Napięcie wokół Tajwanu powoli spada, co nie oznacza, że nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Cały czas trwa gra dyplomatyczna i propagandowa, a na światło dzienne wychodzą nowe fakty, chociaż ich wiarygodność często trudno zweryfikować. Niewątpliwie największe znaczenie ma publikacja nowej chińskiej Białej Księgi poświęconej Tajwanowi.

Niniejszy tekst stanowi post scriptum do artykułu: Czwarty kryzys tajwański. Analiza działań

Pekin publikował takie dokumenty już dwukrotnie, w roku 1993 i 2002. Oba zapowiadały rozwiązanie „jeden kraj – dwa systemy”, z dużą autonomią Tajwanu, obejmującą między innymi nieprzysyłanie na wyspę urzędników z kontynentu i jednostek Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Poprzednie Białe Księgi podkreślały konieczność pokojowego zjednoczenia, traktując rozwiązanie siłowe jako ostateczność.

—REKLAMA—

W nowym dokumencie zaszły poważne zmiany, przede wszystkim na polu stosowanego języka. Pokojowe zjednoczenie nadal jest docelową opcją, jednak sugestie możliwego użycia siły są bardzo wyraźne. Rozwodniono zapisy dotyczące okresu przejściowego. Oprócz mglistych zapowiedzi utrzymania „obecnego systemu społecznego” wyspy zniknęły obietnice nieprzysyłania urzędników i oddziałów.

Amanda Hsiao z think tanku Crisis Group zwraca uwagę na adresatów Białej Księgi. Chińska publiczność epatowana jest osiągnięciami i zasługami Xi Jinpinga, co nie dziwi, biorąc pod uwagę zbliżający się 20. zjazd KPCh. Xi i jego otoczenie starają się wykorzystać kryzys do umocnienia swojej pozycji.

Nancy Pelosi i Tsai Ing-wen.
(總統府)

W przypadku Tajwańczyków dokument obliczony jest na wbicie klina między zwolenników proniepodległościowej Demokratycznej Partii Postępowej i resztę społeczeństwa. Zapewne tą drogą Pekin chce zwiększyć szanse prozjednoczeniowego Kuomintangu w zaplanowanych na koniec listopada wyborach lokalnych. Niemniej szanse na powodzenie tej kampanii są ograniczone. Według ostatniego spisu powszechnego narodowość chińską deklaruje jedynie 2,5% mieszkańców wyspy.

Wreszcie na potrzeby zewnętrzne Biała Księga stara się propagować chińską wersję wydarzeń i chińskie racje. Podstawą do zjednoczenia ma być rezolucja ONZ numer 2758 z 1971 roku. Rezolucja odebrała wówczas miejsce zajmowane w zgromadzeniu ogólnym i radzie bezpieczeństwa Republice Chińskiej i przekazała Chińskiej Republice Ludowej. Problem w tym, że dokument nie określił statusu Tajwanu. Od tamtej pory Pekin stara się uczynić ze swojej wersji zasady jednych Chin regułę międzynarodową, wysiłki pozostają jednak bezskuteczne.



Oczywiście Biała Księga winą za ostatni kryzys obarcza Stany Zjednoczone, ukryte pod terminem „sił zewnętrznych”, i stronę tajwańską z prezydent Tsai Ing-wen na czele.

Działania Pekinu na użytek wewnętrzny przyjmują niekiedy wręcz parodystyczny charakter. 11 sierpnia pod ambasadą USA w Atenach protestowało około 30–50 Chińczyków, najprawdopodobniej pracowników chińskich firm. Protest przeciw wizycie Pelosi na Tajwanie odbył się dziewięć dni po fakcie, do tego trwał tylko od godziny 9 do 10, zapewne dlatego, aby demonstranci szybko zdążyli do pracy. Całe przedsięwzięcie ewidentnie było obliczone na chiński użytek wewnętrzny. Trudno obecnie ocenić, czy była to odgórne polecenie z centrali czy też ambasada wybiegła przed szereg. Tego typu działania nie są jednak obce chińskim placówkom dyplomatycznym.

