Rzecznik irańskiego sądownictwa, Gholamhosejn Ismaili, poinformował, że Sejed Mahmud Musawi-Madżd, który przekazywał CIA i Mossadowi informacje na temat ruchów dowódcy Sił Ghods, generała Ghasema Solejmaniego (na zdjęciu), został skazany na śmierć. Jako obywatela Iranu uznano go winnym zdrady własnego kraju. Miał też przekazywać bliżej niesprecyzowane informacje na temat irańskich sił zbrojnych. Jak podano, Musawi-Madżd miał informować Izraelczyków i Amerykanów z pobudek finansowych – za zdradziecką działalność pobierał pieniądze.
Nie podano jednak szczegółów tego, w jaki sposób dostarczone dane na temat podróży przyczyniły się do likwidacji Solejmaniego, na którego polowano już od dłuższego czasu i kilkakrotnie próbowano zabić. Według przekazu płynącego z Iranu sąd rewolucyjny skazał Musawiego-Madżda na śmierć już wcześniej, a teraz irański sąd najwyższy podtrzymał ten wyrok. Egzekucja – przez powieszenie – odbędzie się wkrótce.
Nie poinformowano, czy sprawa skazańca ma związek z informacją z lipca 2019 roku, że między marcem 2018 a marcem 2019 roku schwytano siedemnastu szpiegów pracujących dla CIA, z których część również skazano już na śmierć. Ponadto w lutym informowano, że wyrok śmierci usłyszał Amir Rahimpour, inny oskarżony o szpiegowanie dla Amerykanów, który usiłował przekazać informacje o irańskim programie nuklearnym.
Generał Solejmani, dowódca elitarnej jednostki w strukturach Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, został zabity w pobliżu międzynarodowego lotniska w Bagdadzie. Amerykańskie drony zlikwidowały także towarzyszącego mu Dżamala Dżafara Ibrahimiego (zwanego też Abu Mahdim al-Muhandisem), lidera szyickiej organizacji Kata’ib Hezbollah, części proirańskich Sił Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Szabi). Było to początkiem serii wydarzeń, które doprowadziły region Bliskiego Wschodu na skraj wojny.
Irańczycy przyznali później, że celem wizyty Solejmaniego w Iraku były rozmowy na temat obsadzenia urzędu premiera w tym państwie. Początkowo Biały Dom argumentował, że przyczyną ataku na generała była chęć zapobieżenia kolejnym atakom na amerykański personel wojskowy i dyplomatyczny. Później stwierdzono, że Solejmani nie był bezpośrednim zagrożeniem.
Na skutek zdarzeń z 3 stycznia doszło do istotnego wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie, a jednocześnie rozpoczęto dochodzenie w sprawie przecieku dotyczącego irackiej wizyty generała. Już 5 stycznia państwowe służby bezpieczeństwa wszczęły dochodzenie w celu zlokalizowania, czy w którejś z irańskich instytucji działa „kret” znający szczegóły dotyczące podróży wyższych rangą osób.
Spekulowano, że ktoś w czasie rzeczywistym dostarczył informacje o locie irańskiego generała i przebiegu działań na płycie lotniska. Sugerować to miała informacja, skąd nadleciały uzbrojone bezzałogowe statki latające. Podróż nad Bagdad z Kataru, gdzie znajduje się baza sił powietrznych Al-Udeid pod Ad-Dauhą (tam znajduje się regionalne Dowództwo Centralne Stanów Zjednoczonych), musiała zabrać im co najmniej trzy godziny. Z kolei samolot, którym podróżował Solejmani, potrzebował półtorej godziny, aby dostać się z Damaszku do Bagdadu.
Podejrzanych było kilu ludzi: dwóch pracowników ochrony na lotnisku i dwóch pracowników linii Cham Wings – jeden na lotnisku w Damaszku i drugi pracujący na pokładzie samolotu. Sieć szpiegów miała być jednak bardziej rozgałęziona.
Zobacz też: Stany Zjednoczone podatne na cyberataki
(jpost.com, theguardian.com)