Na wystawę w Pima Air & Space Museum w Tucson w Arizonie w ciągu kilku miesięcy ma trafić samolot rozpoznania elektronicznego EP-3E ARIES II. Jest to maszyna po przejściach, i to nie byle jakich. Ten właśnie EP-3E był w roku 2001 bohaterem groźnej kolizji z chińskim myśliwcem, po której musiał lądować na Hajnanie, gdzie został internowany. Po powrocie samolot wyremontowano i przywrócono do służby na następnych dwadzieścia kilka lat, a ostatecznie wyląduje na muzealnej ekspozycji. Przyjrzyjmy się barwnej historii tej maszyny.

ARIES II (Airborne Reconnaissance Integrated Electronic System) numer 156511 – jeden z zaledwie dwunastu zbudowanych – należał do stacjonującej w bazie Kadena na Okinawie 1. Eskadry Rozpoznawczej VQ-1 „World Watchers” US Navy. Po raz ostatni w służbie czynnej widziano go w kwietniu tego roku. Następnie znalazł się na cmentarzysku AMARG w bazie Davis–Monthan w Arizonie. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca. Już 22 października zaobserwowano go w muzeum, dokąd został przeholowany z odległego o kilka kilometrów cmentarzyska.

1 kwietnia 2001 roku EP-3E wykonywał rutynową misję nad Morzem Południowochińskim, co oznaczało podsłuchiwanie Chińczyków. Maszyna leciała w międzynarodowej przestrzeni powietrznej na wysokości 22,5 tysiąca stóp (6860 metrów) w rejonie Hongkongu, gdy załoga otrzymała informację o zbliżającej się parze myśliwców J-8II lotnictwa chińskiej marynarki wojennej, które wystartowały z bazy Lingshui na Hajnanie. Był to sygnał do odwrotu na Okinawę.

Wydarzenia potoczyły się jednak inaczej. Jedną z chińskich maszyn pilotował Wang Wei, znany załogom amerykańskich samolotów rozpoznawczych z bardzo ryzykownych zagrywek. Przy jednym z wcześniejszych przechwyceń Wang zbliżył się na tyle, aby pokazać kartkę ze swoim adresem e-mail załodze amerykańskiego samolotu, która zdołała ją sfotografować.

Nie inaczej było i tym razem. Wang zbliżył się do EP-3E na odległość trzech metrów, zasalutował Amerykanom, po czym zmniejszył wysokość lotu. Przy drugim podejściu zbliżył się już na 1,5 metra, po czym znowu odleciał.

Trzecie podejście zakończyło się fatalnie. J-8II najprawdopodobniej został wciągnięty w prąd ślizgowy ARIES‑a i przecięty na pół przez jedno ze śmigieł. Wang podobno zdołał się katapultować, ale zginął. Fragmenty zniszczonego myśliwca trafiły EP-3E, uszkadzając kadłub, owiewkę radaru, dwa śmigła i jeden silnik. Doszło do dekompresji, przestały działać klapy, samolot gwałtownie opadł o 4200 metrów.

Dowodzący załogą kapitan Shane Osborn z trudem utrzymywał kontrolę nad maszyną. Początkowo rozważał wodowanie, jednak ostatecznie zdecydował się lądować w Lingshui, odległej ledwie o 20 minut lotu. Osborn wydał rozkaz zniszczenia sprzętu elektronicznego, ale jak się okazało, z całej osiemnastoosobowej załogi tylko jeden lotnik był przeszkolony w niszczeniu tajnego sprzętu.

Walcząc z czasem, załoga przystąpiła do niszczenia wyposażenia rozpoznawczego, ale tłuczenie monitorów i wyrywanie przewodów to za mało. Gdy EP-3E wylądował na Hajnanie, nieuszkodzonych pozostało szesnaście kluczy kryptograficznych, inne książki kodów i laptopy czy komputer używany do przetwarzania danych wywiadu sygnałowego. W niewielkim stopniu zniszczone zostały tunery i procesory sprzętu do zbierania sygnałów elektronicznych oraz urządzenia kodujące dla łączności głosowej i transferu danych do Kadeny.

J-8II.
(US Navy)

EP-3E stał się więc kopalnią wiedzy dla chińskiego wywiadu. Załogę internowano, maszynę rozebrano na części. Rozpoczął się najpoważniejszy od lat kryzys w relacjach amerykańsko-chińskich, a zarazem poważny test dla świeżej administracji George’a Busha juniora. Obie strony obarczały się wzajemnie odpowiedzialnością za wypadek. Waszyngton wezwał Pekin do uwolnienia EP-3 i lotników.