Konieczność dobrego „sprzedania” kryzysu opinii krajowej jest tym bardziej paląca, że Tajwan osiągnął sukces w umiędzynarodowieniu swojej sprawy. O ile zapowiedzi wizyt na wyspie delegacji parlamentów Czech czy innych państw Europy Środkowo-Wschodniej można stosunkowo łatwo zbyć, o tyle Niemcy mają zupełnie inny ciężar gatunkowy. Na początku października na Tajwan ma udać się delegacja Bundestagu. Nie wpłynie to szybko na zmianę polityki Berlina, jednak dla Pekinu oznacza porażkę wizerunkową.

Ćwiczenia

Przeprowadzone po 4 sierpnia chińskie ćwiczenia wokół Tajwanu były największym tego typu dotychczasowym przedsięwzięciem. Nie ma jasności, jakie konkretnie siły skierowano na manewry, jednak dowództwo ChALW potwierdziło czasowe delegowanie pod komendę dowództwa Wschodniego Teatru Działań jednostek lotniczych z innych teatrów. To istotna informacja; do tej pory chińskie okręgi wojskowe i teatry działań, które je zastąpiły po reformie z roku 2015, działały w dużym stopniu niezależnie. Pokazuje to dużą wagę do poprawy integracji między poszczególnymi regionalnymi dowództwami.



Dowództwo Wschodniego Teatru Działań zapowiedziało 7 sierpnia bezterminowe przedłużenie ćwiczeń, po czym 10 sierpnia ogłosiło „pomyślne wykonanie” przewidzianych zadań i zakończenie manewrów. Nie oznacza to oczywiście końca operacji wojskowych w rejonie Tajwanu. Jednostki podległe dowództwu Wschodniego Teatru Działań mają prowadzić patrole w „gotowości bojowej”. Oznacza to w praktyce dalsze systematyczne działania w celu podważenia status quo w cieśninie tajwańskiej i relatywnie tanie wywieranie nacisku na Tajwan.

Tajwańczycy nie dają się zapędzić do defensywy. Ministerstwo obrony Republiki Chińskiej zapowiedziało stałą czujność i opanowanie w obronie terytorium i suwerenności Tajwanu przed nękaniem przez chińskie siły zbrojne.

Dużym rozgłosem odbiła się zapowiedź wspólnych indyjsko-amerykańskich ćwiczeń w pobliżu spornej granicy z Indiami. W innych okolicznościach zapewne mało kto zwróciłby uwagę na regularnie organizowane ćwiczenia działań w warunkach wysokogórskich, do tego w odległości stu kilometrów od Linii Aktualnej Kontroli. Wprawdzie współpraca amerykańsko-indyjska jest wymierzona w Chiny, jednak w obecnym kontekście ćwiczenia nabierają nowego znaczenia.

Japonia

Sporo wydarzyło się również w Japonii. Doszło do zapowiadanego przetasowania w gabinecie Fumio Kishidy. Jastrzębiego Nobuo Kishiego na stanowisku ministra obrony zastąpiła jednak nie równie jastrzębia Sanae Takaichi, ale bardziej wyważonemu Yasukazu Hamadzie, który pełnił już tę funkcję w latach 2008–2009. Nie jest to jednak pojednawczy gest w stronę Pekinu, ale raczej efekt rozgrywek między frakcjami rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej.



Po prawdzie Takaichi objęła stanowisko jeszcze bardziej kłopotliwe z chińskiego punktu widzenia. Kreującej się na japońską Margaret Thatcher polityczce przypadło ministerstwo bezpieczeństwa gospodarczego. Powołany jesienią ubiegłego roku resort odpowiada za działania zmierzające do ochrony japońskiej gospodarki jako całości i poszczególnych firm przed naciskami i nieuczciwą konkurencją ze strony Chin.

Nowy skład rządu Kishidy. Takaichi w pierwszym rzędzie po lewej ręce premiera, za nią – Yasukazu Hamada.
(内閣官房内閣広報室)

Kontynuacji doczekał się wątek chińskich pocisków balistycznych, które spadły w japońskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Według źródeł agencji Kyodo chińscy wojskowi mieli przedstawić dwa warianty strefy ćwiczeń na północny wschód od Tajwanu, pierwszy nieobejmujący japońskich wód i drugi – obejmujący. Ostateczną decyzję o wyborze drugiego wariantu miał osobiście podjąć Xi Jinping w celu wywarcia presji.

