Kanadyjska firma Lortie Aviation prowadzi obecnie negocjacje z ministerstwem obrony Libanu w sprawie zakupu pięciu Hawkerów Hunterów. Mają one być wykorzystywane w roli agresorów wspomagających szkolenie pilotów samolotów bojowych, zarówno kanadyjskich, jak i amerykańskich. Jak informuje serwis Defense News, maszyny wraz z pakietem części zamiennych mają kosztować około miliona dolarów.
Libańczycy już od dawna chcieli się pozbyć niepotrzebnych im do niczego Hunterów. Pierwsze dwie aukcje (w maju i lipcu) trzeba jednak było unieważnić, ponieważ złożono tylko po jednej ofercie, tymczasem prawo wymaga, aby rywalizowały co najmniej dwa podmioty. Dopiero za trzecim razem ofertę Lortie Aviation – i tym razem jedynego oferenta – przyjęto. Początkowo spodziewano się, że o libańskie Huntery mogą rywalizować dwa inne przedsiębiorstwa używające maszyn tego typu – brytyjskie Hawker Hunter Aviation (jego samolot na zdjęciu tytułowym) i amerykańskie Airborne Tactical Advantage Company.
Libańskie ministerstwo obrony szuka obecnie sposobu na zoptymalizowanie wydatków na wojska lotnicze. Zarówno Huntery, jak i trzy śmigłowce Sikorsky S-61N (na które nie znaleziono jeszcze kupca) uznano za niewarte dalszego zachodu. Kraj pogrążony jest w niekończącym się kryzysie polityczno-ekonomicznym, a sytuacji bynajmniej nie poprawiają tragiczne w skutkach katastrofy, takie jak eksplozja saletry amonowej w bejruckim porcie (ponad 200 ofiar śmiertelnych) czy choćby wczorajsza eksplozja zbiornika paliwa (28 ofiar).
W Libanie znajduje się obecnie siedem Hawkerów Hunterów. Jeszcze w ubiegłym tysiącleciu na przeszkodzie ich utrzymaniu w służbie stawał nie tylko brak pieniędzy, ale też trudny dostęp do części zamiennych, a na domiar złego mówimy o konstrukcji z lat pięćdziesiątych. Pięć egzemplarzy wycofano ze służby liniowej już w 1990 roku, pozostałe dwa – przynajmniej formalnie w roku 2011. Ostatnia dwójka – jeden egzemplarz jednomiejscowy i jeden dwumiejscowy – ma pozostać w Libanie w charakterze eksponatów muzealnych i ewentualnie uczestników pokazów lotniczych.
🇨🇦🤗🇱🇧 La empresa canadiense Lortie Aviation habría iniciado conversaciones con el gobierno de Líbano para hacerse con cinco aviones Hawker Hunter, así como con algunas piezas de recambio. Se dice que el contrato podría ser de 1 millón de dólares, precio de saldo. pic.twitter.com/Qavmey4eZV
— Revista Ejércitos (@REjercitos) August 13, 2021
Obecnie flota Lortie Aviation opiera się na Hunterach F.58 mających za sobą służbę w Szwajcarii, która wycofała ostatnie egzemplarze w roku 1996. Pod egidą kanadyjskiej firmy wylatały one od 2002 roku ponad 8500 godzin. Lortie podkreśla, że kupiła te samoloty w doskonałym stanie technicznym i – jak na ich wiek – mało zużyte. Nie wiadomo, czy libańskie Huntery mogły liczyć na równie staranną opiekę techniczną, ale z pewnością mają spory zapas resursu. Niemniej jednak możliwe jest, że niektóre polibańskie myśliwce staną się jedynie rezerwuarem części zamiennych.
