Oficjalne indyjskie źródła rządowe, a także te związane z wojskami lądowymi, twierdzą, że wprowadzenie pocisków przeciwpancernych Nag do służby jest już tylko kwestią czasu. Oznacza to bardzo dużą zmianę od października 2017 roku, kiedy naukowcy i przedstawiciele Organizacji Badań i Rozwoju Obronnego (DRDO) zakończyli prace nad Nagiem. Niezadowolone były wówczas wojska lądowe, które krytykowały również wysoką cenę pocisków. Koszt jednego Naga wynosi około pół miliona dolarów, czyli prawie dwukrotnie więcej niż Spike’a lub Javelina.

Nowe informacje pojawiły się po ostatnich testach w warunkach pustynnych, podczas których z różnych odległości zniszczono dwa czołgi-cele. Pociski wystrzelono z kontenera z ośmioma pociskami i modułem obserwacyjno-celowniczym zamontowanego na transporterze Namica, czyli zmodernizowanym pojeździe Sarath, licencyjnym BMP-2.

Niedawno informowaliśmy o pogrzebaniu szans na zawarcie indyjsko-izraelskiego kontraktu na Spike’i, potem zaś o jego przywróceniu do świata żywych. Mówiło się, że pociski z Izraela musiały ustąpić pola rodzimej indyjskiej lekkiej broni przeciwpancernej, choć jeszcze niedawno nieznana była data doprowadzenie jej do gotowości operacyjnej. Według źródeł ulokowanych w resorcie obrony w ciągu maksimum czterech lat indyjskie przeciwpancerne pociski rakietowe mają dysponować podobnymi osiągami jak Spike’i.

Nag jest pociskiem przeciwpancernym trzeciej generacji. Ma długość 1,9 metra i waży 40 kilogramów. Wyposażony jest w głowicę tandemową, w której znajduje się 8 kilogramów materiału wybuchowego. Ocenia się, że Indie potrzebują od ręki 2 tysiące Nagów, a w dłuższej perspektywie nawet 8 tysięcy. DRDO rozwija również pocisk Helina, wersję dla wojsk lotniczych Indii.

Zobacz też: Indie kupią rosyjskie fregaty

(armyrecognition.com, indiatimes.com)

Ajai Shukla, Creative Commons Attribution 2.5 India