Pominięcie japońskiej wyłącznej strefy ekonomicznej miało służyć niepogarszaniu stosunków dwustronnych w obliczu zbliżającej się pięćdziesiątej rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych. Xi miał jednak wybrać wywarcie nacisku na Tokio i pokazanie, że w przypadku wojny Chiny mogą również podjąć próbę blokady Okinawy i innych wysp archipelagu Riukiu. Nie jest to zresztą zaskoczeniem. Od pewnego czasu mnożą się dowody na przygotowania ChaLW do jednoczesnej walki z USA, Tajwanem i Japonią.

Taiyuan – chiński niszczyciel typu 052D przyjęty do służby w listopadzie 2018 roku.
(ministerstwo obrony Japonii)



Wygląda na to, że zarówno Tokio, jak i Pekin postrzegają ewentualność udziału Japonii w wojnie za już przesądzoną. Premier Kishida potwierdził zamiar radykalnego zwiększenia wydatków na obroną w ciągu najbliższych lat, chociaż nie wiadomo, czy japoński rząd przychyli się do postulowanego przez Amerykanów aż dwukrotnego zwiększenia budżetu ministerstwa obrony. Decyzja w tej sprawie, podobnie jak o pozyskaniu przez Siły Samoobrony zdolności ofensywnych, ma zapaść pod koniec roku.

Gry strategiczne

W obecnej sytuacji wzmaga się zainteresowanie grami strategicznymi symulującymi chińską inwazję na Tajwan. Taką grę zorganizowaną przez think tank Center for Strategic and International Studies (CSIS) opisał The Wall Street Journal. Rezultaty nie były odkrywcze. Zgodnie z pojawiającymi się od dawna przewidywaniami za cenę dużych strat, w tym dwóch lotniskowców, udało się powstrzymać siły inwazyjne. Chiński desant opanował jedynie Kaoshiung na południu wyspy, ale został tam odcięty bez możliwości dostarczenia zaopatrzenia lub ewakuacji drogą morską.

John F. Sullivan, były Foreign Area Officer amerykańskich wojsk lądowych specjalizujący się w Chinach, zwraca uwagę na dwie „oczywiste oczywistości” wynikające z gier wojennych. Inwazja na Tajwan nie jest łatwym przedsięwzięciem, obrona wyspy również. Sullivana bardziej zastanawia głęboko zakorzenione wśród chińskich wojskowych i strategów przekonanie, że zatopienie lotniskowca ma doprowadzić do natychmiastowego wycofania się USA z wojny. Równie zastanawiający jest brak refleksji, co stanie się, gdy Chiny utracą któryś ze swoich lotniskowców.

Swoje gry strategiczne organizują również Japończycy. Japan Forum for Strategic Studies przeprowadziło symulację posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem czynnych polityków oraz byłych urzędników ministerstwa obrony i byłych oficerów Sił Samoobrony. Symulacja koncentrowała się nie na operacjach militarnych, lecz na uruchamianiu systemu zarządzania kryzysowego, a jednym z głównych problemów, przed którymi stanęli uczestnicy, była ewakuacja japońskich obywateli z Tajwanu i Chin. Jeden z rozgrywanych scenariuszu objął użycie przez Chiny ładunków jądrowych małej mocy.



Francja w grze

Niespodziewanie w rozgrywkę włączyła się Francja. Z powodu kryzysu rozgłosu nabrały słowa dowódcy Marine Nationale, admirała Pierre’a Vandiera, podczas wystąpienia przed komisją obrony zgromadzenia narodowego 27 lipca.

– Przeciwko chińskiej marynarce zwyciężymy, jeśli będziemy walczyć razem, w koalicji – stwierdził admirał Vandier.

Paryż od kilku lat z dużym zaniepokojeniem przygląda się poczynaniom Pekinu w Azji wschodniej i na Pacyfiku. W obliczu sytuacji wokół Tajwanu Francja przeprowadziła operację „Pégase 22”, skromną, ale pokazującą własne zdolności demonstrację siły. W ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin z metropolii na odległą o 16 600 kilometrów Nową Kaledonię przebazowano trzy myśliwce Rafale, dwa powietrzne tankowce A330MRT i dwa transportowe A400M. Zespół ma pozostać na Pacyfiku do 18 września i uczestniczyć miedzy innymi w ćwiczeniach „Pitch Black” w Australii.

Zobacz też: Hiszpanie „zwodowali” okręt podwodny Isaac Peral – pierwszy typu S-80

玄史生, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported