowodzenie pozostaje niepowodzeniem. Izraelscy zakładnicy wciąż marnieją w lochach Hamasu, a palestyńskie dzieci giną jak nie od chorób, głodu i izraelskich bomb, to od pocisków swoich rzekomych obrońców. Według najnowszych danych hamasowskiego ministerstwa zdrowia liczba ofiar śmiertelnych wojny przekroczyła już 40 tysięcy. Rannych zostało ponad 92 tysiące.

W Strefie Gazy wciąż znajduje się 72 zakładników, którzy albo na pewno żyją, albo też ich stan nie jest znany. Oprócz tego Hamas przetrzymuje zwłoki 39 osób. W ubiegłym tygodniu Hamas ogłosił, że jeden z jego członków przydzielony do pilnowania zakładników zabił jednego mężczyznę i ranił dwie kobiety.

Co gorsza, klęska negocjacji radykalnie przybliża wizję irańsko-hezbollahowskiego ataku na Izrael w odwecie za likwidację Ismaila Hanijji. Wprawdzie Partia Boga regularnie ostrzeliwuje Izrael pociskami rakietowymi, ale skala tych ataków pozostaje stosunkowo niewielka, a członkowie organizacji zapowiedzieli, że uszanują czas negocjacji.

Hamas po raz kolejny winą za brak porozumienia obarczył premiera Binjamina Netanjahu, który miał przedstawić nowe żądania i tym samym stworzyć nowe przeszkody. Tymczasem propozycja, którą dwa dni temu przedłożyli amerykańscy dyplomaci, ma być praktycznie tożsama z tym, czego żąda Izrael. Chodzi na przykład o utrzymanie obecności Cahalu w tak zwanym korytarzu Filadelfi (lub też Osi Saladyna), czyli wąskim 14-kilo­met­ro­wym pasie biegnącym wzdłuż granicy Strefy Gazy z Egiptem, a także na przejściu granicznym w Rafah i w korytarzu Necarim, przecinającym całą enklawę na dwoje od kibucu Be’eri do Morza Śród­ziem­nego. Bibi miał też zażądać nowych warunków co do zwalniania tak zwanych więźniów bezpieczeństwa.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, iż propozycja Bidena dawała bezpośrednią kontrolę nad przejściem w Rafah Hamasowi. Prawa Cahalu miałyby zostać ograniczone do obserwacji. Izraelowi zależy na kontroli nad tym przejściem, gdyż w minionych latach to nie tunelami pod granicą (choć te niekiedy bywają dość duże, aby jeździły nimi samochody), ale właśnie „legalnie” przez Rafah trafiała do Strefy Gazy większość broni użytej później przez Hamasowców w toku wojny.

Hamasowcy podkreślają, że niezmiennie obstają przy warunkach, które przedstawili 2 lipca. Wówczas kością niezgodny były klauzule, które dawały Izraelowi prawo do wznowienia działań bojowych, jeśli uzna, że Hamas nie przestrzega warunków rozejmu. Hamas tymczasem żądał, aby klauzule te jednoznacznie zabraniały takiego kroku. Niemniej w projekcie są też inne punkty, którym sprzeciwia się organizacja, na przykład ten o zakazie powrotu ludności do północnej części Strefy Gazy.

Jutro rano Blinken (dla którego jest to już dziewiąta wizyta w Izraelu w toku wojny) spotka się z prezydentem Izraela Jicchakiem Herzogiem. Następnym punktem w porządku dnia jest spotkanie z Binjaminem Netanjahu. Później w rozkładzie są też rozmowy z ministrem obrony Joawem Galantem i ministrem spraw zagranicznych Jisraelem Kacem.

Według izraelskich mediów premier miał usłyszeć od swoich negocjatorów, że będzie musiał wybrać, czy chce mieć porozumienie czy kontrolę nad korytarzem Filadelfi. Bibi miał odpowiedzieć, że jeśli Hamas będzie nadal żądał pełnego wycofania Cahalu z korytarza, o żadnym układzie nie może być mowy.

Z tych samych doniesień wynika, że dla mediatorów z USA, Kataru i Egiptu upór Netanjahu w sprawie korytarza Filadelfi to dowód, iż premierowi wcale nie zależy na osiągnięciu rozejmu. Ten jednak podkreśla, że nie jest to tylko kwestia bezpieczeństwa sensu stricto, ale wręcz kwestia strategiczna, ponieważ Izrael musi mieć kontrolę nad całą granicą Strefy Gazy. Bibi jest wobec tego gotów na ustępstwa co do tego, jak konkretnie będzie wyglądać obecność Cahalu w korytarzu, ale nie co do samej obecności.

Rozmowa miała wyglądać tak. Bibi do negocjatorów: „Prowadzicie negocjacje. Nie możecie spasować po dwóch dniach”. Negocjatorzy do Bibiego: „Nie negocjujemy od dwóch dni. Negocjujemy od wielu miesięcy. Korytarz Filadelfi nie jest kwestią bezpieczeństwa [na kilkutygodniowy czas zawieszenia broni]. Wrócimy tam, jeśli będzie potrzeba”.

W tym kontekście trudno się dziwić, że premier oświadczył radzie ministrów, iż podczas szczytu w Katarze Izrael negocjował z mediatorami, a nie z Hamasem, toteż szanse na porozumienie są małe. Niemniej izraelska delegacja udała się dziś do Kairu na dodatkową rundę rozmów poświęconą właśnie korytarzowi Filadelfi.

Trzeba też zwrócić uwagę, że minister Galant miał poprosić swojego pryncypała, żeby narady w sprawie ewentualnego porozumienia (i instrukcji dla negocjatorów) odbywały się w pełnym składzie rady ministrów, a nie w– jak dotąd – w czteroosobowym gronie, które poza Netanjahu i Galantem obejmuje ministra spraw strategicznych Rona Dermera i członka Knesetu Arjego Deriego. Ten ostatni był niegdyś ministrem spraw wewnętrznych, ale został skazany za przestępstwa podatkowe i półtora roku temu na mocy decyzji sądu najwyższego stracił stanowisko. Deri jest szefem Sefardyjskiej Partii Strażników Tory i jednym z filarów koalicji rządzącej.

Zakończmy słowami byłego premiera Ehuda Baraka: „Netanjahu zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. W Filadelfi nie ma żadnego interesu politycznego, a Cahal może tam wrócić w każdej chwili. Jego [Netanjahu] stanowisko to wyrok śmierci dla zakładników i początek wojny regionalnej. Prawo wymaga decyzji rządu, a nie samego Netanjahu. Krew będzie na jego rękach, nawet jeśli postanowienia zostaną złamane. Działa niezgodnie z prawem. Osoba niekompetentna prowadzi w przepaść. Musi być natychmiast usunięty!”.

LBJ Library / David Hume Kennerly