Holenderski minister obrony Ruben Brekelmans poinformował po spotkaniu z francuskim ministrem sił zbrojnych Sébastienem Lecornu, że Holandia rozważa przystąpienie do dwóch projektów zbrojeniowych. Pierwszym jest względnie nowy program budowy zdolności do precyzyjnych uderzeń dalekiego zasięgu (European Long-Range Strike Approach, ELSA). Drugi to okryty nieco złą sławą program czołgu przyszłości MGCS.
ELSA to efekt ministerialnego spotkania z 11 lipca. Wówczas szefowie resortów obrony Polski, Francji, Niemiec i Włoch podpisali list intencyjny w sprawie wspólnego rozwoju, zakupu i wykorzystania systemów rakietowych pośredniego i średniego zasięgu. Inicjatywę pozostaje otwarta dla innych państw, w szczególności należących do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do tej pory zdążyły przystąpić Wielka Brytania i Szwecja, oba państwa w październiku. Holandia byłaby więc siódmym członkiem.
Zasadniczym celem programu jest odstraszanie Rosji jako potencjalnego agresora. Służyć temu ma opracowanie pocisków o większym zasięgu i precyzji, co zapełni krytyczne luki w europejskich możliwościach uderzeniowych dalekiego zasięgu. Istotnym elementem jest wspieranie współpracy obronnej w ramach UE w celu zmniejszenia zależności od innych państw (czytaj: Stanów Zjednoczonych).
– Jeśli chodzi o inicjatywę ELSA, Holandia chciałaby w niej uczestniczyć – powiedział Brekelmans. – Uważamy, że konieczne jest zwiększenie europejskich zdolności w tym obszarze.
Notre relation de défense avec les Pays-Bas est forte, autant sur le volet capacitaire qu’opérationnel.
Au-delà de notre partenariat pour le renouvellement de la flotte sous-marine néerlandaise, qui s’appuie sur l’expertise de @navalgroup, nos armées coopèrent étroitement au… pic.twitter.com/VRxqSYF0TX
— Sébastien Lecornu (@SebLecornu) November 28, 2024
Mimo że wygląda to tylko na wstępne deklaracje polityczne, w ubiegłym roku Holendrzy podjęli szczególny wysiłek w celu odzyskania zdolności do uderzeń dalekiego zasięgu. Dla marynarki wojennej zakontraktowano okręty podwodne typu Blacksword Barracuda, będące konwencjonalną modyfikacją wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych typu Barracuda (Suffren). Uzbrojone zostaną w pociski manewrujące MdCN (Missile de Croisière Naval) o zasięgu około tysiąca kilometrów.
Do tego dochodzą jeszcze wojska lotnicze. W sierpniu podpisano umowę międzyrządową w sprawie zakupu pocisków manewrujących AGM-158B-2 JASSM‑ER dla samolotów wielozadaniowych F-35A. Zasięg JASSM‑ER to również około tysiąca kilometrów.
Generał Thierry Burkhard, szef sztabu sił zbrojnych, podkreślił niedawno w Zgromadzeniu Narodowym, że inicjatywa ELSA ma zapewnić zdolność państw NATO do wykonywania „głębokich uderzeń” na tyły wroga: na składy amunicji, paliwa czy stanowiska dowodzenia. Jest to efekt ewolucji środowiska strategicznego i obserwacji konfliktów zbrojnych w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Wszyscy uczestnicy ELSA mają w uzbrojeniu pociski manewrujące odpalane z powietrza (w niektórych przypadkach też z jednostek pływających), ale żaden europejski członek NATO, z wyjątkiem Turcji, nie posiada konwencjonalnego pocisku bazowania lądowego o zasięgu większym niż 300 kilometrów. Obecnie Europa ma lotnicze pociski manewrujące o zasięgu 500 kilometrów. Należą do nich niemiecki Taurus, francuski SCALP‑EG i jego brytyjski bliźniak Storm Shadow.
Jeśli ELSA przejdzie do etapu wdrażania, najprawdopodobniej przyszły europejski pocisk manewrujący dalekiego zasięgu będzie bazował na pocisku LCM (Land Cruise Missile), który z kolei wywodzi się z MdCN. Koncern MBDA zaprezentował koncepcję LCM podczas tegorocznych targów Eurosatory.
The French division of MBDA has already put itself forward as best placed to meet European needs by proposing it develop a ground-launched version of its sea-launched Missile de Croisière Naval/Naval Cruise Missile (MdCN-NCM) known as the Land Cruise Missile (LCM). pic.twitter.com/tZpuMOwuA1
— Timothy Wright (@Wright_T_J) November 26, 2024
W orbicie zainteresowań Holendrów znalazł się też projekt MGCS. W tym przypadku – mimo że francusko-niemiecki tandem nie mówi stanowczego „nie” dla innych uczestników – dołączenie może być znacznie trudniejsze. Z drugiej strony Holandia z pewnością byłaby głównych uczestników lżej strawna niż jeszcze stosunkowo niedawno Włochy aspirujące do przekształcenia MGCS w triumwirat. Ostatecznie Rzym „wybrał” niemieckiego Rheinmetalla, który ma dostarczyć czołgi podstawowe KF51 Panther. Po odpadnięciu Włoch Holendrzy obok Hiszpanów są więc realnymi kandydatami.
Holenderski przemysł obronny nie będzie tak agresywny jak ten z Półwyspu Apenińskiego, a Koninklijke Landmacht z kolei na pewno nie będzie mieć tak wygórowanych potrzeb co do liczebności taboru. Druga strona medalu jest taka, że tamtejsze wojska lądowe dopiero zabrały się za odtwarzanie wojsk pancernych. We wrześniu zatwierdzono pozyskanie czterdziestu sześciu Leopardów 2A8 dla jednego (niepełnego, jak się okazuje) batalionu pancernego. Część funduszy relokowano na równie potrzebną obronę przeciwlotniczą. Myślenie o dołączeniu do MGCS – choć przyszłościowe – może wobec tego ustąpić innym potrzebom.
Warto jednak zauważyć, że wojska lądowe zamierzają brakujące sześć czołgów w batalionie zastąpić bezzałogowymi pojazdami lądowymi. Utworzenie mieszanej jednostki nie tylko byłoby zgodne z duchem czasu, ale stałoby się też wstępem do uczestnictwa w MGCS, który zakłada stworzenie poza czołgiem całej rodziny bojowych wozów przyszłości. Tu również zakłada się wypracowanie taktyki współpracy pododdziałów załogowo-bezzałogowych.
Zarówno Brekelmans, jak i Lecornu poruszyli jeszcze jedną ważną kwestię: nadchodzącej nowej administracji pod wodzą Donalda Trumpa, który w przeszłości ostro krytykował Europejczyków za zbyt małe wydatki na obronność. Holenderski minister obrony zauważył, że należy pokazać Białemu Domowi, że Europejczycy chętniej biorą na siebie ciężar wydatków na obronę.
– Będziemy musieli być pomysłowi, kreatywni, aby wnieść większy wkład w europejską obronę i NATO – powiedział Brekelmans.
Podsumowując: Holandii łatwiej będzie przyłączyć się do programu ELSA niż do MGCS. Przede wszystkim stoi za tym inkluzywność tego pierwszego. Od początku twórcy zaznaczają, że zadaniem jest wciągnięcie do współpracy jak największej liczby państw, aby uzyskać efekt skali i uczynić program bardziej dostępnym dla wszystkich uczestników. Zupełnie przeciwne stanowisko zajmują uczestnicy MGCS. Ale włączenie się Holandii w obie inicjatywy jeszcze bardziej zintegrowałoby holenderskie siły zbrojne z francuskimi i pomogły w ustanowieniu partnerstwa strategicznego.