Po wczorajszym chwilowym rozejmie walki w Górskim Karabachu rozgorzały na nowo. Po starciach na południowym odcinku linii kontaktu pojawiły się informacje o kolejnym (już niemal codziennym) ostrzale Stepanakertu, a nocą z 10 na 11 października zaczęły spływać informacje o intensywnym ostrzale Gandży.

Gandża to ponad 300‑tysięczne miasto, drugie co do wielkości w kraju. Właśnie tam znajduje się lotnisko, na którym stacjonują tureckie myśliwce wielozadaniowe F-16C. Ostrzał nie był jednak wymierzony w lotnisko, a do tego – według zapewnień Baku – prowadzony był z Armenii, nie zaś z terytorium nieuznawanej Republiki Górskiego Karabachu.

Obecni na miejscu korespondenci zagraniczni potwierdzają, że na zabudowania cywilne w Gandży spadły pociski.

Azerbejdżańskie ministerstwo do spraw nadzwyczajnych informuje, że w Gandży zginęło dziesięć osób cywilnych, a około czterdziestu zostało rannych. Hikmət Hacıyev z kancelarii prezydenta Azerbejdżanu oświadczył na konferencji prasowej, że Erywań stara się sprowokować Baku do bezpośredniego ataku na Armenię, co miałoby dać pretekst innym krajom do interwencji zbrojnej.

Baku informuje również o próbie ostrzelania elektrowni w Mingeczaurze. Poprzednio takie oskarżenie pojawiło się 4 października, a Armenia miała wykorzystać pociski balistyczne systemu Toczka (na zdjęciu tytułowym).

Według danych podawanych przez prokuratora generalnego Azerbejdżanu od początku wojny zginęło czterdziestu jeden cywilnych obywateli tego kraju. Informacji o stratach na polu walki wciąż nie podano. Straty sił armeńsko-karabaskich wzrosły do 429 zabitych.

Aktualizacja (22.15): Azerbejdżan po raz kolejny ostrzelał Stepanakert i Hadrut.

Tekst będzie aktualizowany.

Jonj7490, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International