Koncern Hindustan Aeronautics Ltd. (HAL) otrzymał od indyjskiego ministerstwa obrony uzgodnione już ponad rok temu zamówienie na dodatkowe dwanaście samolotów bojowych Su-30MKI. Kontrakt ma wartość 135 miliardów rupii (około 6,5 miliarda złotych). Maszyny powstaną na przywróconej do życia linii produkcyjnej w zakładach w Nashiku z użyciem – jak podkreśla resort obrony – 62,6% komponentów pochodzenia indyjskiego.
Su-30MKI jest obecnie fundamentem tamtejszego lotnictwa bojowego. Po dostawie pierwszych pięćdziesięciu egzemplarzy wyprodukowanych w Rosji koncern HAL przystąpił do produkcji licencyjnej 140 maszyn już w 2000 roku. Potem siły powietrzne zamówiły jeszcze czterdzieści w 2007 roku i czterdzieści dwa w 2012 roku. Jak łatwo policzyć, daje to 272 samoloty. Produkcja dobiegła końca w roku 2021.
Szkopuł w tym, że Indie niestety wciąż słyną z wysokiego poziomu awaryjności samolotów i śmigłowców w siłach zbrojnych, a przy tak dużych siłach powietrznych (630 samolotów bojowych różnych typów!) do głosu wyraźnie dochodzi także rachunek prawdopodobieństwa. Na przestrzeni lat w różnych wypadkach Indusi stracili aż dwanaście Su-30MKI. Ostatniego – w czerwcu tego roku. Samolot rozbił się podczas oblotu poremontowego opodal zakładów w Nashiku. Załoga zdołała się katapultować, nikomu na ziemi nic się nie stało. Dla floty Su-30MKI był to pierwszy zniszczony samolot od stycznia ubiegłego roku.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Niektóre źródła mówią o jedenastu straconych samolotach, gdyż egzemplarz o numerze bocznym SB050, poważnie uszkodzony w 2014 roku, pierwotnie miał być wyremontowany i przywrócony do służby. Wiadomo jednak, iż przez minione dziesięć lat nie wzniósł się w powietrze; najpewniej został skanibalizowany (zdjęcie rozbitego SB050 można zobaczyć tutaj). Stąd – dwanaście, nie jedenaście. I dlatego też nowe zamówienie opiewa na dwanaście samolotów; liczbę uzgodniono wcześniej, ale z marginesem na przyszłe (a dziś już przeszłe) wypadki.
Dla ponownie uruchomionej linii produkcyjnej w Nashiku nie skończy się na produkcji tuzina samolotów w zmodernizowanym standardzie nazwanym na użytek mediów i polityków „Super Suchoj” lub „Super‑30”. Być może będzie to jedynie pierwsza partia, bo w planach jest wyprodukowanie jeszcze dalszych siedemdziesięciu dwóch egzemplarzy w tej wersji dla czterech eskadr. Innymi słowy: Indie mogą na początku lat 30. dysponować flotą ponad 340 Su-30MKI.
Mimo wszystko trzeba pamiętać, że mówimy o Indiach, gdzie nie tylko przetargi, ale też postępowania bezprzetargowe potrafią się ciągnąć latami i być kilkakrotnie restartowane. Tu zaś przeszkodą może się okazać koszt programu. Niemniej, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, HAL zapewnia, że realizacja obu zamówień powinna trwać sześć lat, co wydaje się bardzo ambitnym zamierzeniem.
Tu trzeba się na chwilę zatrzymać, aby wyjaśnić nieporozumienie, które krąży w mediach. Z jednej strony mamy bowiem 84 samoloty fabrycznie nowe (12 zakontraktowanych plus 72, na które HAL ma apetyt). Z drugiej zaś prowadzona będzie także modernizacja 84 samolotów (już istniejących) do standardu „Super‑30” na przestrzeni piętnastu lat. Mówimy tu o dwóch osobnych przedsięwzięciach, które tylko zbiegiem okoliczności dotyczą tej samej liczby maszyn.