Stare samoloty bojowe – takie jak Huntery, Mirage’e F1 czy A-4 Skyhawki – wycofywane z sił zbrojnych jak świat długi i szeroki zyskują nowe życie głównie dzięki przestawianiu się amerykańskiego lotnictwa (zarówno USAF-u, jak i lotnictwa marynarki wojennej) na szkolenie pilotów bojowych z udziałem przedsiębiorstw prywatnych. Dzięki temu piloci sił powietrznych mogą skoncentrować się na podnoszeniu własnych umiejętności, a nie na odgrywaniu celów dla kolegów. Koncepcja ta zyskała popularność również w Kanadzie, gdzie oprócz szkolenia w zakresie walki powietrznej Lortie świadczy również usługi jako agresorzy atakujący kanadyjskie okręty i szkolący ich załogi w zakresie obrony przeciwlotniczej oraz jako samoloty współpracujące z nowo szkolonymi wysuniętymi nawigatorami naprowadzania.
Samoloty takie wymagają jednak modernizacji. Z reguły bowiem nie dysponują wyposażeniem, bez którego nie da się symulować współczesnego pola walki: odbiornikami nawigacji satelitarnej, odbiornikami TACAN ani możliwością przenoszenia szkolnych zasobników walki elektronicznej czy ćwiczebnych pocisków powietrze–powietrze.
Najbliższa przyszłość libańskiego lotnictwa
Obecnie najpilniejszą potrzebą jest odbudowanie systemu szkolenia pilotów i zastąpienie trzech przestarzałych samolotów Scottish Aviation Bulldog czymkolwiek nowszym. Libańczycy byli zainteresowani pakistańskimi samolotami PAC Super Mushshak, ale transakcja najwyraźniej spaliła na panewce. Inną opcją są poczciwe Cessny 172, które po modyfikacjach kabiny mogą posłużyć do szkolenia załóg samolotów uderzeniowych Cessna AC-208 Combat Caravan, których Liban obecnie posiada trzy. Za robieniem zakupów w Stanach Zjednoczonych przemawia hojna pomoc finansowa udzielana libańskim siłom zbrojnym przez Waszyngton.
Drugi priorytet to wzmocnienie komponentu bojowego, w którego skład obok AC-208 wchodzi sześć lekkich samolotów uderzeniowych A-29B Super Tucano. Dowódca wojsk lotniczych, generał brygady Zijad Hajkal, powiedział kilka miesięcy temu Defense News, że chce podwoić tę liczbę. W dalszej perspektywie czasowej chciałby odbudować również system obrony powietrznej kraju, ale nowoczesne rakietowe systemy przeciwlotnicze wraz z siecią posterunków radiolokacyjnych daleko wykraczają poza możliwości finansowe Bejrutu.
Równolegle Liban potrzebuje samolotów pożarniczych. W 2009 roku wojska lotnicze otrzymały w darze trzy śmigłowce Sikorsky S-70 właśnie do tego celu, ale ich kiepski stan techniczny sprawił, że utrzymywanie ich w gotowości uznano za nieopłacalne. Obecnie walką z ogniem (w tym roku kraj po raz kolejny zmaga się z rozległymi pożarami w lasach iglastych na północy kraju) zajmują się śmigłowce rodziny UH-1, których wojska lotnicze mają około trzydziestu, ale niewielkie samoloty zdolne do wypełniania tych zadań wciąż znajdują się wysoko na liście życzeń.
Jakiś czas temu ministerstwo obrony wykazywało zainteresowanie umową z amerykańską firmą Air Tractor. Byłoby to rozsądne i oszczędne wyjście – na bazie tej samej platformy, AT-802, produkowane są zarówno samoloty gaśnicze AT-802F, jak i samoloty rozpoznawczo-uderzeniowe AT-802L Longsword. Pozyskanie jednych i drugich uprościłoby logistykę i proces szkolenia, ale z drugiej strony niszę Longswordów wypełniają już A-29.
Obecnie Amerykanie realizują zamówienie na sześć śmigłowców MD530Fi bezzałogowce rozpoznawcze Boeing Insitu ScanEagle. Tu również generał Hajkal ma nadzieję na podwojenie zamówienia, tak aby lotnictwo miało do dyspozycji trzy pełnowymiarowe eskadry wyposażone w nowoczesne statki powietrzne – po dwanaście maszyn w każdej.
Zobacz też: Pierwsza chińska latająca cysterna Y-20U zadomawia się w siłach powietrznych ChALW