Niemieckie ministerstwo obrony określiło, na co zostanie przeznaczonych 100 miliardów euro ze specjalnego funduszu na dozbrojenie Bundeswehry (Sondervermögen) ogłoszonego przez kanclerza Olafa Scholza 27 lutego. Wielkiego zaskoczenia nie było, aczkolwiek to, jak bardzo po macoszemu potraktowano wojska lądowe (Heer), nadal szokuje. Największym wygranym są siły powietrzne, aczkolwiek i one nie mają tylu powodów do zadowolenia, jak by się mogło wydawać.
Finalne decyzje w sprawie podziału tortu zapadły na spotkaniu kierownictwa resortu obrony 28 października. Jak stwierdził tygodnik Spiegel, była to „godzina prawdy”. Gazeta zwraca uwagę, ze wojskowych do ostatniej chwili trzymano w niepewności, ile kto dostanie. Ministerstwo chciało ich postawić przed faktem dokonanym.
Prace nad rozdysponowaniem funduszy na dozbrojenie, czy też raczej doposażanie, Bundeswehry trwały kilka miesięcy, nie tylko ze względu na konieczność rozdysponowania ograniczonych środków.
Jedno, co należy Niemcom oddać, to poważne podejście do kwestii, skąd owych 100 miliardów wziąć, tak aby nie składać obietnic bez pokrycia, nadmiernie nie zadłużyć państwa i zapewnić przejrzystość całego procesu. Tym zajęła się Federalna Izba Obrachunkowa z siedzibą w Bonn. Był to drugi powód, dla którego prace nad funduszem trwały osiem miesięcy. Audytorzy byli bowiem bezlitośni dla wstępnego projektu, uznali przedstawione im dokumenty za mające „znaczne braki” i wymagające „fundamentalnych zmian”.
Jak informuje Spiegel, gdy już udało się opanować sytuację od strony formalno-prawnej, okazało się, że budżet został przekroczony o 9 miliardów euro. Konieczne były więc cięcia. Z kolejnych przepychanek zwycięsko wyszła Luftwaffe, zaś Heer i Marine zostały na lodzie.
Zwycięska Luftwaffe
Od samego początku wiadomo było, że największą część Sondervermögen zgarną siły powietrzne. Lotnictwo miało otrzymać aż 40,9 miliarda euro. Było to podyktowane pilnymi potrzebami modernizacyjnymi. Na pierwsze miejsce wybija się zakup wielozadaniowych samolotów bojowych F-35A Lightning II, które mają zastąpić uderzeniowe Tornada w roli nosicieli broni jądrowej. Kolejne miejsca zajmują opracowanie wersji ECR/SEAD Eurofightera i kupno ciężkich śmigłowców transportowych CH-47F Chinook.
Problem w tym, że Berlin na razie nie ujawnił konkretniejszej rozpiski zatwierdzonych projektów. Pozyskanie F-35A wydaje się pewnikiem, podobnie jak prace nad Eurofighterem ECR/SEAD. Na tym ostatnim zarobić ma przede wszystkim niemiecki przemysł zbrojeniowy, jest to więc projekt tyleż potrzebny, co ambicjonalny.
Nie wiadomo, jaki procent funduszy otrzyma Luftwaffe, z informacji Spiegla można jednak wnioskować, że wzrósł on, a do tego jego lwią część pochłonie projekt tarczy antyrakietowej. To kolejny przeciągany przez lata projekt, którego koszty stale rosną. Nie dziwi więc, że Berlin wystąpił z propozycją stworzenia europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej. Idea spotkała się z życzliwym przyjęciem większości państw Unii Europejskiej. Odmówiły jedynie Francja i Polska.
Koncentracja na obronie przeciwrakietowej nie jest wbrew pozorom dobrą wiadomością dla sił powietrznych i de facto całej Bundeswehry. Oznacza to wypadnięcie z listy priorytetów modernizacji obrony przeciwlotniczej średniego zasięgu (Taktisches LuftVerteidigungsSystems), czyli kolejnego systemu uzbrojenia potrzebnego „tu i teraz”. Wiadomo też, że o połowę mają zostać obcięte wydatki na modernizację, czy raczej odtwarzanie, obrony przeciwlotniczej krótkiego i bliskiego zasięgu (Luftverteidigungssystem Nah- und Nächstbereichsschutz).