„Super-30” ma przede wszystkim otrzymać nową stację radiolokacyjną klasy AESA Uttam Mk. 3 sparowaną z nowym pakietem awioniki (w tym komputerem zarządzania misją) i nowy system walki elektronicznej – wszystko opracowane w Indiach. Uttam Mk. 3 ma zapewnić możliwość jednoczesnego śledzenia do sześćdziesięciu celów i naprowadzaniu uzbrojenia na cztery z nich. Obecnie stosowane radary Bars pochodzą jeszcze z lat 80., mogą śledzić maksymalnie szesnaście celów i naprowadzać uzbrojenie na cztery.
Załogi otrzymają do dyspozycji także „szklany kokpit” i nowy układ sterowania fly-by-wire. Obecnie stosowany nie cieszy się bowiem sympatią załóg: uchodzi za niestabilny, a niektórzy eksperci mający za sobą służbę w siłach powietrznych nazywają go wręcz wadliwym. Niewykluczone, że bezpośrednio przyczynił się do niektórych wypadków. Niemniej jego modernizacja wymagać będzie ścisłego udziału Rosjan.
Dodatkowo przeprowadzona będzie integracja z rodzimymi systemami uzbrojenia, takimi jak pociski powietrze–powietrze Astra Mk 2 i Mk. 3. Te pierwsze rozpoczęły próby w locie w 2022 roku i powinny wejść do służby liniowej za kilka lat. Astra Mk. 3 to dużo bardziej zaawansowany projekt, wciąż będący na wczesnym stadium rozwoju. Ma to być pocisk zdolny niszczyć cele w odległości 300 kilometrów, napędzany silnikiem strumieniowym z naddźwiękową komorą spalania (ramjet) o ciągu regulowanym ciągu za pomocą ilości tłoczonego do niej powietrza, podobnie jak w europejskim Meteorze.
Duże nadzieje wiązane są z kolejnymi wersjami pocisku przeciwradiolokacyjnego NGARM (New Generation Anti-Radiation Missile) Rudram. W roku 2020 Rudram-1 o zasięgu 150 kilometrów został z powodzeniem przetestowany na Su-30MKI, kolejne wersje – już hipersoniczne – Rudram-2 i -3 mają cechować się zasięgiem zwiększonym odpowiednio do 350 i 550 kilometrów. Pierwszą próbę ogniową Rudrama-2 zrealizowano w maju tego roku.
Celem całego programu ma być utrzymanie Su-30MKI w eksploatacji do roku 2050. W planach jest więc także integracja „Super‑30” z bezzałogowymi aparatami latającymi w myśl koncepcji manned-unmanned teaming. Trudno jednak powiedzieć, jak miałoby to wyglądać w praktyce i jakie drony mogłyby się stać lojalnymi skrzydłowymi myśliwców załogowych.
W październiku HAL w zakładach w Korapucie przekazał wojskom lotniczym pierwszy z 240 silników AŁ-31FP zamówionych na mocy kontraktu wartego 260 miliardów rupii. W tych silnikach Indusi stosują już 54% części rodzimej produkcji (reszta wciąż pochodzi z Rosji). Oczywiście nowe jednostki napędowe trafią do Su-30MKI w zmodernizowanej konfiguracji.
W ubiegłym miesiącu prezes HAL, C.K. Sunil, odwiedził Rosję właśnie po to, aby skonkretyzować współpracę przy produkcji silników dla Su-30MKI i przy innych programach realizowanych na rzecz indyjskiego lotnictwa. Moskwa zacięcie walczyła o możliwie największy udział swojego przemysłu w projekcie „Super‑30”, ale klientowi zależało na indyzacji konstrukcji, toteż indyzacja – na tyle, na ile klient jest w stanie ją zorganizować – będzie.