Wydaje się, że chińskie przywództwo było początkowo zdezorientowane. Taką interpretację sugeruje fakt, że przesłuchania amerykańskich żołnierzy rozpoczęły się dopiero 5 kwietnia i że nie zostali oni oskarżeni o szpiegostwo. Pekin raczej testował prezydenta Busha i ostatecznie liczył na pewne ustępstwa, takie jak wstrzymanie sprzedaży broni Tajwanowi, przyspieszenie negocjacji akcesyjnych do WTO czy zaprzestanie amerykańskich lotów zwiadowczych wzdłuż chińskiego wybrzeża. Kryzys zakończył się 11 kwietnia po tym, jak USA wyraziły „żal i smutek”. Załoga została uwolniona, ale zdemontowany samolot zwrócono dopiero 3 lipca 2001 roku.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

STYCZEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 87%

Chińskie zwycięstwo wydawało się oczywiste, jednak konsekwencje pojawiły się szybko. Kongres był wściekły i zatwierdził większą niż poprzednio planowano sprzedaż broni Tajwanowi. Dla przeciwników Chin w Waszyngtonie incydent z EP-3E był dowodem, że konfrontacja z Chinami jest nieunikniona. Prawdopodobnie administracja Busha rozpoczęłaby bardziej asertywną politykę wobec ChRL, gdyby nie ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku.

Jakie były dalsze losy samolotu? Rozebranego na części EP-3E załadowano na pokład dwóch Anów-124, które przewiozły go do zakładów Lockheeda Martina w Marietcie w Georgii. Tam maszyna została ponownie złożona, brakujące części pobrano z testowego NP-3D, zaś skrzydła zabrano z wycofanego ze służby P-3B. 156511 wzbił się ponownie w powietrze 15 listopada 2002 roku. Po serii testów wrócił do służby w Azji Wschodniej i ponownie latał wzdłuż wybrzeży Chin.

Kapitan Osborn został odznaczony Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym za „wspaniałe umiejęt­ności lotnicze i odwagę”, jakimi wykazał się, ratując swoją załogę i doprowadzając samolot na lotnisko. Z kolei Wang Wei, „Strażnik Wód Terytorialnych i Przestrzeni Powietrznej”, stał się wzorem dla wielu chińskich pilotów myśliwskich.

Wprawdzie niebezpieczne przechwycenia samo­lo­tów obcych państw są znakiem firmowym rosyjskiego lotnictwa, ale jak widać, i Chińczycy mają się czym popisać w tym względzie. Ostatnio Chiny przyjmują zagrywki z rosyjskiego podręcznika, a rejo­nem ich zastosowania są nie tylko wody Morza Południowochińskiego (Zachod­niego w termino­logii filipiń­skiej, Wschod­niego w wietnam­skiej i Południo­wego w chiń­skiej), ale także akweny okalające Koreę Północną. Celem są natomiast między­na­ro­dowe siły pilnujące prze­strze­gania sankcji nałożonych przez ONZ na Pjongjang. 4 maja myśliwiec J-10 dokonał nie­bez­piecz­nego prze­chwy­cenia śmigłowca MH-60R z austra­lij­skiego niszczy­ciela HMAS Hobart (DDG 39). Samolot między innymi zrzucił flary na trasie przelotu śmigłowca.

Obrzu­canie obcych maszyn flarami to kolejna rosyjska specjalność. W czerwcu 2022 roku myśliwiec J-16 uszkodził flarami australijskiego P-8A Poseidona. Ogółem w okresie od jesieni 2021 roku a październikiem 2023 roku Pentagon doliczył się ponad 180 incydentów z udziałem chińskiego lotnictwa. Z części tych przechwyceń opublikowano nagrania.

Najbardziej nietypowy przypadek niebezpiecznego przechwycenia zdarzył się jednak na początku roku 2017. Nad Morzem Południowochińskim amerykański P-3C Orion został przechwycony przez samolot wczesnego ostrzegania i dowodzenia KJ-200.

Służba EP-3E powoli dobiega końca. Systematycznie są zastępowane przez bezzałogowe MQ-4C Tritony. Jak się jednak okazuje, systemy bezzałogowe nie są w stanie w sposób satysfakcjonujący wypełniać wszystkich zadań stawianych przed maszynami załogowymi. EP-3E miały pierwotnie zakończyć działania operacyjne wraz z końcem września tego roku, zaś eskadra VP-1 miała zostać rozwiązana w marcu 2025 roku. Jednak ze względu na „wymagania operacyjne” oba te terminy przesunięto.

US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Andrew Langholf