Tymczasem na morzu
Również dla marynarki wojennej dobrych wieści brak. Marine może zapomnieć o trzeciej parze fregat typu 126 (wcześniej MKS 180), nie będzie też zastępstwa dla pierwszej transzy korwet typu K130. W roku 2020 pojawiły się argumenty, że modernizacja pięciu jednostek pierwszej serii byłaby niemal tak samo kosztowna jak budowa nowych jednostek. Doprowadziło to do pomysłu wycofania najstarszych korwet i budowy nowych.
Pod znakiem zapytania staje również system Idas. Celem projektu jest opracowanie wykorzystującego laser systemu samoobrony dla okrętów podwodnych. Idas ma zapewnić możliwość zwalczania śmigłowców ZOP, nisko lecących samolotów, powietrznych i nawodnych bezzałogowców. Prace nad podobnym systemem prowadzone są w USA. Rozwój Idasa ma być kontynuowany, ale na razie ma nie być zamówień. Skoro o okrętach podwodnych mowa – nadal nie ma decyzji w sprawie zakupu dodatkowych jednostek typu 212CD.
Liczba zamówionych morskich samolotów patrolowych P-8A Posiedon ma wzrosnąć z pięciu do ośmiu, aczkolwiek nie ma szans na łącznie dwanaście maszyn, czego życzyła sobie marynarka wojenna. Środki na ten program obcięto z 1,9 miliarda do 1,2 miliarda euro. W praktyce oznacza to spełnienie się czarnego scenariusza dla Francji i rezygnację Niemiec z projektu europejskiego morskiego samolotu patrolowego Maritime Airborne Warfare System (MAWS).
Heer – jak niechciane dziecko lub niewolnica Izaura
Najdotkliwiej przetasowania finansowe odczują i tak już zaniedbywane wojska lądowe. Jest to tym bardziej zaskakujące, że podobnie jak w czasach zimnej wojny to wojska lądowe są głównym wkładem Niemiec do NATO, a jednocześnie odgrywają najważniejszą rolę w obronie kraju.
W dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie następcy transporterów opancerzonych Fuchs. Także skala modernizacji pojazdów tego typu będzie ograniczona. Do standardu Fuchs 1A8 doprowadzonych ma zostać tylko 115 spośród przeszło 600 wozów używanych przez Bundeswehrę. Łączne zapotrzebowanie na pojazdy w układzie 6 × 6 szacowane jest natomiast na tysiąc wozów. Nie widać też szans na zwiększenie tempa produkcji i liczby zamówionych bojowych wozów piechoty Puma. Nie wiadomo, jak potoczą się losy zwiększenia liczby Boxerów, koniecznego wobec planów przekształcenia jednej z trzech dywizji w związek średni.
Już w lutym ze strony wojskowych i ekspertów padały komentarze, że kwota podana przez kanclerza Scholza pozwoli jedynie na załatwienie najpilniejszych spraw. Pełna reanimacja niemieckich sił zbrojnych po trzech dekadach zaniedbań wymaga co najmniej dodatkowych 200 miliardów euro plus szybkiego podniesienia wydatków na obronę do 2% PKB i wieloletniego utrzymywania ich na tym poziomie. W tak pozytywny scenariusz nie wierzą jednak nawet najwięksi optymiści w resorcie obrony. Jeden z głównych autorytetów wśród niemieckich dziennikarzy piszących na temat wojska i bezpieczeństwa w felietonie na łamach Europäische Sicherheit und Technik pyta retorycznie, gdzie podziała się zapowiadana przez Scholza epokowa zmiana (Zeitenwende) i kto w ogóle wymyślił to określenie.
Zobacz też: Serbia chce kupić cypryjskie Mi-35 i zostać „śmigłowcowym mocarstwem regionalnym”